W lutym 2014 roku sprawa trafiła ponownie na wokandę. Sąd Okręgowy w Gdańsku jednoznacznie podważył decyzję gdańskiej prokuratury. Sędzia Ilona Buła stwierdziła, że sprawa od samego początku miała niejednoznaczny charakter i kryły się za nią „podstępne” działania. Podkreśliła, że Prokuratura „przedwcześnie i zbyt pochopnie podjęła decyzję o umorzeniu śledztwa”. Zauważyła też, że prokurator Aleksandra Badtke nie przyjęła ekspertyz (m.in. biegłego sądowego powołanego przez ks. Bużana, który wykonał rzetelną opinię fonoskopijną) i przedwcześnie zamknęła sprawę. Nakazała więc ponownie rozpatrzyć sprawę, a z uwagi na istnienie dwóch sprzecznych ekspertyz, nakazała powołanie trzeciego eksperta. Wszystko wskazywało na to, że nadeszła wreszcie szansa na sprawiedliwość i ponowne zbadanie sprawy.
Trzecią opinię fonoskopijną miał wydać Instytut Prof. Jana Sehna w Krakowie. Na ekspertyzę kazał czekać aż półtora roku, co w przypadku księdza odsuniętego od posługi kapłańskiej było wyjątkowo długim czasem. Biegli z Instytutu stwierdzili, że nie można wydać ostatecznej opinii, ponieważ nie ma oryginalnych nagrań! Dlaczego ich nie ma? Ponieważ zagubiła je prokuratura! Eksperci uznali też, że mają za mało materiału porównawczego. Ks. Bużan zwrócił się więc do gdańskiej prokuratury o dostarczenie materiału z głosem nagranej dziewczyny, ale wniosek odrzucono. Instytut nie pofatygował się także, by wezwać dziewczynę w celu porównania głosu. Sprawie „ukręcono łeb” w dyplomatyczny sposób. Biegli stwierdzili, że występują charakterystyczne cechu głosu, ale otrzymano zbyt mało materiału, by wydać jednoznaczną opinię.
Gołym okiem widać, że nie dokonano wszystkiego, by zidentyfikować głos. Ks. Bużan wraz ze swoimi prawnikami próbował drążyć temat. Można było wezwać Aleksandrę M. w celu rozpoznania głosu. Wnioskowano także o konfrontację biegłych. Zgłoszono prokuratorowi szereg uwag, prosząc by krakowski instytut uzasadnił swoje zaniechania. Bezskutecznie! Sprawę kolejny raz umorzono!
Ks. Mirosław Bużan zwrócił się więc do Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i do Prokuratora Krajowego Bogdana Święczkowskiego. Miesiąc temu otrzymał odpowiedź od prok. Małgorzaty Słowińskiej z Prokuratury Okręgowej w Katowicach, gdzie pismo ks. Bużana trafiło z PK. Prokuratura poinformowała, że przekazała sprawę do zbadania w Prokuraturze Regionalnej w Gdańsku. Tak oto dramatyczna historia zatoczyła koło. Gdańsk będzie „prześwietlać” własne błędy.
To jednak nie koniec problemów kapłana z Bojana. Bolesław Senyszyn skierował do sądu wniosek o odszkodowanie w wysokości 170 tysięcy złotych. Twierdzi, że w prasie pojawiały się nieprzychylne artykuły na temat Aleksandry M., co „naraziło ją na utratę dobrego imienia i zaufania”. Jako przykład podaje artykuł okładkowy tygodnika „wSieci”. Dlaczego nęka o to księdza a nie redakcję? Czyżby miał jednak świadomość, że w tekście nie ma żadnych przekłamań i wchodząc na drogę sądową jedynie pogrąży swoją klientkę?
Ks. Mirosław Bużan woła o sprawiedliwość już 6 lat. Stracił dobre imię i został odsunięty od możliwości sprawowania posługi kapłańskiej. Przez cały ten czas żyje „na wygnaniu” i czeka aż prawda wyjdzie na jaw.
Moje kapłaństwo legło w gruzach, opinia zszargana. Ksiądz arcybiskup mówi, żebym zgłosił się na rozmowę jak mnie oczyszczą. Gdzie mam szukać pomocy i sprawiedliwości?
— mówi portalowi wPolityce.pl
Czy zniszczony przez wymiar sprawiedliwości ksiądz może wreszcie liczyć na rzetelne śledztwo?
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W lutym 2014 roku sprawa trafiła ponownie na wokandę. Sąd Okręgowy w Gdańsku jednoznacznie podważył decyzję gdańskiej prokuratury. Sędzia Ilona Buła stwierdziła, że sprawa od samego początku miała niejednoznaczny charakter i kryły się za nią „podstępne” działania. Podkreśliła, że Prokuratura „przedwcześnie i zbyt pochopnie podjęła decyzję o umorzeniu śledztwa”. Zauważyła też, że prokurator Aleksandra Badtke nie przyjęła ekspertyz (m.in. biegłego sądowego powołanego przez ks. Bużana, który wykonał rzetelną opinię fonoskopijną) i przedwcześnie zamknęła sprawę. Nakazała więc ponownie rozpatrzyć sprawę, a z uwagi na istnienie dwóch sprzecznych ekspertyz, nakazała powołanie trzeciego eksperta. Wszystko wskazywało na to, że nadeszła wreszcie szansa na sprawiedliwość i ponowne zbadanie sprawy.
Trzecią opinię fonoskopijną miał wydać Instytut Prof. Jana Sehna w Krakowie. Na ekspertyzę kazał czekać aż półtora roku, co w przypadku księdza odsuniętego od posługi kapłańskiej było wyjątkowo długim czasem. Biegli z Instytutu stwierdzili, że nie można wydać ostatecznej opinii, ponieważ nie ma oryginalnych nagrań! Dlaczego ich nie ma? Ponieważ zagubiła je prokuratura! Eksperci uznali też, że mają za mało materiału porównawczego. Ks. Bużan zwrócił się więc do gdańskiej prokuratury o dostarczenie materiału z głosem nagranej dziewczyny, ale wniosek odrzucono. Instytut nie pofatygował się także, by wezwać dziewczynę w celu porównania głosu. Sprawie „ukręcono łeb” w dyplomatyczny sposób. Biegli stwierdzili, że występują charakterystyczne cechu głosu, ale otrzymano zbyt mało materiału, by wydać jednoznaczną opinię.
Gołym okiem widać, że nie dokonano wszystkiego, by zidentyfikować głos. Ks. Bużan wraz ze swoimi prawnikami próbował drążyć temat. Można było wezwać Aleksandrę M. w celu rozpoznania głosu. Wnioskowano także o konfrontację biegłych. Zgłoszono prokuratorowi szereg uwag, prosząc by krakowski instytut uzasadnił swoje zaniechania. Bezskutecznie! Sprawę kolejny raz umorzono!
Ks. Mirosław Bużan zwrócił się więc do Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i do Prokuratora Krajowego Bogdana Święczkowskiego. Miesiąc temu otrzymał odpowiedź od prok. Małgorzaty Słowińskiej z Prokuratury Okręgowej w Katowicach, gdzie pismo ks. Bużana trafiło z PK. Prokuratura poinformowała, że przekazała sprawę do zbadania w Prokuraturze Regionalnej w Gdańsku. Tak oto dramatyczna historia zatoczyła koło. Gdańsk będzie „prześwietlać” własne błędy.
To jednak nie koniec problemów kapłana z Bojana. Bolesław Senyszyn skierował do sądu wniosek o odszkodowanie w wysokości 170 tysięcy złotych. Twierdzi, że w prasie pojawiały się nieprzychylne artykuły na temat Aleksandry M., co „naraziło ją na utratę dobrego imienia i zaufania”. Jako przykład podaje artykuł okładkowy tygodnika „wSieci”. Dlaczego nęka o to księdza a nie redakcję? Czyżby miał jednak świadomość, że w tekście nie ma żadnych przekłamań i wchodząc na drogę sądową jedynie pogrąży swoją klientkę?
Ks. Mirosław Bużan woła o sprawiedliwość już 6 lat. Stracił dobre imię i został odsunięty od możliwości sprawowania posługi kapłańskiej. Przez cały ten czas żyje „na wygnaniu” i czeka aż prawda wyjdzie na jaw.
Moje kapłaństwo legło w gruzach, opinia zszargana. Ksiądz arcybiskup mówi, żebym zgłosił się na rozmowę jak mnie oczyszczą. Gdzie mam szukać pomocy i sprawiedliwości?
— mówi portalowi wPolityce.pl
Czy zniszczony przez wymiar sprawiedliwości ksiądz może wreszcie liczyć na rzetelne śledztwo?
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/313204-tylko-u-nas-porazajaca-historia-ksiedza-zniszczonego-przez-pomorska-prokurature-dowody-niewinnosci-zagubiono-prokurator-awansowala?strona=2