Masowa imigracja, nieustający wzrost liczebności społeczności muzułmańskiej, alarmujące rozprzestrzenianie się dżihadu i słabe rządy Socjalistów prezydenta Hollande’a powodują, że Francuzi mają wrażenie życia pod stałym oblężeniem
— pisze na łamach dziennika „Daily Mail” brytyjski historyk i publicysta Leo McKinstry, który od 10 lat mieszka nad Loarą.
Według niego we Francji stale rośnie napięcie między rdzennymi mieszkańcami a muzułmańskimi imigrantami, co powoduje, że „może tam w każdej chwili wybuchnąć wojna domowa”.
W tym tygodniu szef Dyrekcji Generalnej Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DGSI) Patrick Calvar ostrzegał podczas wystąpienia w parlamencie, że napięcie społeczne we Francji jest obecnie już tak duże, iż „następny poważny incydent” może doprowadzić do sytuacji, gdy „uzbrojone ugrupowania wezmą sprawy w swoje ręce, zamieniając Francję w kraj niemożliwy do kontrolowania”
—pisze McKinstry i dodaje, że może to także spowodować, iż nad Sekwaną do władzy dojdzie Front Narodowy Marine Le Pen.
„Bezpieczeństwo” to obecnie ulubione słowo Francuzów. Obawiam się, że to napięcie między imigrantami a rdzennymi Francuzami, może zniszczyć kraj, który kocham
— martwi się brytyjski historyk i publicysta. McKinstry opisuje jak ponad 10 lat temu kupił wraz z żoną dom w Carpentras, mieści liczącym 30 tys. mieszkańców w Prowansji, dwie godziny jazdy od Nicei.
Wtedy było to idylliczne wręcz miejsce. Na przestrzeni lat Carpentras przeszedł jednak dramatyczną zmianę. Wraz z wzrostem populacji muzułmańskiej miasto stało się coraz bardziej zislamizowane. Powstały 2 meczety, muzułmańskie sklepy „halal”. Obecnie ok. 40 do 60 proc. ludności Carpentras to muzułmanie, czyli mieszka tam ok. 13 tys. wyznawców Allaha
— wylicza McKinstry i opisuje jak pewnej nocy „obudził się od zapachu dymu w powietrzu”.
Wyjrzałem przez okno sypialni i ujrzałem pięć płonących samochodów. Przy innej okazji, podczas spaceru z żoną po okolicznych polach, zostałem zaatakowany przez muzułmanina z kosą. Gdy lekko wstrząśnięty opowiedziałem to sąsiadowi, weteranowi armii francuskiej, opowiedział mi jak miejscowy muzułmanin kiedyś mu groził, że poderżnie mu gardło
— opowiada brytyjski historyk dalej. Według niego islamizacja Carpentras doprowadziła także do rosnącego antysemityzmu w mieście.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Masowa imigracja, nieustający wzrost liczebności społeczności muzułmańskiej, alarmujące rozprzestrzenianie się dżihadu i słabe rządy Socjalistów prezydenta Hollande’a powodują, że Francuzi mają wrażenie życia pod stałym oblężeniem
— pisze na łamach dziennika „Daily Mail” brytyjski historyk i publicysta Leo McKinstry, który od 10 lat mieszka nad Loarą.
Według niego we Francji stale rośnie napięcie między rdzennymi mieszkańcami a muzułmańskimi imigrantami, co powoduje, że „może tam w każdej chwili wybuchnąć wojna domowa”.
W tym tygodniu szef Dyrekcji Generalnej Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DGSI) Patrick Calvar ostrzegał podczas wystąpienia w parlamencie, że napięcie społeczne we Francji jest obecnie już tak duże, iż „następny poważny incydent” może doprowadzić do sytuacji, gdy „uzbrojone ugrupowania wezmą sprawy w swoje ręce, zamieniając Francję w kraj niemożliwy do kontrolowania”
—pisze McKinstry i dodaje, że może to także spowodować, iż nad Sekwaną do władzy dojdzie Front Narodowy Marine Le Pen.
„Bezpieczeństwo” to obecnie ulubione słowo Francuzów. Obawiam się, że to napięcie między imigrantami a rdzennymi Francuzami, może zniszczyć kraj, który kocham
— martwi się brytyjski historyk i publicysta. McKinstry opisuje jak ponad 10 lat temu kupił wraz z żoną dom w Carpentras, mieści liczącym 30 tys. mieszkańców w Prowansji, dwie godziny jazdy od Nicei.
Wtedy było to idylliczne wręcz miejsce. Na przestrzeni lat Carpentras przeszedł jednak dramatyczną zmianę. Wraz z wzrostem populacji muzułmańskiej miasto stało się coraz bardziej zislamizowane. Powstały 2 meczety, muzułmańskie sklepy „halal”. Obecnie ok. 40 do 60 proc. ludności Carpentras to muzułmanie, czyli mieszka tam ok. 13 tys. wyznawców Allaha
— wylicza McKinstry i opisuje jak pewnej nocy „obudził się od zapachu dymu w powietrzu”.
Wyjrzałem przez okno sypialni i ujrzałem pięć płonących samochodów. Przy innej okazji, podczas spaceru z żoną po okolicznych polach, zostałem zaatakowany przez muzułmanina z kosą. Gdy lekko wstrząśnięty opowiedziałem to sąsiadowi, weteranowi armii francuskiej, opowiedział mi jak miejscowy muzułmanin kiedyś mu groził, że poderżnie mu gardło
— opowiada brytyjski historyk dalej. Według niego islamizacja Carpentras doprowadziła także do rosnącego antysemityzmu w mieście.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/301128-francja-rozdarta-nienawiscia-napiecia-religijne-i-rasowe-sa-namacalne-w-kazdej-chwili-moze-wybuchnac-wojna-domowa