Dyrekcji Bieszczadzkiego Parku Narodowego już od dawna nie podobały się tłumy pielgrzymów, którzy w Wielki Piątek wchodzili na najwyższy szczyt Bieszczadów – Tarnicę (1346 m n.p.m.), odprawiając po drodze nabożeństwo drogi krzyżowej. Postanowiła więc „wylać dziecko z kąpielą”, by nie powiedzieć – zamachnąć się na prawie 30-letnią tradycję. W tym roku rzuciła hasło „Pozwólmy Tarnicy odpocząć” i zapowiedziała, że droga krzyżowa wprawdzie będzie, ale nie na Tarnicę i nie w Wielki Piątek.
Szczegóły tej decyzji oraz jej uzasadnienie zostały podane w „Informacji Dyrekcji Bieszczadzkiego Parku Narodowego dotyczącej organizacji Bieszczadzkiej Drogi Krzyżowej na terenie Parku w roku 2017”, datowanej na 10 marca br. Jest ona, jak czytamy, pokłosiem spotkania dyrekcji BdPN i przedstawicieli archidiecezji przemyskiej, które odbyło się 6 lutego br. Argumenty BdPN są następujące:
„W kilku ostatnich latach, liczba osób uczestniczących w Wielkopiątkowej Drodze Krzyżowej na Tarnicę, radykalnie wzrosła, osiągając 5 tysięcy. Ponad dwukrotnie został przekroczony limit dzienny (2100 osób) ustanowiony dla ścieżek turystycznych na Tarnicy, Szerokim Wierchu, Krzemieniu, Bukowym Berdzie, Kopie Bukowskiej, Haliczu i Rozsypańcu”.
Owszem, „zadeptywanie górskich szlaków” i wielka liczba wspinaczy to wielki problem, nie tylko zresztą w Bieszczadach, ale także w Tatrach, a nawet na Mount Evereście. Nie widzę jednak powodu, dla którego Wielki Piątek (jeden dzień w roku!) nie miałby nadal – jak dotąd – zostać potraktowany w sposób szczególny, ze względu na charakter tego dnia.
„Tak duża liczba pielgrzymów nie mogła pomieścić się na wyznaczonych ścieżkach. Ludzie wychodzili poza ścieżki i bariery zabezpieczające, dewastując cenne wysokogórskie zbiorowiska roślinne. Wczesnowiosenne warunki pogodowe – śnieg, lód i błoto zwiększały śliskość i miały miejsce urazy kończyn, omdlenia itp. Warunki bezpieczeństwa pomimo obecności ratowników GOPR były iluzoryczne. Przepychanie się w tłumie i głośne zachowania części uczestników zakłócały modlitewny charakter wydarzenia”.
To również jest problem, nie tylko Wielkiego Piątku, i nie tylko Tarnicy. Tyle, że w tych zdaniach pobrzmiewa „lewicowa nadopiekuńczość”, przekonanie, że ludzie sami z siebie nie potrafią być odpowiedzialni i trzeba myśleć za nich. A w górach – nawet niewysokich, jak Bieszczady – każdy przebywa na własną odpowiedzialność i powinien wiedzieć, jak się należy zachować oraz realnie oceniać swoje siły. Owszem, jak w każdej dużej grupie, znajdą się jednostki nieodpowiedzialne. Ale dlaczego mają na tym cierpieć ci, którzy idą w Wielki Piątek na Tarnicę jako pątnicy, a nie turyści czy rozrabiaki?
Na drogę krzyżową na Tarnicę w Wielki Piątek chodzę co roku od 1998 r. Jak łatwo policzyć, nazbierało się 19 razy: zawsze na Tarnicę, z wyjątkiem roku 2004, kiedy zamknięto szlak z Wołosatego i puszczono nas przez Rozsypaniec i Halicz, oraz 2013, kiedy zabrałem się ze strzelcami, którzy – ze względu na trudne warunki pogodowe – wybrali nieco niższy Smerek. Przez te 19 lat przeżyłem w Bieszczadach każdy rodzaj pogody: od zamieci śnieżnej i mgły z widocznością na kilka metrów, po wiosnę, gdy niektórzy wchodzili na szczyt w samych t-shirtach. I nie robi na mnie wrażenia straszenie aurą. To są góry, więc powinniśmy się spodziewać każdej pogody. I na każdą być odpowiednio przygotowani.
Dyrekcja BdPN proponuje, by w tym roku Bieszczadzka Droga Krzyżowa odbyła się w sobotę przed Niedzielą Palmową, na utwardzonym trakcie z Wołosatego na Przełęcz Bukowską (Rozsypaniec). Zapowiada też udział w tej drodze krzyżowej metropolity przemyskiego, abpa Adama Szala. To, zdaniem dyrekcji, pozwoliłoby pielgrzymom, by „w Wielki Piątek, bez zmęczenia, zaangażować się w uroczystości organizowane we własnych parafiach”.
Przepraszam bardzo, ale znów poczułem się potraktowany jak dziecko, które trzeba prowadzić za rączkę. Proszę zatem dyrekcję BdPN, by nie martwiła się o moje zmęczenie. Każdy, kto uczestniczy w tej drodze krzyżowej świadomie, nie zważa na to, bowiem wie, że w tym szczególnym dniu - „im ciężej, tym lepiej”.
Zapewniam też – na podstawie moich 19-letnich doświadczeń – że nie ma trudności z pogodzeniem drogi krzyżowej na Tarnicę z udziałem w wielkopiątkowej liturgii w parafiach. Wystarczy tylko odpowiednio wcześnie wyjechać z domu. W ub. roku wyjechaliśmy z kolegą z Rzeszowa o 4 rano i już o 16 byłem z powrotem. Do 19 – godziny rozpoczęcia liturgii, było zatem mnóstwo czasu na odpoczynek. Ale nawet w poprzednich latach, gdy wyjeżdżałem z domu o 5, a nawet 6, nie miałem trudności z pogodzeniem tego z uczestnictwem w liturgii w swojej parafii. Gdyby ktoś miał jednak obawy, że nie zdąży, może wziąć udział w liturgii Wielkiego Piątku w kościele w Ustrzykach Górnych o godz. 15.
Piszę to z perspektywy osoby świeckiej. Rozumiem natomiast księży z mojej parafii, którzy ponad dekadę temu wycofali się z organizowania drogi krzyżowej w Wielki Piątek na rzecz soboty przed Niedzielą Palmową, gdyż narzekali, że ciężko im pogodzić Tarnicę i liturgię. Z drugiej jednak strony, wiele grup jest prowadzonych w Wielki Piątek na Tarnicę przez księży, którzy jakoś „dają radę”.
Jako jeden z argumentów zamknięcia szlaków na Tarnicę i ich wyłączenia z ruchu turystycznego w Wielki Piątek dyrekcja BdPN podaje ich remont, który ma być przeprowadzony pomiędzy 20 marca a 25 kwietnia. Proszę mi nie wmawiać, że w Wielki Piątek będą tam prowadzone jakieś prace. Cóż zatem stoi na przeszkodzie, by na ten jeden szczególny dzień udostępnić szlaki?
Ale – podkreślmy – już nawet nie chodzi o Tarnicę. Nie kruszyłbym kopii o trasę. To może być nawet ta zaproponowana przez dyrekcję BdPN. Ale uważam, że o dzień tego nabożeństwa trzeba i warto walczyć. Dla mnie to nabożeństwo ma największy sens właśnie w Wielki Piątek. Dlatego, mimo zachęt, nigdy nie wybrałem się ze swoją parafią, gdy przeniosła wyjazd na sobotę przed Niedzielą Palmową.
Dlaczego tak się upieram przy Wielkim Piątku? Bo ten właśnie dzień, a nie sobota przed Niedzielą Palmową, jest dniem ukrzyżowania Jezusa!!! Pątnicy, a takich jest – jak mi się wydaje – większość, nie jadą tam, by po raz kolejny „zaliczyć” ten szczyt, lecz by głębiej przeżyć mękę i śmierć Jezusa. Bo ta droga krzyżowa to coś więcej niż tradycyjne nabożeństwo w kościele. I kiedy ktoś mnie pyta, po co tak się męczyć, odpowiadam: a czymże jest wysiłek związany z wyjściem na Tarnicę w porównaniu z cierpieniem Chrystusa w drodze na Golgotę? W tym dniu, tam, w Bieszczadach, mamy okazję choć w tak mikroskopijnym wymiarze towarzyszyć Jezusowi. Właśnie w dniu Jego męki i śmierci.
Warto, by zrozumiała to dyrekcja Bieszczadzkiego Parku Narodowego, do której zwracam się o przemyślenie, a najlepiej wycofanie się z tej – w moim przekonaniu – niefortunnej decyzji.
Krzyż na Tarnicy upamiętnia wędrówki po Bieszczadach późniejszego papieża Jana Pawła II, a zwłaszcza pierwszą wyprawę ks. Karola Wojtyły na najwyższy szczyt Bieszczadów, 5 sierpnia 1953 r. Pomysł takiego upamiętnienia powstał w latach 80. XX w. w środowisku rzeszowskiego PTTK. Dzięki zabiegom działaczy tej organizacji, a także młodych ludzi skupionych w Ośrodku Duszpasterstwa Młodzieży w Jarosławiu, wykonano metalowe elementy krzyża. W nocy z 6 na 7 czerwca 1987 r., tuż przed przyjazdem Jana Pawła II z trzecią pielgrzymką do Polski, grupa turystów-pielgrzymów potajemnie wniosła na szczyt elementy krzyża. Wkrótce stał się on celem wielkopiątkowych pielgrzymek. Na początku września 2000 r. ustawiono nowy krzyż, ponad 7-metrowy, w miejsce poprzedniego, zniszczonego przez zimowe wichury.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/331109-nie-bedzie-w-wielki-piatek-drogi-krzyzowej-na-tarnice-niefortunna-decyzja-dyrekcji-bieszczadzkiego-parku-narodowego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.