Newsem, który niczym rój Perseid przemknął niedawno przez nasze media (i tak samo szybko zniknął), była sensacyjna informacja o tym, że Rosja rozpoczęła instalowanie zasieków z drutu kolczastego, na granicy między Polską a Obwodem Kaliningradzkim. Jest wielce prawdopodobne, że plan odgrodzenia Kaliningradu od Polski mógł mieć związek z niedawną deklaracją Kazimierza Kutza. Przypomnijmy: Kutz w wywiadzie dla „Newsweeka” oświadczył, że „gdyby był młodszy, to dałby z Polski dyla”. Dodał, że nie godzi się z obecną sytuacją w kraju i może „albo się buntować, albo spie….ać”. Nie ma wątpliwości, że gdyby Kutz – pewnego pięknego dnia – postanowił spie….ić przez zieloną granicę, uruchomiłby lawinę. I nietrudno się domyśleć, jaki kraj docelowy lawina ta by wybrała… Ja drugoj takoj strany nie znaju. Najwidoczniej tego właśnie wystraszyli się Rosjanie: fali polskich uchodźców spie……ących masowo do Kaliningradu.
Wyobraźmy sobie ten tłum migrantów (polskich aktorów, piosenkarzy, modelek), wędrujący pod jesiennym słońcem do lepszego życia w Obwodzie Kaliningradzkim – słynącym z kultury, demokracji i rakiet Iskander. Wszyscy ci artyści, maszerujący przez ruskie chaszcze, nie jeden raz skarżyli się zachodnim mediom na mękę bytowania w Polsce pod faszystowskim butem. Czy można się dziwić, że teraz – obawiając się zemsty reżimu – pękli i za przykładem Kutza, podążają na północ, ku jutrzence wolności? Wystarczyłaby im tylko iskra. Jakaś powakacyjna refleksja Jarosława Kaczyńskiego lub wezwanie Tomasza Arabskiego do prokuratury i lawina by ruszyła! Widzimy teraz, jak brzemienne w skutkach mogłoby być wezwanie Kutza do spie…..nia z Polski. Rosjanie w pierwszej chwili pomyśleli więc, że trzeba ratować Obwód przed zalewem uchodźców. Nikt lepiej od nich nie wie, co czuje człowiek prześladowany, któremu wyrywa się paznokcie, lub zaszywa żywego kota w brzuchu.
Oczywiście – w gronie uchodźców nie brakło by polityków. Na przykład Ryszarda Petru. Wszak państwo polskie to – według niego – „tak naprawdę państwo sowieckie”. Zatem wybór między polskim ZSRR a putinowską Rosją byłby prosty: to tak jakby wybierać między dżumą a dysleksją. Czy na los migranta szukającego zaczepienia w Rosji – tej ostoi demokracji i wolnego sądownictwa – zdecydowałby się profesor Andrzej Rzepliński? Trudne pytanie, niedawno stwierdził on, że jego Trybunał stał się ofiarą „wojny hybrydowej”. Ja na miejscu pana prezesa i posła Petru bym się nie wahał. Argumentów za opuszczeniem Polski jest dużo: „Państwo sowieckie”, „wojna hybrydowa”, „planowane aresztowania”, „tortury”, „ćwiartowanie Michnika i Lisa”… Po wypowiedziach Kutza na temat Polski wyjście jest tylko jedno: Panie i panowie, sp…..amy!
Oczywiście, gdyby wszyscy ci artyści „wymigrowali” na północ, życie polityczne w kraju stałoby się nudne i bezbarwne, a rząd i partia rządząca straciliby potężne narzędzie promocji: Wszak co najmniej od roku wiadomo, że inwektywy opozycji są całkowicie przeciw-skuteczne i przysparzają atakowanej władzy popularności.
Tu mała dygresja. Dlaczego akurat aktorzy (piosenkarze, modelki) – spośród tylu innych profesji – mają być jakoś szczególnie namaszczeni do ról autorytetów w sprawach polityki, ekonomii, czy Trybunału Konstytucyjnego? Temat wymaga głębszego zastanowienia.
W szafie, pod bielizną, trzymam (prawie mi dziś niepotrzebny) dyplom aktora dramatu. W dawnych, dobrych (dla teatru) czasach – kiedy jeszcze parałem się tym zawodem – powszechnie uważano, że „aktor jest od grania, jak d..a od sr..ia” (excussez le mot, ale sami aktorzy tak wtedy o sobie mówili). Było to słuszne podejście. Odkryty już dawno temu „paradoks aktora” polega – w największym skrócie – na tym, że „aktor jest prawdziwy wtedy, gdy udaje”. W praktyce wygląda to tak, że aktor uwodzi widza autentyzmem i uczciwością dzięki… swej scenicznej „sztuczności” (czyli grze). Osiąga on to utożsamiając się w pełni z cudzym tekstem i z wymyśloną postacią. Ów paradoks świetnie wyraził Zygmunt Krasiński: „Przez ciebie płynie strumień piękności, ale ty nie jesteś pięknością…” Lecz prawdą jest też i to, że dopóki aktor panuje – zawodowo – nad rolą i nad swoją psychiką, dopóty nie grozi mu „artystyczne kłamstwo”. Aktor rzemieślnik – profesjonalista w swoim fachu – nigdy nie popadnie w fałsz narcyzmu, bo na scenie jest w pracy. Kończy pracę, wraca do domu, je kolację, idzie spać – jak Gustaw Holoubek, jak Andrzej Szczepkowski. Sytuacja zmienia się rozpaczliwie w przypadku, kiedy mamy do czynienia z aktorem o osobowości chwiejnej emocjonalnie: egzaltowanym i skłonnym do megalomanii. Długoletnie granie cudzych tekstów (oraz odtwarzanie obcych mu stanów emocjonalnych) może zrodzić w nim potrzebę (kompleks) wypowiedzenia się „po swojemu”. Taki aktor chce (wreszcie!) „stać się sobą”, chce przemówić „własnym tekstem”. I jeśli w tym momencie zdarzy mu się „flirt z polityką” (np. pozwolą mu wejść w rolę komentatora wydarzeń), wówczas zaczyna imitować słowa i namiętności swoich partyjnych mentorów (np. Adama Szejnfelda).
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Newsem, który niczym rój Perseid przemknął niedawno przez nasze media (i tak samo szybko zniknął), była sensacyjna informacja o tym, że Rosja rozpoczęła instalowanie zasieków z drutu kolczastego, na granicy między Polską a Obwodem Kaliningradzkim. Jest wielce prawdopodobne, że plan odgrodzenia Kaliningradu od Polski mógł mieć związek z niedawną deklaracją Kazimierza Kutza. Przypomnijmy: Kutz w wywiadzie dla „Newsweeka” oświadczył, że „gdyby był młodszy, to dałby z Polski dyla”. Dodał, że nie godzi się z obecną sytuacją w kraju i może „albo się buntować, albo spie….ać”. Nie ma wątpliwości, że gdyby Kutz – pewnego pięknego dnia – postanowił spie….ić przez zieloną granicę, uruchomiłby lawinę. I nietrudno się domyśleć, jaki kraj docelowy lawina ta by wybrała… Ja drugoj takoj strany nie znaju. Najwidoczniej tego właśnie wystraszyli się Rosjanie: fali polskich uchodźców spie……ących masowo do Kaliningradu.
Wyobraźmy sobie ten tłum migrantów (polskich aktorów, piosenkarzy, modelek), wędrujący pod jesiennym słońcem do lepszego życia w Obwodzie Kaliningradzkim – słynącym z kultury, demokracji i rakiet Iskander. Wszyscy ci artyści, maszerujący przez ruskie chaszcze, nie jeden raz skarżyli się zachodnim mediom na mękę bytowania w Polsce pod faszystowskim butem. Czy można się dziwić, że teraz – obawiając się zemsty reżimu – pękli i za przykładem Kutza, podążają na północ, ku jutrzence wolności? Wystarczyłaby im tylko iskra. Jakaś powakacyjna refleksja Jarosława Kaczyńskiego lub wezwanie Tomasza Arabskiego do prokuratury i lawina by ruszyła! Widzimy teraz, jak brzemienne w skutkach mogłoby być wezwanie Kutza do spie…..nia z Polski. Rosjanie w pierwszej chwili pomyśleli więc, że trzeba ratować Obwód przed zalewem uchodźców. Nikt lepiej od nich nie wie, co czuje człowiek prześladowany, któremu wyrywa się paznokcie, lub zaszywa żywego kota w brzuchu.
Oczywiście – w gronie uchodźców nie brakło by polityków. Na przykład Ryszarda Petru. Wszak państwo polskie to – według niego – „tak naprawdę państwo sowieckie”. Zatem wybór między polskim ZSRR a putinowską Rosją byłby prosty: to tak jakby wybierać między dżumą a dysleksją. Czy na los migranta szukającego zaczepienia w Rosji – tej ostoi demokracji i wolnego sądownictwa – zdecydowałby się profesor Andrzej Rzepliński? Trudne pytanie, niedawno stwierdził on, że jego Trybunał stał się ofiarą „wojny hybrydowej”. Ja na miejscu pana prezesa i posła Petru bym się nie wahał. Argumentów za opuszczeniem Polski jest dużo: „Państwo sowieckie”, „wojna hybrydowa”, „planowane aresztowania”, „tortury”, „ćwiartowanie Michnika i Lisa”… Po wypowiedziach Kutza na temat Polski wyjście jest tylko jedno: Panie i panowie, sp…..amy!
Oczywiście, gdyby wszyscy ci artyści „wymigrowali” na północ, życie polityczne w kraju stałoby się nudne i bezbarwne, a rząd i partia rządząca straciliby potężne narzędzie promocji: Wszak co najmniej od roku wiadomo, że inwektywy opozycji są całkowicie przeciw-skuteczne i przysparzają atakowanej władzy popularności.
Tu mała dygresja. Dlaczego akurat aktorzy (piosenkarze, modelki) – spośród tylu innych profesji – mają być jakoś szczególnie namaszczeni do ról autorytetów w sprawach polityki, ekonomii, czy Trybunału Konstytucyjnego? Temat wymaga głębszego zastanowienia.
W szafie, pod bielizną, trzymam (prawie mi dziś niepotrzebny) dyplom aktora dramatu. W dawnych, dobrych (dla teatru) czasach – kiedy jeszcze parałem się tym zawodem – powszechnie uważano, że „aktor jest od grania, jak d..a od sr..ia” (excussez le mot, ale sami aktorzy tak wtedy o sobie mówili). Było to słuszne podejście. Odkryty już dawno temu „paradoks aktora” polega – w największym skrócie – na tym, że „aktor jest prawdziwy wtedy, gdy udaje”. W praktyce wygląda to tak, że aktor uwodzi widza autentyzmem i uczciwością dzięki… swej scenicznej „sztuczności” (czyli grze). Osiąga on to utożsamiając się w pełni z cudzym tekstem i z wymyśloną postacią. Ów paradoks świetnie wyraził Zygmunt Krasiński: „Przez ciebie płynie strumień piękności, ale ty nie jesteś pięknością…” Lecz prawdą jest też i to, że dopóki aktor panuje – zawodowo – nad rolą i nad swoją psychiką, dopóty nie grozi mu „artystyczne kłamstwo”. Aktor rzemieślnik – profesjonalista w swoim fachu – nigdy nie popadnie w fałsz narcyzmu, bo na scenie jest w pracy. Kończy pracę, wraca do domu, je kolację, idzie spać – jak Gustaw Holoubek, jak Andrzej Szczepkowski. Sytuacja zmienia się rozpaczliwie w przypadku, kiedy mamy do czynienia z aktorem o osobowości chwiejnej emocjonalnie: egzaltowanym i skłonnym do megalomanii. Długoletnie granie cudzych tekstów (oraz odtwarzanie obcych mu stanów emocjonalnych) może zrodzić w nim potrzebę (kompleks) wypowiedzenia się „po swojemu”. Taki aktor chce (wreszcie!) „stać się sobą”, chce przemówić „własnym tekstem”. I jeśli w tym momencie zdarzy mu się „flirt z polityką” (np. pozwolą mu wejść w rolę komentatora wydarzeń), wówczas zaczyna imitować słowa i namiętności swoich partyjnych mentorów (np. Adama Szejnfelda).
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/305283-falszywy-alarm
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.