Niedawno jeden z najinteligentniejszych polskich hierarchów w rozmowie zamkniętym gronie odniósł się do wątku cichej inwazji światopoglądowej lewicy.
Kiedyś – opowiadał – jeszcze cztery, pięć lat temu na lekcjach religii podejście Kościoła do homoseksualizmu nie wywoływało protestu. Teraz katecheci opowiadają, że także w małych miejscowościach, gdy ten temat zostaje poruszony, natychmiast odzywają się głosy, że co nam oni przeszkadzają, niech sobie żyją po swojemu, oni też mają prawo do szczęścia. To pokazuje – dowodził słusznie hierarcha – jakie postępy poczyniła lewica w zaszczepianiu swoich poglądów, przemycaniu ich ludziom do głów.
Traf chciał, że już kilka dni po tamtej rozmowie dostałem klarowny przykład tego procesu, gdy ostrą dyskusję w sieci wywołał bardzo ciekawy tekst prof. Zbigniewa Stawrowskiego, opublikowany w „Plusie-Minusie”: „Klaps to obowiązek rodziców”. Tekst zaczyna się tak:
Sensem rodzicielstwa jest wspieranie dziecka na jego drodze dorastania ku odpowiedzialnej wolności. Symbolem takich właśnie rodzicielskich działań jest przysłowiowy klaps, który nie jest żadnym biciem, nie jest nawet czymś szkodliwym, lecz – przeciwnie – jest czynem o wysokiej wartości wychowawczej i dlatego zasługuje wręcz na pochwałę.
Jak nietrudno sobie wyobrazić, już sam wstęp mógł wywołać wściekłość lewicy. Mało kto zresztą zadał sobie trud zgłębienia argumentacji prof. Stawrowskiego i odniesienia się do problemu dziecięcej dojrzałości oraz odpowiedzialności rodziców. Zamiast tego dyskusja potoczyła się według łatwego do przewidzenia schematu, do lat narzucanego przez lewicę. Zaskakujące i niepokojące było natomiast to, że po raz pierwszy na taką skalę lewackie schematy w postaci gotowych do powielenia fraz przytaczały także osoby uważające się za konserwatystów lub zwolenników prawicy. Trudno zinterpretować to inaczej niż jako cichy sukces lewicy, która zatruła wiele umysłów swoimi tezami.
Działa tutaj dodatkowo ten sam mechanizm co na innych polach, gdzie lewica odnosi sukcesy. Mechanizm polega na przemycaniu swoich poglądów i rozwiązań pod pozorem „obiektywnych” i „skutecznych” działań, które nie mają żadnej ideologicznej łatki – podczas gdy w istocie są ideologią dogłębnie przesycone. Tak jest choćby z urbanistyką, sekowaniem samochodów z centrów miast – o czym wielokrotnie pisałem. W sprawie metod wychowawczych lewica działa identycznie.
Jej pierwszym i podstawowym sukcesem, bez którego nie mogłaby posuwać się dalej, jest zasianie w ludziach, również uważających się za „prawicowców” przeświadczenia, że zagadnienie jest ideologicznie neutralne. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie: jest to spór w minimalnym albo nawet zerowym stopniu pragmatyczny, nie do rozstrzygnięcia na podstawie badań – za to w pełni aksjologiczny. Jego istotą nie jest to, czy mamy pozwalać na dawanie klapsów czy ich zakazywać lub je potępiać a priori i w każdej sytuacji. Jego istotą jest relacja rodzic-dziecko i status dzieci w ogóle. Lewica chce od dawna osiągnąć dwa cele: po pierwsze – sprawić, aby relacja rodzic-dziecko stała się „partnerska”, czyli równorzędna; po drugie – przekonać nas, że dziecko jest równie dojrzałe co dorośli, tylko inaczej.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Niedawno jeden z najinteligentniejszych polskich hierarchów w rozmowie zamkniętym gronie odniósł się do wątku cichej inwazji światopoglądowej lewicy.
Kiedyś – opowiadał – jeszcze cztery, pięć lat temu na lekcjach religii podejście Kościoła do homoseksualizmu nie wywoływało protestu. Teraz katecheci opowiadają, że także w małych miejscowościach, gdy ten temat zostaje poruszony, natychmiast odzywają się głosy, że co nam oni przeszkadzają, niech sobie żyją po swojemu, oni też mają prawo do szczęścia. To pokazuje – dowodził słusznie hierarcha – jakie postępy poczyniła lewica w zaszczepianiu swoich poglądów, przemycaniu ich ludziom do głów.
Traf chciał, że już kilka dni po tamtej rozmowie dostałem klarowny przykład tego procesu, gdy ostrą dyskusję w sieci wywołał bardzo ciekawy tekst prof. Zbigniewa Stawrowskiego, opublikowany w „Plusie-Minusie”: „Klaps to obowiązek rodziców”. Tekst zaczyna się tak:
Sensem rodzicielstwa jest wspieranie dziecka na jego drodze dorastania ku odpowiedzialnej wolności. Symbolem takich właśnie rodzicielskich działań jest przysłowiowy klaps, który nie jest żadnym biciem, nie jest nawet czymś szkodliwym, lecz – przeciwnie – jest czynem o wysokiej wartości wychowawczej i dlatego zasługuje wręcz na pochwałę.
Jak nietrudno sobie wyobrazić, już sam wstęp mógł wywołać wściekłość lewicy. Mało kto zresztą zadał sobie trud zgłębienia argumentacji prof. Stawrowskiego i odniesienia się do problemu dziecięcej dojrzałości oraz odpowiedzialności rodziców. Zamiast tego dyskusja potoczyła się według łatwego do przewidzenia schematu, do lat narzucanego przez lewicę. Zaskakujące i niepokojące było natomiast to, że po raz pierwszy na taką skalę lewackie schematy w postaci gotowych do powielenia fraz przytaczały także osoby uważające się za konserwatystów lub zwolenników prawicy. Trudno zinterpretować to inaczej niż jako cichy sukces lewicy, która zatruła wiele umysłów swoimi tezami.
Działa tutaj dodatkowo ten sam mechanizm co na innych polach, gdzie lewica odnosi sukcesy. Mechanizm polega na przemycaniu swoich poglądów i rozwiązań pod pozorem „obiektywnych” i „skutecznych” działań, które nie mają żadnej ideologicznej łatki – podczas gdy w istocie są ideologią dogłębnie przesycone. Tak jest choćby z urbanistyką, sekowaniem samochodów z centrów miast – o czym wielokrotnie pisałem. W sprawie metod wychowawczych lewica działa identycznie.
Jej pierwszym i podstawowym sukcesem, bez którego nie mogłaby posuwać się dalej, jest zasianie w ludziach, również uważających się za „prawicowców” przeświadczenia, że zagadnienie jest ideologicznie neutralne. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie: jest to spór w minimalnym albo nawet zerowym stopniu pragmatyczny, nie do rozstrzygnięcia na podstawie badań – za to w pełni aksjologiczny. Jego istotą nie jest to, czy mamy pozwalać na dawanie klapsów czy ich zakazywać lub je potępiać a priori i w każdej sytuacji. Jego istotą jest relacja rodzic-dziecko i status dzieci w ogóle. Lewica chce od dawna osiągnąć dwa cele: po pierwsze – sprawić, aby relacja rodzic-dziecko stała się „partnerska”, czyli równorzędna; po drugie – przekonać nas, że dziecko jest równie dojrzałe co dorośli, tylko inaczej.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/308685-w-obronie-klapsa-to-nie-jest-zadna-porazka-wychowawcza