Pomysł ministra Antoniego Macierewicza, by w szkołach ponadpodstawowych wprowadzić przedmiot zwany kiedyś przysposobieniem obronnym, podoba mi się. Ale żeby wypalił, muszą zostać spełnione pewne warunki. Opozycja na pewno go będzie krytykować.
Linia tej krytyki jest w zasadzie jasna. Należy go obśmiać podobnie jak większość innych pomysłów Prawa i Sprawiedliwości. Dlaczego rechot jest właściwie jedyną bronią tych, którzy już nie rządzą? Ponieważ opozycja spod znaku Platformy i Nowoczesnej nie potrafi z powodów niedomagań intelektualnych przedstawicieli w mediach nic ciekawszego wymyślić. Dobitnym przykładem były wczorajsze wypowiedzi posła PO Michała Szczerby w programie u Adriana Klarenbacha. Po dłuższej tyradzie o wyższości zakupu mocno przepłaconych Caracali nad zdrowym rozsądkiem prowadzący zapytał go o to, dlaczego poprzednie rządy płaciły prawie dwukrotnie większe pieniądze za towar (w tym przypadku samoloty bojowe F-16) niż inne kraje?
Poseł Szczerba zapowietrzył się i nie wiedział jak sensownie odpowiedzieć. Podobnie będzie w przypadku oceny pomysłu wprowadzenia obowiązkowych zajęć z przysposobienia obronnego. Na pewno opozycjonistki wraz ze swymi kolegami będą przytaczać przykłady z czasów komuny jakim to absurdem była nauka tego przedmiotu. Sam pamiętam liczne anegdoty z wykładów mgr Leopolda Starosielca – zupaka z Armii Ludowej, który prowadził u nas w liceum lekcje p.o., ale to temat na osobny komentarz satyryczny. W tamtych czasach normalny uczeń nie cierpiał tych zajęć, ponieważ kojarzyły mu się z PRL-em i przymusową służbą w komunistycznym wojsku. Poza tym nie poszliśmy ani razu na strzelanie, a słuchanie w kółko o tym jak to należy się nakryć prześcieradłem i położyć pod ścianą budynku w razie wybuchu jądrowego, mogło rozśmieszyć i w końcu znudzić każdego fana wojska.
Jednak kiedy zajęcia takie będą prowadzić fachowcy z prawdziwego zdarzenia (wojskowi z doświadczeniem i pedagogicznym podejściem), lekcje przysposobienia obronnego na pewno wciągną wielu uczniów. Do tego obowiązkowa nauka strzelania z prawdziwej broni, wizyty na poligonach połączone z podstawami obsługi wojskowego sprzętu czy zajęcia sportowe uczynią ten przedmiot atrakcyjnym. Jesteśmy krajem frontowym, w którym w każdej chwili może wybuchnąć konflikt zbrojny nie wiadomo o jakim natężeniu. Mamy niedorozwiniętego cywilizacyjnie, stosunkowo prymitywnego sąsiada, na którego trzeba niewątpliwie uważać i zniechęcać go czym się da od agresywnych zapędów. Niestety położenia geostrategicznego się nie wybiera.
Dlatego nasza młodzież powinna umieć przed ukończeniem 18 roku życia znać podstawy obsługi broni i być choć wstępnie przygotowaną do poruszania się po polu bitwy.
Wszystko oczywiście zależeć będzie od jakości instruktorów, ale tych, mam nadzieję, tym razem ministerstwo obrony narodowej we współpracy z resortem szkolnictwa wybierze we właściwy sposób. To jest warunek sine qua non. Wtedy dopiero zajęcia z przysposobienia obronnego będą miały sens. Inaczej dajcie sobie spokój z tym pomysłem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/314599-przysposobienie-obronne-w-szkolach-to-pomysl-dobry-ale-zeby-wypalil-musza-zostac-spelnione-pewne-warunki
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.