Dywagacje tej pani mają też swoją globalnie śmieszną stronę. „Newsweek” Tomasza Lisa zauważył, że według jakichś tam badań większość Polaków uważa treści zamieszczone w social mediach za”warte zaufania”. Jest tak źle i to po obu stronach oceanu, że w wyborze Trumpa na prezydenta USA pomógł internet, na co zwróciła uwagę gazeta „The Washington Post”, ta, w której publikuje żona Radka Sikorskiego, Anne Applebaum. No i co najgorsze, najbardziej wierzą w te media ludzie młodzi. No właśnie, wierzą, ale nie w publikacje lewactwa ale wręcz przeciwnie, w teksty oparte na faktach, a nie na przepełnionych hipokryzją krętactwach propagany sukcesu systemu lewacko - libralnego, który ma z liberalizmem tyle wspólnego, co pani Młynarska z Europą. To nie ciężko pracujący obywatele, którzy nieraz z trudem wiążą koniec końcem, są eurosierotami, lecz półintligentki z polskiego babińca, który przy okazji nazywa się feminizmem.
Powstaje pytanie: czy wierzyć wynurzeniom Młynarskiej na Facebooku, czy nie wierzyć? Trwa walka tego co było z dobrą zmianą, a nasze kobitki są używane za narzędzie w tej walce, lecz jest to tępe narzędzie i młode pokolenie nie da się na nie nabrać. Już nie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dywagacje tej pani mają też swoją globalnie śmieszną stronę. „Newsweek” Tomasza Lisa zauważył, że według jakichś tam badań większość Polaków uważa treści zamieszczone w social mediach za”warte zaufania”. Jest tak źle i to po obu stronach oceanu, że w wyborze Trumpa na prezydenta USA pomógł internet, na co zwróciła uwagę gazeta „The Washington Post”, ta, w której publikuje żona Radka Sikorskiego, Anne Applebaum. No i co najgorsze, najbardziej wierzą w te media ludzie młodzi. No właśnie, wierzą, ale nie w publikacje lewactwa ale wręcz przeciwnie, w teksty oparte na faktach, a nie na przepełnionych hipokryzją krętactwach propagany sukcesu systemu lewacko - libralnego, który ma z liberalizmem tyle wspólnego, co pani Młynarska z Europą. To nie ciężko pracujący obywatele, którzy nieraz z trudem wiążą koniec końcem, są eurosierotami, lecz półintligentki z polskiego babińca, który przy okazji nazywa się feminizmem.
Powstaje pytanie: czy wierzyć wynurzeniom Młynarskiej na Facebooku, czy nie wierzyć? Trwa walka tego co było z dobrą zmianą, a nasze kobitki są używane za narzędzie w tej walce, lecz jest to tępe narzędzie i młode pokolenie nie da się na nie nabrać. Już nie.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/316948-eurosieroty-z-polskiego-babinca-trwa-walka-o-zachowanie-systemu-iii-rp-w-ktorym-zylo-sie-im-latwo-i-przyjemnie?strona=2