Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Ostatnio na własnej skórze przekonało się o tym kilka naszych dziennikarek celebrytek. Dopóki latem nad Bałtyk przyjeżdżali młodzi, wykształceni, z wielkich miast, wszystko tam było comme il faut. Na plażach, w pubach i ośrodkach wczasowych królowała pełna kultura: nikt nie klął, nie było awantur, faceci nie mieli „gastronomicznych brzuchów” i nie nosili „koszulek z Wołyniem”, ich żony nie wyglądały na „umęczone”, a olej w smażalniach zawsze był świeży. Problemy zaczęły się dopiero w tym roku, gdy PiS dał rodzinom po pięć stów miesięcznie na drugie i kolejne dziecko. Ta nieodpowiedzialna rozrzutność sprawiła, że nad polskie morze „pierwszy raz w życiu” przyjechali Hunowie, zwani też „Kiepskimi”: osobnicy „wiecznie pijani, kłótliwi i nieobyci”, z zaburzeniami trawienia. Słowem: Polacy. Dopóki nie mieli w portfelach tych nieszczęsnych pięciu stów, siedzieli cicho, trzymali się od Bałtyku z dala i urlop można było zaplanować bez obaw. W tym roku Hunowie masowo wylegli na plaże i dalejże „niszczyć ten rajski zakątek Polski”, „załatwiać się na wydmach” i „myć w morzu ubrudzone fekaliami dziecko”. Czyli: pora się pakować.
Zdaje się, że ekscesy Hunów nad Bałtykiem przewidział pan wicemarszałek Tyszka. Jakieś trzy miesiące temu odkrył on, że „we Włocławku ludzie już przepijają 500+”. Czyli dostali po pięć stów na dziecko i od razu polecieli po flaszkę do monopolowego. Jaśnie Państwo tak nie postępuje: nie tylko, że nie leci po flaszkę, ale – jeśli akurat jest przy władzy – na wszelki wypadek nie daje biednym kasy, bo ją zmarnują, na przykład na wakacje, których uroku i tak nie są w stanie pojąć.
Dla młodych, wykształconych celebrytek z wielkich miast, mam jednak przykrą wiadomość: Odruchy i zachowania Huno-podobne nie pojawiły się w Polsce w momencie, kiedy Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory i „nieobytych” wysłało na wydmy, za potrzebą. Te obyczaje są w Polsce obecne od dawien dawna. Pierwszych Hunów zainstalowali nam zaraz po wojnie Ruscy. Jednak – przez jakiś czas – „tonizujący wpływ” na zachowania społeczne miało pokolenie przedwojenne. Prawdziwe, strukturalne zdziczenie obyczajów zaczęło się po tak zwanej transformacji ustrojowej, kiedy Polaków zaczęto intensywnie indoktrynować, że – jako Polacy – są ogólnie marni: „nie-europejscy”, ksenofobiczni, zakompleksieni, nie potrafią sami wyprodukować auta, ani statku… w zasadzie nadają się tylko na zmywak do Londynu. A najlepiej wychodzi im samobiczowanie… Mam dziwne odczucie, że – zgodnie z zasadą samospełniającego się proroctwa – ludzie u nas coraz łatwiej zapominali o szacunku dla samych siebie i o poszanowaniu Polski (zwanej dla niepoznaki „tym krajem”). Pamiętacie żałobne billboardy rozpowszechniane (ciekawe przez kogo?) w końcówce rządów Jarosława Kaczyńskiego? „Lekarzu nie wracaj z Hiszpanii. IV RP nadchodzi!”
Na skutki takich działań dywersyjnych nie trzeba było długo czekać. Ludzie zaczęli olewać imponderabilia. To, że piasek na polskich plażach był po sezonie wymieszany z niedopałkami papierosów – w proporcji pół na pół – dało się zauważyć w ostatniej dekadzie XX stulecia. W tym samym czasie, na tatrzańskich szlakach, zaczęły – po raz pierwszy – pojawiać się, porzucone pod smrekami, plastykowe butelki i kubki po napojach. Plagą lasów stały się „dzikie” wysypiska śmieci, zaś w sezonie, na deptakach eleganckich kurortów, z koszy wysypywały się stosy śmieci. Abnegacja, nieczułość, olewka, arywizm. Prawdziwy szok przeżyłem jednak wiosną ubiegłego roku przed Instytutem Hematologii w Warszawie. Postawiono tam wygodne ławki dla odwiedzających i pacjentów, a przy każdej po dwa kosze. Jednak nawet tam na ziemi leżały dziesiątki niedopałków. Dlaczego? Czemu ludzie nie potrafili uszanować czystości miejsca, w którym ratuje się życie ich bliskich!? Czyżby leczyli się tam sami sympatycy PiS-u? Albo tylko katolicy? Może ten socjologiczny fenomen zechce nam wyświetlić Superniania?
Dla młodych, wykształconych, z wielkich miast – druga przykra wiadomość jest taka: Największy wysyp Hunowych zachowań nastąpił w ostatnich dekadach, kiedy obyczaje i zbiorowe upodobania Polaków zaczęli kształtować liberalnie nastawieni (do Polski) celebryci – dziennikarze, aktorzy, pisarze. W zasadzie prawie ci sami funkcjonariusze frontu ideologicznego, którzy teraz nad „polskimi Hunami” się pastwią. To oni uczyli Polaków, że można bez problemu wsadzić polską flagę w psią kupę. To oni pozwalali sobie używać pod naszym adresem słów, za które przed wojną wyzywało się gościa na pojedynek: „bydło, nekrofile, faszyści, dewianci”… Te słowa padły i nie da się ich cofnąć. Stały się trwałym elementem polskiego „logosu”, polskiej anty-kultury, polskiej duszy. W trakcie ŚDM papież Franciszek dyskretnie nas namawiał: „Zgoda, pomimo różnorodności poglądów, jest pewną drogą do osiągnięcia dobra wspólnego dla całego narodu polskiego…” Wydaje się, że na razie nic z tego nie będzie. Różnorodność poglądów? Nadal co kilka dni któryś z aktorów, lub któraś z piosenkarek, czy modelek, pod wpływem jakiegoś kategorycznego imperatywu, flekuje obecny rząd, prezydenta, prezesa Kaczyńskiego lub jego partię:
„Grupa kretynów niszczy wszystko, co napotka na swojej drodze.” (Krzysztof Kowalewski).
„PiS jest najbardziej mściwym gangiem w Europie!” (Norman Davies).
„Istnieją ludzie zakompleksieni, mściwi, z natury źli” (Jacek Fedorowicz o Jarosławie Kaczyńskim).
To tylko trzy przypadkowo wybrane cytaty. Cóż znaczy przy nich żartobliwy przytyk „stoicie tam, gdzie kiedyś ZOMO”? Wiem, wiem… PiS też nie oszczędza opozycji. Ale dlaczego mam dziwne przekonanie, że opozycja (zwłaszcza po Smoleńsku) niektóre złe słowa wypowiadała właśnie po to, żeby spalić za sobą mosty, żeby nie był możliwy powrót do kompromisu z przeciwnikiem, żeby nic już nie było takie, jak dawniej…
Oczywiście, że jakaś część Polaków na wczasach sika za wydmami, dogasza pety w piasku i żłopie za dużo piwska. To samo widziałem w Szwecji i Danii. Ale kto wyrzuca te śmieci i ten złom do lasu? No, chyba nie Litwini! I tu celebrytki mają jakąś część racji. Rzecz jest jednak w czym innym. W pogardzie. Napomnieć tak – trzeba. I trzeba uznać to, że Polacy naprawdę się obudzili. Program 500+ zaczyna owocować: wzrostem liczby zawieranych małżeństw, wzrostem urodzeń, wiele rodzin z dziećmi pierwszy raz wyjechało na wakacje, rodzice płacą składki na komitet rodzicielski… Czy można się dziwić, że ktoś znów chce nam popsuć dobry nastrój, przypomnieć nam smak pogardy i osłabić nadzieje?
Ostatnia wiadomość jest jednak taka: Ten numer już nie przejdzie.
W najnowszym „wSieci”! LEGENDARNY OPOZYCJONISTA PIOTR JEGLIŃSKI OSTRZEGA: „RZUCĄ WSZYSTKIE SIŁY, BY POWSTRZYMAĆ ZMIANY. MOGĄ NAWET ZABIJAĆ”.
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
W numerze także specjalny dodatek na 72. rocznicę Powstania Warszawskiego, a w nim: Śpiewnik powstańczych pieśni i piosenek, których teksty znać powinien każdy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/303455-porozmawiajmy-o-hunach-pierwszych-hunow-zainstalowali-nam-zaraz-po-wojnie-ruscy