Odkąd celnicy zaczęli dłużej i bardziej szczegółowo sprawdzać podróżnych, na polsko-rosyjskiej granicy pojawiły się kolejki, a na falach CB radia po obu stronach granicy słychać alarmujące wieści. Celnicy zapewniają, że to nie strajk, a wykonywanie poleceń.
Od północy celnicy na polsko-rosyjskiej granicy bardziej szczegółowo niż dotąd kontrolują podróżnych. Oficjalnie zapewniają, że nie prowadzą strajku włoskiego, a jedynie wykonują polecenia wiceministra finansów Mariana Banasia, który przed dwoma dniami polecił celnikom, by w związku ze zbliżającym się szczytem NATO i Światowymi Dniami Młodzieży wzmocnili kontrolę podróżnych.
W związku z tym poleceniem celnicy na polsko-rosyjskiej granicy kontrolują szczegółowo niemal każde auto: zaglądają pod maskę, polecają kierowcom wyciąganie kół zapasowych, sprawdzają ważność gaśnic, czy wyposażenie apteczek, opukują kanistry i baki, zaglądają pod fotele w autach, czy do osobistych bagaży podróżnych. Z tego powodu kolejki na granicy rosną. Są one tym bardziej uciążliwe, że w piątek w woj. warmińsko-mazurskim było upalnie, a podróżni oczekiwali na odprawę w pełnym słońcu. Nawet po kilka godzin.
W związku z upałami celnicy w Bezledach po południu nieco przyspieszyli odprawy, ale nie zrezygnowali przy tym ze skrupulatności. Chodziło o dobro podróżnych, którzy czekają po kilka godzin w kolejce. Ale funkcjonariusze zapowiadają, że gdy kolejka nieco się zmniejszy, a upał zelżeje, powrócą do dłuższych kontroli
— poinformował w piątek po południu PAP rzecznik prasowy Izby Celnej Ryszard Chudy. Wcześniej szef warmińsko-mazurskiego oddziału związku zawodowego Celnicy PL Rafał Markiewicz zapowiedział, że „wzmożone kontrole, zgodnie z poleceniem przełożonych, celnicy będą prowadzili długofalowo”.
Wieść o skrupulatnych kontrolach na granicy lotem błyskawicy obiegła w piątek przygraniczne miejscowości po obu stronach granicy.
U nas na CB radiu każdy, kto jedzie mówi, jak wygląda sytuacja. Dlatego się nie dziwię, że tkwię tu jak kołek, jak upieczony kołek
— powiedział PAP Rosjanin, który w piątek po południu przekraczał granicę w Gronowie. W jego wysłużonym białym passacie (ze względu na dużą pojemność baku to ulubione auta wożących paliwo z Rosji do Polski) włączony był mały wentylator, a i tak powiew mało co ochładzał spoconego, czerwonego z gorąca kierowcę, który co raz pociągał łyk wody z butelki.
Wrzątek zaraz będzie
— narzekał Rosjanin. „Ot, życie” - dodał.
Polacy przekraczający granicę też narzekali na upał, ale nie sarkali na powolne odprawy. Żaden z podróżnych, z którymi rozmawiała PAP, nie wierzył jednak w wyjaśnienia celników, że „trzepanie każdego auta to wykonywanie poleceń”. Wszyscy zgodnie mówili o włoskim strajku celników, takie też informacje podawano na CB radio po polskiej stronie granicy. Celnicy pytani przez PAP o strajk milczeli, a jedyną oznaką „drugiego dna” ich wzmożonych kontroli było kilka stojaków z biało-czerwonymi flagami, które rano pojawiły się na przejściu w Gronowie. Na co dzień ich tam nie było.
Pani wie, nie ma się co ludziom dziwić. Harują tu w upał i mróz, a teraz ich chcą rozwiązać. No to coś nie tego jest, nie?
— mówił kierowca białego passata na braniewskiej rejestracji. Mężczyzna, który twierdził, że ma 70 lat i wojskową emeryturę czekał na odprawę w pełnym słońcu trzy godziny. Ale nie narzekał.
No jakoś muszą pokazać, co o tych pisowskich pomysłach myślą, nie?
— mówił i zapewniał, że „może stać tak jeszcze długo”, bo w aucie miał kanapki, termos z herbatą i cukierki. Żeby spalić mniej kupionego w Rosji (za nieco ponad 2 zł za litr) oleju napędowego, mężczyzna zgasił silnik passata, a mniej więcej raz na kwadrans, gdy kolejka posuwała się o jedno auto do przodu - pchał je.
Zawsze to jakieś urozmaicenie w tym staniu, nie?
— dowcipkował pchając nagrzane do granic auto.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Odkąd celnicy zaczęli dłużej i bardziej szczegółowo sprawdzać podróżnych, na polsko-rosyjskiej granicy pojawiły się kolejki, a na falach CB radia po obu stronach granicy słychać alarmujące wieści. Celnicy zapewniają, że to nie strajk, a wykonywanie poleceń.
Od północy celnicy na polsko-rosyjskiej granicy bardziej szczegółowo niż dotąd kontrolują podróżnych. Oficjalnie zapewniają, że nie prowadzą strajku włoskiego, a jedynie wykonują polecenia wiceministra finansów Mariana Banasia, który przed dwoma dniami polecił celnikom, by w związku ze zbliżającym się szczytem NATO i Światowymi Dniami Młodzieży wzmocnili kontrolę podróżnych.
W związku z tym poleceniem celnicy na polsko-rosyjskiej granicy kontrolują szczegółowo niemal każde auto: zaglądają pod maskę, polecają kierowcom wyciąganie kół zapasowych, sprawdzają ważność gaśnic, czy wyposażenie apteczek, opukują kanistry i baki, zaglądają pod fotele w autach, czy do osobistych bagaży podróżnych. Z tego powodu kolejki na granicy rosną. Są one tym bardziej uciążliwe, że w piątek w woj. warmińsko-mazurskim było upalnie, a podróżni oczekiwali na odprawę w pełnym słońcu. Nawet po kilka godzin.
W związku z upałami celnicy w Bezledach po południu nieco przyspieszyli odprawy, ale nie zrezygnowali przy tym ze skrupulatności. Chodziło o dobro podróżnych, którzy czekają po kilka godzin w kolejce. Ale funkcjonariusze zapowiadają, że gdy kolejka nieco się zmniejszy, a upał zelżeje, powrócą do dłuższych kontroli
— poinformował w piątek po południu PAP rzecznik prasowy Izby Celnej Ryszard Chudy. Wcześniej szef warmińsko-mazurskiego oddziału związku zawodowego Celnicy PL Rafał Markiewicz zapowiedział, że „wzmożone kontrole, zgodnie z poleceniem przełożonych, celnicy będą prowadzili długofalowo”.
Wieść o skrupulatnych kontrolach na granicy lotem błyskawicy obiegła w piątek przygraniczne miejscowości po obu stronach granicy.
U nas na CB radiu każdy, kto jedzie mówi, jak wygląda sytuacja. Dlatego się nie dziwię, że tkwię tu jak kołek, jak upieczony kołek
— powiedział PAP Rosjanin, który w piątek po południu przekraczał granicę w Gronowie. W jego wysłużonym białym passacie (ze względu na dużą pojemność baku to ulubione auta wożących paliwo z Rosji do Polski) włączony był mały wentylator, a i tak powiew mało co ochładzał spoconego, czerwonego z gorąca kierowcę, który co raz pociągał łyk wody z butelki.
Wrzątek zaraz będzie
— narzekał Rosjanin. „Ot, życie” - dodał.
Polacy przekraczający granicę też narzekali na upał, ale nie sarkali na powolne odprawy. Żaden z podróżnych, z którymi rozmawiała PAP, nie wierzył jednak w wyjaśnienia celników, że „trzepanie każdego auta to wykonywanie poleceń”. Wszyscy zgodnie mówili o włoskim strajku celników, takie też informacje podawano na CB radio po polskiej stronie granicy. Celnicy pytani przez PAP o strajk milczeli, a jedyną oznaką „drugiego dna” ich wzmożonych kontroli było kilka stojaków z biało-czerwonymi flagami, które rano pojawiły się na przejściu w Gronowie. Na co dzień ich tam nie było.
Pani wie, nie ma się co ludziom dziwić. Harują tu w upał i mróz, a teraz ich chcą rozwiązać. No to coś nie tego jest, nie?
— mówił kierowca białego passata na braniewskiej rejestracji. Mężczyzna, który twierdził, że ma 70 lat i wojskową emeryturę czekał na odprawę w pełnym słońcu trzy godziny. Ale nie narzekał.
No jakoś muszą pokazać, co o tych pisowskich pomysłach myślą, nie?
— mówił i zapewniał, że „może stać tak jeszcze długo”, bo w aucie miał kanapki, termos z herbatą i cukierki. Żeby spalić mniej kupionego w Rosji (za nieco ponad 2 zł za litr) oleju napędowego, mężczyzna zgasił silnik passata, a mniej więcej raz na kwadrans, gdy kolejka posuwała się o jedno auto do przodu - pchał je.
Zawsze to jakieś urozmaicenie w tym staniu, nie?
— dowcipkował pchając nagrzane do granic auto.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/295384-kolejki-na-polsko-rosyjskiej-granicy-wszystko-przez-bardziej-szczegolowe-kontrole