Kiedy wydaje się, że pewna - przyznajmy, i tak nieźle wyśrubowana - granica absurdu w naszej debacie publicznej nie może zostać już przekroczona, przychodzi ktoś, kto pokazuje, że da się iść jeszcze dalej. Tym razem za przykład niech posłuży historia o czterdziestej rocznicy powstania Studenckiego Komitetu Solidarności.
Choć historia SKS jest ogólnie znana, to jednak nie we wszystkich szkołach uczą o komitecie, więc na wszelki wypadek odeślę do hasła w Encyklopedii Solidarności i ogólnodostępnych źródeł:
W nocy z 14 na 15 maja 1977 roku organizatorzy „czarnych juwenaliów” - po śmierci Stanisława Pyjasa -, zebrani w mieszkaniu Liliany Batko, podjęli decyzję o założeniu Studenckiego Komitetu Solidarności. Większość przewidywała, że rozpoczęta przez nich i skutecznie przeprowadzona akcja skończy się nieuchronnie represjami, może nawet więzieniem. Uznano również, iż wyzwoloną wśród ludzi odwagę i aktywność należy skupić w postaci jakiejś struktury. (…)
W działalność SKS-ów zaangażowane były osoby znane również później z życia publicznego, m.in. Bronisław Wildstein, Bogusław Sonik, Liliana Batko-Sonik, Andrzej Mietkowski, Lesław Maleszka, Róża Woźniakowska (obecnie Thun), Ludwik Dorn, Magdalena Modzelewska, Elżbieta Majewska, Jacek Rakowiecki, Tadeusz Kensy.
O SKS sporo można dowiedzieć się i z filmu „Buntownicy”, i ze świetnej produkcji Ewy Stankiewicz pt. „Trzech kumpli”.
Ale dość historii. W tym roku przypada czterdziesta rocznica powstania SKS. Jak państwo wiedzą i widzą, na liście osób zaangażowanych w działalność komitetu znaleźć można ludzi ze wszystkich stron dzisiejszego politycznego sporu. Z okazji rocznicy mają się pojawić w Krakowie wszyscy. A przynajmniej taki jest plan.
Bogusław Sonik, jeden z działaczy SKS, (dziś krakowski poseł Platformy, wypchnięty - przez układ list wyborczych - przez PO z europarlamentu, z dużą szkodą dla polskiej delegacji w Brukseli) postanowił napisać do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Prośba dotyczyła wynajmu sali. Cel? Zorganizowanie okolicznościowego koncertu.
Zacytujmy pismo wysłane do PWST:
15 maja 2017 r. minie 40 rocznica SKS - pierwszego autentycznego ruchu młodzieży studenckiej. Jak pisał prof. Andrzej Chwalba, „Bez SKS nie byłoby NZS, gdyby nie ostatni człon nazwy SKS - solidarność - związek o takiej nazwie by nie powstał. Nie powstałaby solidarnościowa formacja i tradycja, nie powstałby mit „Solidarności” jako znak rozpoznawczy i marka współczesnej Polski”. Odwołując się do tamtej tradycji, członkowie, współpracownicy i sympatycy SKS w Krakowiee założyli w 2002r. stowarzyszenie Maj 77 - celem stowarzyszenia jest dbałość o przekazywanie prawdy o czasach PRL.
W związku z powyższym stowarzyszenie Maj 77 planuje zorganizować koncert w wykonaniu Joanny Słowińskiej na podstawie tekstów Janusza Szpotańskiego. Wstępny termin planowany jest na 12, 13 lub 14 maja. Dlatego też zwracam się do pani rektor z prośbą o udostępnienie sali w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Bogusław Sonik.
Mogłoby się wydawać, że sprawa jest klarowna, że pozostanie tylko dogranie technicznych szczegółów i Kraków pokaże Polsce uroczystość z pełną pompą, przypomni opinii publicznej o SKS, a przy okazji da młodym lekcję niełatwej historii. Proste? A jednak - scenariusz był zbyt oczywisty.
Proszę zobaczyć, co odpisała Dorota Segda, rektor PWST:
Bardzo mi przykro, ale nie mogę udostępnić Państwu sali na PWST. W tych dniach cała ekipa techniczna będzie obsługiwała nasze przedstawienia wystawiane poza Krakowem. Jest też inny - zasadniczy - powód odmowy. Dbam o niezależność światopoglądową naszej uczelni i choć osobiście bardzo szanuję zaangażowanie młodzieży w politykę - kiedyś i dziś - to moja postawa jako rektora w tej sprawie jest całkowicie neutralna.
Przeczytałem te słowa chyba kilkanaście razy i przyznam się, że nie potrafię ich zrozumieć. Zachodzę w głowę, jakie procesy myślowe skłoniły panią rektor do takiego wniosku. Niezależność światopoglądową PWST ma gwarantować odmowa udostępnienia sali na czterdziestą rocznicę SKS? Niezależność i podobny dystans do komunistycznej władzy i młodych, ideowych ludzi, którzy chcieli walczyć z ponurą rzeczywistością?
Żeby chociaż ten SKS był jakąś „pisowską” organizacją albo z drugiej strony - mocno udzielającą się dziś w popisach antyrządowych… A tak? Co kierowało panią Dorotą? Poprawność polityczna? Obawa przed jakąś łatką szkoły zaangażowanej w sprawy publiczne? Strach przed tym, że Sonik wystartuje w wyborach prezydenckich i impreza zostanie odebrana jako wsparcie przeciw prezydentowi Majchrowskiemu? A może „winna” jest twórczość Szpotańskiego?
Jakkolwiek by nie było, taka odmowa jest po prostu kuriozalna. Może trzeba było po prostu odpisać, że nie ma warunków technicznych, albo że sala jest zajęta - brzmiałoby bardziej przyzwoicie.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Kiedy wydaje się, że pewna - przyznajmy, i tak nieźle wyśrubowana - granica absurdu w naszej debacie publicznej nie może zostać już przekroczona, przychodzi ktoś, kto pokazuje, że da się iść jeszcze dalej. Tym razem za przykład niech posłuży historia o czterdziestej rocznicy powstania Studenckiego Komitetu Solidarności.
Choć historia SKS jest ogólnie znana, to jednak nie we wszystkich szkołach uczą o komitecie, więc na wszelki wypadek odeślę do hasła w Encyklopedii Solidarności i ogólnodostępnych źródeł:
W nocy z 14 na 15 maja 1977 roku organizatorzy „czarnych juwenaliów” - po śmierci Stanisława Pyjasa -, zebrani w mieszkaniu Liliany Batko, podjęli decyzję o założeniu Studenckiego Komitetu Solidarności. Większość przewidywała, że rozpoczęta przez nich i skutecznie przeprowadzona akcja skończy się nieuchronnie represjami, może nawet więzieniem. Uznano również, iż wyzwoloną wśród ludzi odwagę i aktywność należy skupić w postaci jakiejś struktury. (…)
W działalność SKS-ów zaangażowane były osoby znane również później z życia publicznego, m.in. Bronisław Wildstein, Bogusław Sonik, Liliana Batko-Sonik, Andrzej Mietkowski, Lesław Maleszka, Róża Woźniakowska (obecnie Thun), Ludwik Dorn, Magdalena Modzelewska, Elżbieta Majewska, Jacek Rakowiecki, Tadeusz Kensy.
O SKS sporo można dowiedzieć się i z filmu „Buntownicy”, i ze świetnej produkcji Ewy Stankiewicz pt. „Trzech kumpli”.
Ale dość historii. W tym roku przypada czterdziesta rocznica powstania SKS. Jak państwo wiedzą i widzą, na liście osób zaangażowanych w działalność komitetu znaleźć można ludzi ze wszystkich stron dzisiejszego politycznego sporu. Z okazji rocznicy mają się pojawić w Krakowie wszyscy. A przynajmniej taki jest plan.
Bogusław Sonik, jeden z działaczy SKS, (dziś krakowski poseł Platformy, wypchnięty - przez układ list wyborczych - przez PO z europarlamentu, z dużą szkodą dla polskiej delegacji w Brukseli) postanowił napisać do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej. Prośba dotyczyła wynajmu sali. Cel? Zorganizowanie okolicznościowego koncertu.
Zacytujmy pismo wysłane do PWST:
15 maja 2017 r. minie 40 rocznica SKS - pierwszego autentycznego ruchu młodzieży studenckiej. Jak pisał prof. Andrzej Chwalba, „Bez SKS nie byłoby NZS, gdyby nie ostatni człon nazwy SKS - solidarność - związek o takiej nazwie by nie powstał. Nie powstałaby solidarnościowa formacja i tradycja, nie powstałby mit „Solidarności” jako znak rozpoznawczy i marka współczesnej Polski”. Odwołując się do tamtej tradycji, członkowie, współpracownicy i sympatycy SKS w Krakowiee założyli w 2002r. stowarzyszenie Maj 77 - celem stowarzyszenia jest dbałość o przekazywanie prawdy o czasach PRL.
W związku z powyższym stowarzyszenie Maj 77 planuje zorganizować koncert w wykonaniu Joanny Słowińskiej na podstawie tekstów Janusza Szpotańskiego. Wstępny termin planowany jest na 12, 13 lub 14 maja. Dlatego też zwracam się do pani rektor z prośbą o udostępnienie sali w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Bogusław Sonik.
Mogłoby się wydawać, że sprawa jest klarowna, że pozostanie tylko dogranie technicznych szczegółów i Kraków pokaże Polsce uroczystość z pełną pompą, przypomni opinii publicznej o SKS, a przy okazji da młodym lekcję niełatwej historii. Proste? A jednak - scenariusz był zbyt oczywisty.
Proszę zobaczyć, co odpisała Dorota Segda, rektor PWST:
Bardzo mi przykro, ale nie mogę udostępnić Państwu sali na PWST. W tych dniach cała ekipa techniczna będzie obsługiwała nasze przedstawienia wystawiane poza Krakowem. Jest też inny - zasadniczy - powód odmowy. Dbam o niezależność światopoglądową naszej uczelni i choć osobiście bardzo szanuję zaangażowanie młodzieży w politykę - kiedyś i dziś - to moja postawa jako rektora w tej sprawie jest całkowicie neutralna.
Przeczytałem te słowa chyba kilkanaście razy i przyznam się, że nie potrafię ich zrozumieć. Zachodzę w głowę, jakie procesy myślowe skłoniły panią rektor do takiego wniosku. Niezależność światopoglądową PWST ma gwarantować odmowa udostępnienia sali na czterdziestą rocznicę SKS? Niezależność i podobny dystans do komunistycznej władzy i młodych, ideowych ludzi, którzy chcieli walczyć z ponurą rzeczywistością?
Żeby chociaż ten SKS był jakąś „pisowską” organizacją albo z drugiej strony - mocno udzielającą się dziś w popisach antyrządowych… A tak? Co kierowało panią Dorotą? Poprawność polityczna? Obawa przed jakąś łatką szkoły zaangażowanej w sprawy publiczne? Strach przed tym, że Sonik wystartuje w wyborach prezydenckich i impreza zostanie odebrana jako wsparcie przeciw prezydentowi Majchrowskiemu? A może „winna” jest twórczość Szpotańskiego?
Jakkolwiek by nie było, taka odmowa jest po prostu kuriozalna. Może trzeba było po prostu odpisać, że nie ma warunków technicznych, albo że sala jest zajęta - brzmiałoby bardziej przyzwoicie.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/328507-krakowska-pwst-odmawia-udostepnienia-sali-na-40-lecie-sks-pijany-sen-wariata-trwa-w-najlepsze