Makabryczna "fabryka" psów i kotów pod Bydgoszczą

Psy i koty żyły w makabrycznych warunkach. Miesiącami nie wychodziły na dwór i nikt im nie sprzątał. Siedziały w klatkach i skrzyniach we własnych odchodach. Makabryczną fabrykę dla zwierząt prowadziło małżeństwo, które odpowie za znęcanie się nad zwierzętami.

Do Stowarzyszenia „Pogotowie dla Zwierząt” zgłosili się świadkowie, którzy powiedzieli, że w jednym z domów jednorodzinnych w Dobrczu (powiat bydgoski) dochodzi do znęcanie się nad zwierzętami. Psy i koty żyły w makabrycznych warunkach. Ludzie tam mieszkający prowadzili stowarzyszenie, które zajmowało się sprzedażą psów i kotów rasowych. Cena za każdego szczeniaka wynosiła ok. 1500 zł.

Osoby zgłaszające kupiły od małżeństwa psy chore, wychudzone, całe oklejone odchodami. Z informacji uzyskanych od świadków wynikało, iż w budynku tym utrzymywanych jest kilkadziesiąt psów małych ras. Przetrzymywane mogły być w bardzo rażących warunkach bytowania, we własnych odchodach stałych i płynnych.

– mówi Grzegorz Bielawski z „Pogotowia dla Zwierząt”.

Złożyliśmy zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa i wraz z policją udaliśmy się na teren posesji. To, co tam zastaliśmy, niestety potwierdziło nasze obawy. W trzech pomieszczeniach właściciele hodowli ukrywali 170 psów i kotów. Te psy miesiącami nie wychodziły na podwórko, siedziały w ciemności, we własnych odchodach.

– opowiada Krystyna Kukawska, prezes Stowarzyszenia „Pogotowie dla Zwierząt”.

Na miejsce wezwano lekarza weterynarii.

Byłem w wielu hodowlach, zabierałem wiele zwierząt z jednego miejsca, ale tak makabrycznych warunków nie widziałem nigdy. Psami nikt się nie zajmował. Kotami także, niektóre umierały leżąc w odchodach, odwodnione, bez pomocy lekarskiej.

– mówi Grzegorz Bielawski. –

To największa likwidacja hodowli psów rasowych w Polsce, jaką do tej pory udało się odkryć. Na terenie posesji hodowane były buldożki francuskie, yorki, maltańczyki, owczarki border collie, bulteriery, shih tzu oraz koty norweskie.