Od miesięcy śledzę uważnie posunięcia ks. Jacka Międlara. Przyglądałem się jego duszpasterstwu we Wrocławiu. Znam jego zaangażowanie w życie parafii św. Anny na Oporowie we Wrocławiu i dobro, które stało się za jego udziałem. Nie mam wątpliwości, że duszpasterze powinni wchodzić z Ewangelią w różne, czasem skrajne środowiska. ONR, kibice potrzebują duszpasterstwa i - podobnie jak inne środowiska - mają do niego pełne prawo.
Przyglądam się uważnie publicznej dyskusji wokół posługi duszpasterza ONR. Znam głos Kościoła i przełożonych zakonu. Dostrzegam też jak zaciekle zwalcza młodego kapłana Gazeta Wyborcza, jak nie przebiera w słowach o nim Tomasz Lis. Słuchałem też wypowiedzi Janka Pospieszalskiego, który staje publicznie w obronie ks. Jacka, nie widząc w jego nauczaniu nic, co byłoby niezgodnie z Magisterium.
Jedni odsądzają ks. Jacka od czci i wiary, drudzy robią z niego męczennika, jedni w jego słowach widzą podział, nienawiść, brunatną ideologię, drudzy - Ewangelię. Oliwy do ognia dolewa sam kapłan, zamieszczając publicznie kolejne kontrowersyjne komentarze.
W całej zawierusze umyka jednak to, co najważniejsze – przyszłość kapłaństwa ks. Jacka. I napiszę wprost - martwię się o niego. Z każdym dniem coraz bardziej. Wydarzenia ostatnich miesięcy historię barwnej posługi ks. Międlara w trudnym środowisku zdewaluowały do klasycznego przykładu, jakich w Kościele znamy dziesiątki – powolnego wyłączania się ze wspólnoty.
Kluczowe znaczenie ma tu relacja młodego duchownego z zakonem i przełożonymi ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy. Nie idzie o poglądy ks. Jacka, ale o śluby, które złożył w Zgromadzeniu. W kwietniu ks. Jacek otrzymał całkowity zakaz „wszelkiej aktywności w środkach masowego przekazu, w tym w środkach elektronicznych”. Od tego czasu duchowny wiele razy – mimo kolejnych napomnień - łamał ślub posłuszeństwa.
Nie wiem, czy przełożeni mają rację czy nie. Ale wiem, że ten kto nie przyjmuje posłuszeństwa we wspólnocie zakonnej, ten nie rozumie istoty bycia w zakonie. Nieprzekonanych odsyłam do biografii o. Pio, o. Maksymiliana Kolbego i setek innych świętych. Św. Maksymilian może także pomóc zrozumieć, o co chodzi z posłuszeństwem zakonnym, a także jaka jest jego siła w drodze do świętości, czyli w drodze do Chrystusa. Wystarczy sięgnąć po jego pisma.
Posłuszeństwo wobec przełożonych nazywał ojciec Maksymilian „świętym posłuszeństwem”, które jest wyrazem woli Bożej.
Cała doskonałość świętości, cała gorliwość działania, cała skuteczność misji polega nie na wielkiej mądrości, wielkim sprycie, talentach, a nawet nie na ilości modlitw i pokut, ale jedynie na doskonałości świętego Posłuszeństwa.
Niestety, ostatnie wypowiedzi ks. Jacka dla „Rzeczpospolitej”, stoją w sprzeczności z tym, co od stuleci mówią i czynią święci. Napiszę mocniej – jego myśli idą na zderzenie z Kościołem. Próba dyktowania warunków, brak pokory, stawianie siebie w centrum – przebijają z tej rozmowy.
Kilka razy we Wrocławiu miałem okazję osobiście rozmawiać z ks. Jackiem. To wrażliwy młody człowiek przekonany o słuszności swoich racji. Ale tu nie o racje idzie. Część publicystów, zwłaszcza tych z prawej strony (bo oni to powinni wiedzieć), zdaje się nie dostrzegać faktu, że w tej sprawie obecnie chodzi o znacznie więcej. Co więcej, swoimi wypowiedziami - myślę, że nieświadomie - żyrują proces odchodzenia ks. Jacka z Kościoła.
Dziś twardym faktem jest to, że ks. Jacek łamie śluby zakonne. Widząc, jak coraz bardziej w jego życiu zaciera się granica miedzy byciem duszpasterzem a aktywistą w sutannie (lub za chwilę bez), moje obawy tylko się potęgują.
Księże Jacku, obiecuję modlitwę!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/305137-w-awanturze-wokol-duszpasterza-onr-u-umyka-to-co-najwazniejsze-co-dalej-z-kaplanstwem-jacka-miedlara
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.