Od kilku już lat coraz częściej zadajemy sobie pytanie o prawdziwy cel antypolskiej propagandy, obecnej w tylu miejscach, od kultury przez historię po politykę.
Wyraźnie widać dążenie do osłabienia narodowej wspólnoty w wymiarze duchowym (atak na Kościół) oraz tożsamościowym (redukcja nauczania historii, ośmieszanie patriotyzmu). Mniej rzuca się w oczy, ale niestety przybiera na sile, nurt ataku na wymiar historyczno-państwowy, związany z obecnym kształtem granic Rzeczypospolitej.
Zostały one, jak wiemy, ukształtowane w wyniku II Wojny Światowej. Związane to było ze zdradą jałtańską, tragedią zbrodniczej sowieckiej okupacji i wygnaniem Polaków z Kresów, ale dzięki wysiłkowi zbrojnemu Polaków i w efekcie zbrodni niemieckich, alianci zmuszeni byli przyznać nam rekompensatę z pradawnych ziem polskich na Zachodzie. Kwestionowanie tego stanu rzeczy, podmywanie fundamentów tamtej decyzji. jest dziś działaniem skrajnie nieodpowiedzialnym, wyjątkowo szkodliwym dla polskiej racji stanu. A to właśnie establishment III RP od dawna czyni.
Po pierwsze kłamliwie kwestionując rolę Polski w czasie II Wojny Światowej, pozwalając Niemcom na zatarcie swojego sprawstwa i przerzucenie jego części na Polaków. Po drugie zaś, powielając tezy starej propagandy niemieckiej o „niepolskości” Ziem Odzyskanych oraz sugerując jakąś odrębność tych terenów od organizmu Rzeczypospolitej Polskiej.
Sukcesywnie czyni to na przykład separatystyczny i wulgarnie antypolski RAŚ na Śląsku, niestety przy wsparciu Platformy Obywatelskiej. Z kolei na Warmii i Mazurach państwo polskie spokojnie patrzy jak przekaz o polskości tych ziem sukcesywnie jest wymywany przez postmodernistyczną i proniemiecką opowieść o „tutejszości”, co stanowi zawsze pierwszy etap działań zmierzających do zmiany ich przynależności. Tak samo na Śląsku.
Za mocno? To poczytajcie co ogłosiła w Berlinie, przy okazji premiery filmu „Pokot” (ponoć gniot nad gnioty) pani Agnieszka Holland:
Agnieszka Holland opowiadała dziś w Berlinie, że niektóre rejony się do Polski po 1945 roku „nie przyjęły”. Naprawdę Polska ma takie elity
- relacjonował na Twitterze Eryk Mistewicz.
To trochę ziemia niczyja – zwierzęta zresztą też nie mają ojczyzny. Nie przypadkiem czują się tu dobrze takie osoby jak Duszejko czy Dyzio. Nie muszą udowadniać, że mają prawo tu żyć
- cytowała reżyserkę PAP.
A pisarka Olga Tokarczuk, na podstawie książki które nakręcono film, stwierdziła:
Ten region stał się polski dopiero po Jałcie. Wcześniej był czeski, potem pruski. Dla mnie to ważna metafora Europy, zwłaszcza Środkowej
— mówiła o Kotlinie Kłodzkiej, której mieszkańców perfekcyjnie obie panie w swoich dziełach obsmarowały.
CIĄG DALSZY CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Od kilku już lat coraz częściej zadajemy sobie pytanie o prawdziwy cel antypolskiej propagandy, obecnej w tylu miejscach, od kultury przez historię po politykę.
Wyraźnie widać dążenie do osłabienia narodowej wspólnoty w wymiarze duchowym (atak na Kościół) oraz tożsamościowym (redukcja nauczania historii, ośmieszanie patriotyzmu). Mniej rzuca się w oczy, ale niestety przybiera na sile, nurt ataku na wymiar historyczno-państwowy, związany z obecnym kształtem granic Rzeczypospolitej.
Zostały one, jak wiemy, ukształtowane w wyniku II Wojny Światowej. Związane to było ze zdradą jałtańską, tragedią zbrodniczej sowieckiej okupacji i wygnaniem Polaków z Kresów, ale dzięki wysiłkowi zbrojnemu Polaków i w efekcie zbrodni niemieckich, alianci zmuszeni byli przyznać nam rekompensatę z pradawnych ziem polskich na Zachodzie. Kwestionowanie tego stanu rzeczy, podmywanie fundamentów tamtej decyzji. jest dziś działaniem skrajnie nieodpowiedzialnym, wyjątkowo szkodliwym dla polskiej racji stanu. A to właśnie establishment III RP od dawna czyni.
Po pierwsze kłamliwie kwestionując rolę Polski w czasie II Wojny Światowej, pozwalając Niemcom na zatarcie swojego sprawstwa i przerzucenie jego części na Polaków. Po drugie zaś, powielając tezy starej propagandy niemieckiej o „niepolskości” Ziem Odzyskanych oraz sugerując jakąś odrębność tych terenów od organizmu Rzeczypospolitej Polskiej.
Sukcesywnie czyni to na przykład separatystyczny i wulgarnie antypolski RAŚ na Śląsku, niestety przy wsparciu Platformy Obywatelskiej. Z kolei na Warmii i Mazurach państwo polskie spokojnie patrzy jak przekaz o polskości tych ziem sukcesywnie jest wymywany przez postmodernistyczną i proniemiecką opowieść o „tutejszości”, co stanowi zawsze pierwszy etap działań zmierzających do zmiany ich przynależności. Tak samo na Śląsku.
Za mocno? To poczytajcie co ogłosiła w Berlinie, przy okazji premiery filmu „Pokot” (ponoć gniot nad gnioty) pani Agnieszka Holland:
Agnieszka Holland opowiadała dziś w Berlinie, że niektóre rejony się do Polski po 1945 roku „nie przyjęły”. Naprawdę Polska ma takie elity
- relacjonował na Twitterze Eryk Mistewicz.
To trochę ziemia niczyja – zwierzęta zresztą też nie mają ojczyzny. Nie przypadkiem czują się tu dobrze takie osoby jak Duszejko czy Dyzio. Nie muszą udowadniać, że mają prawo tu żyć
- cytowała reżyserkę PAP.
A pisarka Olga Tokarczuk, na podstawie książki które nakręcono film, stwierdziła:
Ten region stał się polski dopiero po Jałcie. Wcześniej był czeski, potem pruski. Dla mnie to ważna metafora Europy, zwłaszcza Środkowej
— mówiła o Kotlinie Kłodzkiej, której mieszkańców perfekcyjnie obie panie w swoich dziełach obsmarowały.
CIĄG DALSZY CZYTAJ NA KOLEJNEJ STRONIE
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/327628-polska-byla-pomylka-dla-slaska-a-ziemie-zachodnie-sie-nie-przyjely-to-przekaz-elit-iii-rp-szykuja-jakis-rozbior