Śmierć zaczyna towarzyszyć Europie w jej codziennym życiu, także w czasie sportowych świąt. Kontynent na skraju przepaści

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Policjanci przy strefie kibica, PAP/EPA
Policjanci przy strefie kibica, PAP/EPA

Dżihadysta powiązany z Państwem Islamskim zamordował pod Paryżem policjanta i jego żonę. Oboje zginęli od ciosów nożem. Cudem uratowano trzyletniego synka zamordowanych.

W Marsylii zmarł angielski kibic ranny w sobotnich starciach z rosyjskimi kibolami, na co dzień zatrudnionymi, jak donoszą angielskie media, w rosyjskich formacjach mundurowych. 51-letni mężczyzna zapadł w śpiączkę po ciosach w głowę zadanych metalowym przedmiotem.

W Rennes 32-letni mężczyzna trzykrotnie ugodził nożem nastolatkę. Policji powiedział, że usłyszał głosy wzywające go do „poświecenia się” z okazji ramadanu.

Śmierć zaczyna towarzyszyć Europie w jej codziennym życiu, także w czasie tak ważnych dla naszego kontynentu sportowych świąt. Służby belgijskie sugerują, że to nie koniec, że zamachowcy zmierzają na miejsce.

CZYTAJ: Wewnętrzna nota belgijskich służb: dżihadyści z ISIS w drodze do Europy! „Ich akcja jest nieuchronna”. Cel? Francja…

Uderza, jak coraz łatwiej Europa przechodzi do porządku dziennego nad krwawymi zdarzeniami. Zamordowanie pary policjantów jeszcze kilka lat temu wywołało by dyskusję, czy w takich okolicznościach nie należy choćby zawiesić imprezy, choćby na jeden dzień, z szacunku dla życia dwójki tych ludzi i cierpienia ich rodzin… . Dziś nikt zdaje się o tym nie myśleć. Minuta ciszy przed meczem i sprawa załatwiona. I jeszcze dwuznaczne brawa od kibiców…

Podobnie nie wstrząsnęła „futbolową społecznością”, oplakatowaną hasłami „Respect”, śmierć Anglika, już ściśle powiązana z samą imprezą. Ot, mały dopisek gdzieś na marginesie „święta”.

Przerażone społeczeństwa i ich elity coraz krócej przyglądają się śmierci, coraz chętniej odwracają wzrok. Po ataku na redakcję Charlie Hebdo maszerowały miliony, a poruszenie trwało kilka miesięcy. Po ataku w Paryżu kilka tygodni i wszystko wróciło do normy. Po Brukseli parę dni i biegniemy dalej. Tylko prezydent Tusk pamięta i przed maratonem złoży kwiatki. Ubrany na sportowo, by jak najmocniej podkreślić „normalność”.

Wszystko oczywiście pod hasłem, że to terrorystom zależy na zniszczeniu normalnego życia, więc na przekór im należy żyć normalnie. Owszem, terroryści chcą zniszczyć europejski styl życia, ale by go obronić trzeba wiele w Europie zmienić, a nie udawać, że nie ma sprawy. Poruszenie, refleksja i działanie są niezbędne.

Europejscy „przywódcy” nie chcą jednak działać, bo wiedzą, że musieliby przyznać, że bardzo błądzili. Że nie wszystkie kultury można ze sobą bezkarnie mieszać, że zajadłe niszczenie chrześcijaństwa wykreowało groźną pustkę, że żywy islam jest nie do pogodzenia z demokracją i świeckim państwem. Dużo lepszym wyborem z ich punktu widzenia jest oswajanie Europejczyków z krwawą codziennością. W nadziei, że problem sam jakoś minie. Oczywiście nie minie.

Na tym tle atakowanie Polski za paraliż Trybunału wywołany przez zachłanność platformerskich pupilków Brukseli może tylko śmieszyć. Zwłaszcza jeśli pamiętamy nasze Euro 2012- być może ostatnią normalną, radosną i bezpieczną imprezę tej rangi na przestrzeni długich lat.

Następne mistrzostwa świata przecież w Rosji, tym współczesnym Mordorze, który nawet na turniej piłkarski wysyła przeszkolonych bandytów przebranych za kibiców.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych