Do dziennikarzy wyszła też mama organizatorki kiermaszu.
Kochana córeczko, chciałam ci powiedzieć, że bardzo cię przepraszam za moją pierwszą reakcję. Będąc jeszcze w szpitalu powiedziałam, że bardzo narozrabiałaś. Teraz chcę powiedzieć, żeby wszyscy słyszeli, że pięknie narozrabiałaś
— powiedziała.
Jak dodała, osoby chore i cierpiące, szczególnie te, które zmagają się z bólem, nie mogą tracić nadziei.
Ja wiem, że nie jestem sama, jest nas dużo. I oprócz codziennego cierpienia, zmagamy się z bezdusznością i nieudolnością służby zdrowia i urzędów orzeczniczych. Łączę się z tymi wszystkimi osobami, chciałam się z nimi podzielić tą nadzieją, którą dała mi moja córka, którą ja straciłam, a ona nie
— powiedziała.
Kobieta podziękowała wszystkim uczestnikom akcji.
Bardzo dziękuję, bardzo się cieszę, jestem oszołomiona
— przyznała.
Ojciec Asi powiedział dziennikarzom, że mama dziewczynki jest cały czas diagnozowana i leczona. Przyznał, że jest dumny z pomysłu córki.
Myślałem, że skończy się to na sąsiedzkim kiermaszu, a nie na ogólnopolskiej akcji. Cieszy, że ludzie widzą konieczność pomocy chorym osobom
— powiedział.
Gdy żona zaczęła chorować, to była epilepsja lekooporna, do tego doszły problemy ze wzrokiem, kłopoty z kręgosłupem. Ania przeszła jedną operację, czekają ją jeszcze przynajmniej dwie operacje na kręgosłup, a także kolejne badania. Trudno jest powiedzieć, ile będzie kosztowało leczenie. Tymczasem ZUS odmówił Ani renty
— dodał.
Uczestnicy kiermaszu mówili PAP, że po zobaczeniu w internecie, w prasie lub telewizji ogłoszenia dziewczynki nie wyobrażali sobie, by można było nie przyjść i nie pomóc Asi i jej mamie.
Jesteśmy mieszkańcami osiedla Batorego, to jest nasza sąsiadka z klatki obok. Przynieśliśmy trochę gadżetów do sprzedania, skombinowaliśmy stoliki, teraz włączamy się też finansowo - syn kupił koszulkę Lecha Poznań
— powiedziała PAP jedna z uczestniczek kiermaszu.
Do rodziców Asi zgłosili się w sobotę m.in. poznańscy strażacy.
Usłyszeliśmy o tym, że dziewczynka sprzedaje swoje zabawki, żeby pomóc matce. To dziecko jest wzorem - mały urwis, który musi być dorosły. To co mogliśmy, zebraliśmy we własnym zakresie i przywieźliśmy żeby przekazać
— powiedział PAP strażak Bartosz Suski.
lap/PAP/polsatnews.pl
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Do dziennikarzy wyszła też mama organizatorki kiermaszu.
Kochana córeczko, chciałam ci powiedzieć, że bardzo cię przepraszam za moją pierwszą reakcję. Będąc jeszcze w szpitalu powiedziałam, że bardzo narozrabiałaś. Teraz chcę powiedzieć, żeby wszyscy słyszeli, że pięknie narozrabiałaś
— powiedziała.
Jak dodała, osoby chore i cierpiące, szczególnie te, które zmagają się z bólem, nie mogą tracić nadziei.
Ja wiem, że nie jestem sama, jest nas dużo. I oprócz codziennego cierpienia, zmagamy się z bezdusznością i nieudolnością służby zdrowia i urzędów orzeczniczych. Łączę się z tymi wszystkimi osobami, chciałam się z nimi podzielić tą nadzieją, którą dała mi moja córka, którą ja straciłam, a ona nie
— powiedziała.
Kobieta podziękowała wszystkim uczestnikom akcji.
Bardzo dziękuję, bardzo się cieszę, jestem oszołomiona
— przyznała.
Ojciec Asi powiedział dziennikarzom, że mama dziewczynki jest cały czas diagnozowana i leczona. Przyznał, że jest dumny z pomysłu córki.
Myślałem, że skończy się to na sąsiedzkim kiermaszu, a nie na ogólnopolskiej akcji. Cieszy, że ludzie widzą konieczność pomocy chorym osobom
— powiedział.
Gdy żona zaczęła chorować, to była epilepsja lekooporna, do tego doszły problemy ze wzrokiem, kłopoty z kręgosłupem. Ania przeszła jedną operację, czekają ją jeszcze przynajmniej dwie operacje na kręgosłup, a także kolejne badania. Trudno jest powiedzieć, ile będzie kosztowało leczenie. Tymczasem ZUS odmówił Ani renty
— dodał.
Uczestnicy kiermaszu mówili PAP, że po zobaczeniu w internecie, w prasie lub telewizji ogłoszenia dziewczynki nie wyobrażali sobie, by można było nie przyjść i nie pomóc Asi i jej mamie.
Jesteśmy mieszkańcami osiedla Batorego, to jest nasza sąsiadka z klatki obok. Przynieśliśmy trochę gadżetów do sprzedania, skombinowaliśmy stoliki, teraz włączamy się też finansowo - syn kupił koszulkę Lecha Poznań
— powiedziała PAP jedna z uczestniczek kiermaszu.
Do rodziców Asi zgłosili się w sobotę m.in. poznańscy strażacy.
Usłyszeliśmy o tym, że dziewczynka sprzedaje swoje zabawki, żeby pomóc matce. To dziecko jest wzorem - mały urwis, który musi być dorosły. To co mogliśmy, zebraliśmy we własnym zakresie i przywieźliśmy żeby przekazać
— powiedział PAP strażak Bartosz Suski.
lap/PAP/polsatnews.pl
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/307064-zorganizowala-kiermasz-by-pomoc-chorej-mamie-ale-takiego-zainteresowania-8-latka-sie-nie-spodziewala-zobacz-zdjecia?strona=2