Ta opowieść zaczyna się w pociągu. Jej autor Claus Richter wraca po ponad trzech dekadach do Polski. W latach 1981-1984 był warszawskim korespondentem wtedy zachodnioniemieckiej telewizji publicznej ARD. Ale, nie jedzie po to, by wspominać stan wojenny i ówczesną „zaryglowaną” Polskę. Jedzie, żeby pokazać francuskim i niemieckojęzycznym telewidzom kanału Arte (i nie tylko) dzisiejszą Polskę. Rozdartą, zagubioną, błądzącą bardziej niż wtedy…
Po prawdzie Richter pracował w międzyczasie w Nowym Jorku, w Singapurze, czy w Moskwie, ale, skoro kiedyś u nas był i świat zna, znaczy ekspert pierwszej klasy, który potrafi ocenić, co w polskiej trawie piszczy. A skoro potrafi, to i ocenia. Wtedy była rewolucja oddolna, która utorowała drogę do zjednoczenia Niemiec i upadku sowieckiej Rosji, niestety…
„Dziś znów, od nowa dochodzi do rewolucji, tym razem od góry… Wtedy ludzie walczyli o wolność, teraz wychodzą na ulice w jej obronie…” stwierdza, po czym sam siebie pyta, jak to możliwe, że do tego doszło? Odpowiedzi udziela mu już na wstępie Mateusz Kijowski, którego „najważniejszym zadaniem jest zjednoczenie osłabionej opozycji liberałów i lewicy”, oraz różni, polscy prominenci, zaangażowani w walce o zachowanie demokracji w naszym kraju. Na początek „total”: flagi, transparenty z napisami „Precz z faszyzmem”, skandowanie wolnościowych haseł, demonstrantki wołające po niemiecku do reportera: „Ich liebe Europa!”… - wszyscy, ramię w ramię, w jednej sprawie…
Wtedy był Komitet Obrony Robotników, dziś jest Komitet Obrony Demokracji
—wyjaśnia autor tego ponad 50 min. reportażu.
Ponad dwieście tysięcy ludzi przyszło na tę największą demonstrację w demokratycznej Polsce
—dorzuca.
Tak to dziś wygląda, prawie codziennie zbiera się na ulicach „nowoczesna, liberalna, otwarta na świat Polska”, kontynuuje Richter. Tych, którzy… „Obracają się przeciw dyktaturze jednego światopoglądu, jednej religii, jednej partii i jednego wodza”, tych, których „rząd określił, jako gorszy sort”, a którym „przedstawiciele Kościoła pokazują krzyż”. I znów transparent dla ilustracji, z tą różnicą, że razem z napisem: „Chrystus królem Polski”. Walczącym o demokrację nie brak dystansu i poczucia humoru. Maszerują z wiszącymi na sznurkach marionetkami prezydenta Andrzeja Dudy i premier Beaty Szydło, które trzyma kukła Jarosława Kaczyńskiego. Człowieka „nie władającego żadnym językiem obcym”, który „nigdy nie był za granicą” podkreśla autor. Jemu, Richterowi, też nie do śmiechu, sprawa jest w sumie tak poważna, że wstawił w to miejsce całą zwrotkę hymnu: „Jeszcze Polska nie zginęła…”, odśpiewanego przez uczestników masówki KOD-u. Tak też notabene zatytułował swój reportaż wyemitowany cztery dni temu: „Noch ist Polen nicht verloren - Dokumentation 15.11.2016”.
Kaczyński był kiedyś premierem, przez rok, jednakże został odwołany przez wyborców”, więc jak to się stało, że jest dziś tym wszechmogącym dyktatorem? - docieka wysłannik Arte. Wyjaśnia to m.in. Tomasz Lis, „znany dziennikarz TVP, przekształconej w „kanał propagandowy”, dlatego „musiał odejść”. Kaczyński ma teraz…
Więcej władzy niż Erdogan, Orban czy Putin
—wykłada Lis.
Może zrobić co chce, narusza prawo, narusza demokrację, narusza konstytucję - dorzuca kolejny rozmówca Richtera, kombatant Solidarności, eksprezydent Bronisław Komorowski. Wszelka krytyka, w tym ze strony Komisji UE tylko rozbawiła prezesa PiS. Z tej władzy „cieszy się” jedynie redaktor naczelny „Do Rzeczy”. Krótką wypowiedź Pawła Lisickiego, który nawiązał do kiepskiej spuścizny po koalicji PO-PSL, uzupełnia komentarz Richtera do pokazanych i cytowanych tytułów tego zacofanego tygodnika prawicy. Co innego w przypadku „Gazety Wyborczej”, gdzie bije „serce sprzeciwu” i „rewolty” obywateli.
Adam Michnik, ten, który „walczył całe życie”, nabiera dym w płuca z e-papierosa i rozwija się o „pełzającym zamachu stanu” i o „dławieniu demokracji”. Nie traci jednak nadziei, bo „na szczęście budzi się społeczeństwo obywatelskie”, które występuje przeciw „jednoznacznie antydemokratycznej, autorytarnej polityce rządu” PiS. Po nim głos zabiera szef „GW” Jarosław Kurski.
Teraz mamy zimną wojnę, werbalną
— mówi krótko, ale dosadnie. Na potwierdzenia jego słów, wklejka, m.in. z transparentem rozpostartym przez kibiców Legii na stadionie. Potem znów Michnik: że walczący o demokrację są zaprawieni w boju, że nie dadzą się zastraszyć, ani przekupić, zapewnia. Reporter Richter dał się zaprosić na kolegium redakcyjne „GW”, pokazał także obchody jubileuszu tej niezłomnej gazety. Aby nie było, że opiera się tylko na niej, poprosił też o komentarz Władysława Frasyniuka; Kaczyński to cynik bez żadnych ludzkich odruchów, Lech Wałęsa uczynił z niego polityka, a on teraz depcze go nogami… - scharakteryzował prezesa PiS były dysydent, czyli wie, co mówi.
Zgodnie z zasadami dramaturgii, nadeszła zatem pora, aby zasięgnąć opinii tego najważniejszego, samej „ikony Solidarności”. Najpierw jednak odautorskie wprowadzenie o zasługach Wałęsy oraz bezpodstawnych posądzeniach ze strony Kaczyńskiego, że…
Był agentem polskiego Stasi - czysta insynuacja, jednak polowanie na Wałęsę zostało rozpoczęte
—zagaja Richter pełniący w swym reportażu także rolę lektora.
Co powiedział mu Wałęsa? To, co powtarza w kraju codziennie, że przegonił Kaczyńskich, że to zemsta, potwarz, że tylko on miał idee i obalił, a teraz może być wojna domowa… - więc daruję sobie cytaty.
Porozmawiajmy o naszym tragicznym położeniu
—to już zachęta kolejnej rozmówczyni Richtera, aktorki z „Człowieka z żelaza”, Krystyny Jandy, na początku jej spotkania, oraz Andrzeja Wajdy z reportażystą niemiecko-francuskiej telewizji. Ich rozmowę kończy zmarły niedawno reżyser tym zdaniem: „Nie o taką Polskę walczyłem, …nie!”.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ta opowieść zaczyna się w pociągu. Jej autor Claus Richter wraca po ponad trzech dekadach do Polski. W latach 1981-1984 był warszawskim korespondentem wtedy zachodnioniemieckiej telewizji publicznej ARD. Ale, nie jedzie po to, by wspominać stan wojenny i ówczesną „zaryglowaną” Polskę. Jedzie, żeby pokazać francuskim i niemieckojęzycznym telewidzom kanału Arte (i nie tylko) dzisiejszą Polskę. Rozdartą, zagubioną, błądzącą bardziej niż wtedy…
Po prawdzie Richter pracował w międzyczasie w Nowym Jorku, w Singapurze, czy w Moskwie, ale, skoro kiedyś u nas był i świat zna, znaczy ekspert pierwszej klasy, który potrafi ocenić, co w polskiej trawie piszczy. A skoro potrafi, to i ocenia. Wtedy była rewolucja oddolna, która utorowała drogę do zjednoczenia Niemiec i upadku sowieckiej Rosji, niestety…
„Dziś znów, od nowa dochodzi do rewolucji, tym razem od góry… Wtedy ludzie walczyli o wolność, teraz wychodzą na ulice w jej obronie…” stwierdza, po czym sam siebie pyta, jak to możliwe, że do tego doszło? Odpowiedzi udziela mu już na wstępie Mateusz Kijowski, którego „najważniejszym zadaniem jest zjednoczenie osłabionej opozycji liberałów i lewicy”, oraz różni, polscy prominenci, zaangażowani w walce o zachowanie demokracji w naszym kraju. Na początek „total”: flagi, transparenty z napisami „Precz z faszyzmem”, skandowanie wolnościowych haseł, demonstrantki wołające po niemiecku do reportera: „Ich liebe Europa!”… - wszyscy, ramię w ramię, w jednej sprawie…
Wtedy był Komitet Obrony Robotników, dziś jest Komitet Obrony Demokracji
—wyjaśnia autor tego ponad 50 min. reportażu.
Ponad dwieście tysięcy ludzi przyszło na tę największą demonstrację w demokratycznej Polsce
—dorzuca.
Tak to dziś wygląda, prawie codziennie zbiera się na ulicach „nowoczesna, liberalna, otwarta na świat Polska”, kontynuuje Richter. Tych, którzy… „Obracają się przeciw dyktaturze jednego światopoglądu, jednej religii, jednej partii i jednego wodza”, tych, których „rząd określił, jako gorszy sort”, a którym „przedstawiciele Kościoła pokazują krzyż”. I znów transparent dla ilustracji, z tą różnicą, że razem z napisem: „Chrystus królem Polski”. Walczącym o demokrację nie brak dystansu i poczucia humoru. Maszerują z wiszącymi na sznurkach marionetkami prezydenta Andrzeja Dudy i premier Beaty Szydło, które trzyma kukła Jarosława Kaczyńskiego. Człowieka „nie władającego żadnym językiem obcym”, który „nigdy nie był za granicą” podkreśla autor. Jemu, Richterowi, też nie do śmiechu, sprawa jest w sumie tak poważna, że wstawił w to miejsce całą zwrotkę hymnu: „Jeszcze Polska nie zginęła…”, odśpiewanego przez uczestników masówki KOD-u. Tak też notabene zatytułował swój reportaż wyemitowany cztery dni temu: „Noch ist Polen nicht verloren - Dokumentation 15.11.2016”.
Kaczyński był kiedyś premierem, przez rok, jednakże został odwołany przez wyborców”, więc jak to się stało, że jest dziś tym wszechmogącym dyktatorem? - docieka wysłannik Arte. Wyjaśnia to m.in. Tomasz Lis, „znany dziennikarz TVP, przekształconej w „kanał propagandowy”, dlatego „musiał odejść”. Kaczyński ma teraz…
Więcej władzy niż Erdogan, Orban czy Putin
—wykłada Lis.
Może zrobić co chce, narusza prawo, narusza demokrację, narusza konstytucję - dorzuca kolejny rozmówca Richtera, kombatant Solidarności, eksprezydent Bronisław Komorowski. Wszelka krytyka, w tym ze strony Komisji UE tylko rozbawiła prezesa PiS. Z tej władzy „cieszy się” jedynie redaktor naczelny „Do Rzeczy”. Krótką wypowiedź Pawła Lisickiego, który nawiązał do kiepskiej spuścizny po koalicji PO-PSL, uzupełnia komentarz Richtera do pokazanych i cytowanych tytułów tego zacofanego tygodnika prawicy. Co innego w przypadku „Gazety Wyborczej”, gdzie bije „serce sprzeciwu” i „rewolty” obywateli.
Adam Michnik, ten, który „walczył całe życie”, nabiera dym w płuca z e-papierosa i rozwija się o „pełzającym zamachu stanu” i o „dławieniu demokracji”. Nie traci jednak nadziei, bo „na szczęście budzi się społeczeństwo obywatelskie”, które występuje przeciw „jednoznacznie antydemokratycznej, autorytarnej polityce rządu” PiS. Po nim głos zabiera szef „GW” Jarosław Kurski.
Teraz mamy zimną wojnę, werbalną
— mówi krótko, ale dosadnie. Na potwierdzenia jego słów, wklejka, m.in. z transparentem rozpostartym przez kibiców Legii na stadionie. Potem znów Michnik: że walczący o demokrację są zaprawieni w boju, że nie dadzą się zastraszyć, ani przekupić, zapewnia. Reporter Richter dał się zaprosić na kolegium redakcyjne „GW”, pokazał także obchody jubileuszu tej niezłomnej gazety. Aby nie było, że opiera się tylko na niej, poprosił też o komentarz Władysława Frasyniuka; Kaczyński to cynik bez żadnych ludzkich odruchów, Lech Wałęsa uczynił z niego polityka, a on teraz depcze go nogami… - scharakteryzował prezesa PiS były dysydent, czyli wie, co mówi.
Zgodnie z zasadami dramaturgii, nadeszła zatem pora, aby zasięgnąć opinii tego najważniejszego, samej „ikony Solidarności”. Najpierw jednak odautorskie wprowadzenie o zasługach Wałęsy oraz bezpodstawnych posądzeniach ze strony Kaczyńskiego, że…
Był agentem polskiego Stasi - czysta insynuacja, jednak polowanie na Wałęsę zostało rozpoczęte
—zagaja Richter pełniący w swym reportażu także rolę lektora.
Co powiedział mu Wałęsa? To, co powtarza w kraju codziennie, że przegonił Kaczyńskich, że to zemsta, potwarz, że tylko on miał idee i obalił, a teraz może być wojna domowa… - więc daruję sobie cytaty.
Porozmawiajmy o naszym tragicznym położeniu
—to już zachęta kolejnej rozmówczyni Richtera, aktorki z „Człowieka z żelaza”, Krystyny Jandy, na początku jej spotkania, oraz Andrzeja Wajdy z reportażystą niemiecko-francuskiej telewizji. Ich rozmowę kończy zmarły niedawno reżyser tym zdaniem: „Nie o taką Polskę walczyłem, …nie!”.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/316427-niemieckie-czolgi-i-piwo-czyli-jak-niemiec-uczy-polakow-demokracji-i-wierzy-w-odzyskanie-przez-nas-wolnosci-za-trzy-lata
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.