Od czasu, gdy Tomasz Lis w wulgarny sposób ubliżył publicznie Magdalenie Ogórek, minęły już niemal dwa tygodnie. Czekałem, czy przez ten czas pojawi się jakiś głos w obronie kobiecej godności ze strony tych, które nie mogą ścierpieć najmniejszego nawet afrontu wobec kobiet, czyli feministek. Na próżno, nie zabrała głosu ani Magdalena Środa, ani Kazimiera Szczuka, ani Monika Płatek ani żadna inna pani z owego fraucymeru.
CZYTAJ WIĘCEJ: Co lubi na Twitterze Tomasz Lis? Ten wpis jest poniżej jakiegokolwiek poziomu
W sumie nic w tym dziwnego, jeśli weźmie się pod uwagę, że idolką polskich feministek pozostaje Simone de Beavouir – autorka głośnej swego czasu książki „Trzecia płeć“. Dała się ona poznać jako żarliwa obrończyni praw kobiet tam, gdzie te prawa były naruszane, a jeszcze częściej tam, gdzie nie były naruszane. Obrona uciśnionych kobiet stała się jej życiową misją. Sama przez niemal pół wieku była partnerką życiową Jean-Paula Sartre’a. Ich brytyjski biograf Paul Johnson pisał:
A jednak ta kobieta, błyskotliwa i zdecydowana, stała się niewolnicą Sartre’a od pierwszej chwili, gdy się spotkali, i pozostała nią przez resztę swego życia, aż do jego zgonu. Służyła mu jako kochanka, kucharka, menadżer, żeńska obstawa i pielęgniarka, nie nabywając w jego życiu jakiegokolwiek statusu prawnego lub finansowego. (…) W annałach literatury było tylko kilka przypadków mężczyzn bardziej wykorzystujących kobiety. Jest to tym bardziej zastanawiające, że de Baeuvoir przez całe życie pozostawała feministką.
Sartre traktował ją jak szmatę, a ona mimo to gotowała mu posiłki, prała jego skarpetki, szyła bieliznę. Pełniła rolę jego impresario, sekretarki i księgowej. Kochanką bywała tylko wtedy, gdy nie miał akurat innej dziewczyny w łóżku. Johnson napisał, że Simone de Beavouir w swym życiu zdradziła wszystko, czego broniła we własnych książkach. Sama przyznała to zresztą w rozmowie z Anną Boschetti. Powiedziała, iż rzeczywiście dała sobie narzucić seksistowski podział obowiązków, ale tylko dlatego, że… to był przecież Sartre.
Zgodnie z tą logiką prawa kobiet idą w kąt, jeśli damski bokser i seksistowski macho to jeden z tych, za którymi feministki tak wzdychają. On ma prawo traktować kobiety jak szmaty i (no cóż, trudno) wszelkie zasady muszą temu ustąpić.
W Polsce z jednej strony feministki krzyczą, że nie będzie najmniejszego pobłażania dla publicznego poniżania godności kobiet, ale z drugiej kiedy dochodzi do tego (jak we wspomnianym przypadku Magdaleny Ogórek), nie pisną nawet słowem.
Lekcja Simone de Beavouir została dobrze odrobiona… to przecież Sartre…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/315780-kiedy-feministki-dopuszczaja-by-mezczyzna-ponizal-godnosc-kobiety