Sprawa podpalacza z Jastrzębia Zdroju pokazuje jak bardzo potrzebna jest ustawa o biegłych sądowych

fot. Fratria
fot. Fratria

Przeczytał podręcznik psychiatrii i to wystarczyło, by zmylić biegłych. Podpalacz z Jastrzębia Zdroju, oskarżony o zabicie żony i dzieci, dwukrotnie został uznany za niepoczytalnego. Diagnozy były fałszywe, co dowodzi, jak łatwo w Polsce oszukać wymiar sprawiedliwości i zdobyć zaświadczenie, które gwarantuje bezkarność. Prokuratura chce teraz, by zbadano, jak biegli wydawali opinie.

Sprawa Dariusza P, który podpalił dom, zabijając żonę i czworo dzieci, by wyłudzić pieniądze z polisy ubezpieczeniowej, wstrząsnęła opinią publiczną. Zanim jednak dokonał tej zbrodni, unikał odpowiedzialności karnej za poważne przestępstwa gospodarcze, zasłaniając się opinią biegłych o niepoczytalności.

Można przypuszczać, że ugruntowało to w nim przekonanie, że zawsze będzie bezkarny, Kiedy dwa lata temu aresztowano go za zabójstwo, jego adwokat przedstawił wcześniejszą diagnozę. Ale obserwacja w szpitalu psychiatrycznym jej nie potwierdziła — uznano, że Dariusz P, jest w pełni poczytalny i może odpowiadać za swoje czyny.

Okazała się też, że Dariusz P miał w swoim warsztacie stolarskim podręcznik psychiatrii dla studentów. Korzystał z niego, symulując najpierw ciężką depresję a potem schizofrenię.

Trudno nie zauważyć, że sytuacja w której stolarz czyta podręcznik i bez problemu oszukuje legitymujących się tytułami naukowymi psychiatrów, jest bulwersująca i każe zwątpić w ich kompetencje zawodowe.

Zauważyła to w końcu prokuratura — śledczy zrezygnowali jednak ze ścigania biegłych, uznając, że nie ma dowodów, iż działali w złej wierze. Mówiąc wprost — prokuratura doszła do wniosku, że nie może postawić psychiatrom zarzutu przyjęcia łapówki i umyślnego postawienia nieprawdziwej diagnozy.

Prokuratorzy zwrócili się jednak teraz do rzecznika odpowiedzialności zawodowej lzby Lekarskiej w Katowicach, by zbadał, czy opinia psychiatrów była wydana zgodnie ze sztuką lekarską. Jeśli nawet okaże się, że popełnili rażące błędy, to grozi im najwyżej upomnienie.

Nieoficjalnie wiadomo, że wydanie pierwszej opinii zajęło biegłemu około trzydziestu minut, a następna została po prostu skopiowana.

Tak dzieje się bardzo często, o czym pisałam kiedyś tekście opublikowanym w „wSieci”. To patologia, o której wiedzą wszyscy, którzy związani są z wymiarem sprawiedliwości.

Nie ma zbyt wielu chętnych, by zostać biegłym sądowym, bo to kiepsko płatne zajęcie. Opinie sporządzane są często metodą „kopiuj -wklej ”, po kilkuminutowej rozmowie. I wszyscy wiedzą, że są biegli, którzy taśmowo inkasują łapówki i produkują korzystne dla oskarżonych opinie - powiedział mi jeden z biegłych sądowych.

Diagnoza niepoczytalności to urzędowa podkładka, która pozwala uniknąć odpowiedzialności karnej. Zdumiewająco często zaświadczenie o „całkowicie zniesionej zdolność rozumienia swego postępowania ”, przedstawiają gangsterzy, dilerzy narkotyków i biznesmeni. Wymiar sprawiedliwości jest bezsilny, prokuratura umarza postępowanie.

Biegli sądowi nie ponoszą odpowiedzialności za błędne opinie, ciągle nie ma ustawy o biegłych sądowych, która regulowałaby kwestie związane z wydawaniem opinii. Niedawny raport NIK- u jest dla biegłych miażdżący, ujawnia m.in rozpowszechnione wśród nich łapownictwo. Jednak nawet jeśli można podejrzewać, że opinia jest „kupiona ” lub wynika z niekompetencji, to sprawie z reguły nie nadaje się biegu.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.