Przedmowa napisana przez Franciszka do włoskiego albumu o więziennych tatuażach wywołała kolejną dyskusję o granicach sztuki. Już wcześniej tliła się ona wśród tatuażystów, ale autorytet papieża nadał ich wizjom nowego znaczenia.
Chodzi o to, że wielu twórców tatuaży nie chce, by ich salony były traktowane dłużej na tej samej zasadzie jak zakłady kosmetyczne, fryzjerskie czy manicure. Uważają, że ich prace bywają prawdziwymi dziełami sztuki ikonograficznej. Jedyna różnica, jaka miałaby dzielić wytwory ich rąk od fresków czy płócien, to materiał, na którym utrwalone zostały obrazy.
W tym momencie pojawia się jednak pewien problem. O ile akwarele, pastele, oleje czy gwasze wiszą w galeriach i muzeach, o tyle tatuaże nie doczekały się jeszcze takiej ekspozycji. Trudnością jest oczywiście nietrwałość materiału, na którym powstały.
Być może jednak również i ta przeszkoda zostanie pokonana, dlatego że do takiego rozwiązania dążą zarówno ci, którzy są w tym wypadku twórcami, jak i ci, którzy są tworzywami. Pierwsi chcą unieśmiertelnić dzieła swych rąk, by nie uległy rozkładowi wraz z nosicielami tatuaży. Drugim też marzy się nieśmiertelność – jako obiekty podziwu niezliczonych rzesz ludzi przez przyszłe stulecia. Gdyby istniała taka możliwość, to chętnie zapisaliby swoje wytatuowane członki w testamencie jako dary dla galerii lub muzeów.
To jednak oznacza, że należałoby tych darczyńców obdzierać po śmierci ze skóry, a następnie garbować tę skórę w taki sposób, by zachować jej trwałość, a zarazem nie zniszczyć obrazu. Znając naturę gatunku ludzkiego, zapewne wkrótce zostanie opatentowana nowa metoda konserwatorska, która otworzy przed współczesną sztuką oszałamiające perspektywy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/318414-od-tekstu-franciszka-o-wieziennych-tatuazach-do-obdzierania-ludzi-ze-skory