Bywa, że w roli matki zaliczam wpadki. Zdarzyło mi się na przykład zapomnieć o szkolnym zebraniu i o wyjściu z klasą syna na basen, podczas którego to wyjścia miałam być opiekunką. Niestety, tego samego dnia najmłodsza córka miała szczepienie i tamto wyleciało mi z głowy. Zdarza mi się przypalić mleko, a z białej bluzki zrobić różową z powodu podstępnie zaplątanej w pranie czerwonej wstążki.
Miewam też jednak na macierzyńskim polu sukcesy. Dziś np. zrobiłam taki obiad, że wszystkim smakował, dwa tygodnie temu zorganizowałam przyjęcie komunijne, tydzień później jedenaste urodziny córki, do późna w nocy owijałam białą wstążką koszyczki, żeby dziewczyny mogły dziś sypać kwiatki podczas procesji.
Bywam zrzędliwa. Czepiam się, gdy po podłodze walają się klocki lub części garderoby. Denerwuję się, gdy dzieci po kilku prośbach wciąż się bawią, zamiast iść pod prysznic. Narzekam, gdy zbieram porozrzucane po pokojach kredki, które wcześniej stworzyły prawdziwe dzieła sztuki i walające się ścinki pociętych kartek, które stały się pięknymi serwetkami.
Jednocześnie rozdaję dziennie kilkaset uśmiechów, chwalę tuziny prac plastycznych, choć czasem nawet nie wiem, z czym właściwie mam do czynienia. Po raz setny czytam te same wierszyki, staram się spełniać dziecięce marzenia. Bywa, że tuż przed zamknięciem sklepu lecę po brakujące materiały plastyczne, a potem pomagam je wykorzystać, choć prac plastycznych w szkole szczerze nie znosiłam.
Bywam strasznie zmęczona. Zupełnie niedawno, pomimo wirusa żołądkowego, musiałam zaliczyć występy, przedkomunijne zebranie, odrabianie lekcji, przygotowanie do testu, karmienie, kąpanie. W końcu zapomniałam, że jestem chora. Tego jednego dnia nie było w domu męża, bo wyjechał w delegację. Zwijając się jak w ukropie myślałam, jak to robią samotne matki, bo nawet jak jesteśmy razem, czujemy, że brakuje nam czasu.
Mało śpię, bo moje ośmiomiesięczne dziecko domaga się karmienia co półtorej godziny. Jednak nawet, jak się potykam, idąc do jej łóżeczka, to chwilę później obcałowuję rozespany łebek. Mało brakowało, żeby jej nie było. Ale to inna historia…
Na szczęście czasem odwiedzam SPA. Przeważnie dostaję do niego zaproszenie od dzieci. W ich pokoju świecą się świece, czeka herbata, a maluchy na zmianę robią mi masaż.
Często też dostaję laurki i buziaki. Często dzieci kłócą się o to, kto usiądzie obok mnie przy stole lub kto pójdzie ze mną do sklepu. Każdy chce spędzić ze mną sam na sam trochę czasu, a ja w miarę możliwości, staram się poświęcić czas każdemu z osobna.
Zdarza mi się, że wpadam w dół pod tytułem: „jestem najgorszą matką na świecie”, bo ja przecież stroje na bal przebierańców kupuję, a koleżanka strój kota uszyła. Jestem gderliwa i nie umiem piec szarlotki, która się nie rozwala. Zawsze jednak dzieci uświadamiają mi, że jestem najlepszą mamą na świecie, bo jestem niepowtarzalna i najukochańsza.
Każda z Was, moje drogie mamy, taka jest! Bez względu na to ile ciast spalicie. I gdy złośliwy budzik postanawia nie zadzwonić, zupa się przypala i nie możecie zapanować nad chaosem, który ogarnia Wasz dom, to spójrzcie w lustro i powtórzcie: „nie jestem matką idealną! Jestem najlepszą matką na świecie.” I uwierzcie w to. Bo to prawda.
Polecamy „wSklepiku.pl”: „Perfekcyjna matka nie istnieje, no i co z tego?” - Delaporte Claire.
Po tej lekturze każda mama rozbawiona do łez i wyluzowana pomyśli: „jak dobrze, że jestem taką fajną matką”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/294364-matka-idealna-nie-istnieje-wszystkie-jestesmy-idealne-dla-naszych-dzieci?wersja=mobilna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.