Politycy zawsze łudzą się możliwością powrotu. I to czasem się zdarza. Ale teraz życie nie biegnie, ono pędzi. Jeździło się ciuchcią, dziś doczekaliśmy się Pendolino. Jeszcze liczni politycy wyeksploatowani z własnej woli do cna czepiają się sejmowej klamki. Główkują jakby to choć na chwilę pojawić się na szklanym ekranie – obojętnie - na manifestacji, czy pogrzebie. Bo to szansa przypomnienia się ludziom. Ale na szczęście tak naprawdę to odchodzą w niepamięć. Dzięki Bogu.
Psuje „zasłużeni” – Balcerowicz, Sikorski - mają pojechać na zaproszenie Poroszenki, by prawdopodobnie sprzedawać na zachód ukraiński czarnoziem. Bo cóż tej biednej Ukrainie jeszcze zostało. Panowie powinni się spieszyć, bo prezydent tego wielkiego kraju może wkrótce wyprowadzić się do raju (podatkowego), tam gdzie są już jego pieniądze.
Donald Tusk, gdy znajdzie powód by honorowo rozwieść się z Angelą Merkel – wróci wygryzać Schetynę. I być może to mu się uda ponieważ były Wrocławianin nie tylko pokłócił się z kolegami ale znalazł się wśród głównych zdrajców Polski.
Pawlak, Piechociński – zaorani. Ale i tak pozostanie jeszcze tysiąc walecznych z widelcami w ręku, którzy przeżyli swój czas w nieróbstwie męcząc się w Sejmie, w związkach zawodowych oraz na synekurach uczelnianych.
Gdyby „Nowoczesna” pozbyła się ekonomicznie niedouczonego lidera, a kukizowcy dowiedzieli się od swojego szefa czego on właściwie chce - może by pojawiła się szansa na szybsze reperowanie kraju. Może młode pokolenie udało by się obudzić z letargu, apatii i obojętności. Bardzo ciągle młodzi rozrywkowi starcy - Owsiak, Wojewódzki – tego już nie zrobią. Dwudziestolatki są w Polsce kompletnie obojętne na to co się dzieje. Ich życiowe szanse – praca przyzwoicie opłacana, by zarobić na nieosiągalne dziś mieszkanie – to tylko emigracja zarobkowa. Grubasy ze związków zawodowych w kolorowych służbowych koszulkach turlają się do stolicy autobusami za składkowe pieniądze i co jakiś czas dreptają Ujazdowskimi Alejami. Pokrzyczą sobie, pomachają chorągiewkami i tyle. Warszawiacy tkwią w korkach, a biedni przyjezdni dziwią się, że ich nikt nie wita. Czasem z łaski wyjdzie do nich przed gmach minister lub wice, albo ktoś niższej rangi. Weźmie papier, choć wątpliwe czy w ogóle ktoś to przeczyta. Do telewizji zaproszą albo i nie, nikt tego prawie nie będzie słuchał – ot i cały protest.
Mówiło się mały ekran, ale on jest też całkiem duży. Nawet wielki. W jednym momencie zasiada przed nim nawet 2-3 miliny ludzi. Mknie do nich obraz i dźwięk czasem technicznie niezsynchronizowany, a gorzej bo i niekompatybilny w przekazie treści. Gadające głowy zmieniają się jak w kalejdoskopie. To meteoryty przylatujące znikąd i tamże znikające. Ci, którzy są już trochę znani – mają większą wiarygodność. Nowi walczą ale giną w tłumie. W górze, przy Woronicza na Olimpie biegają krótkotrwali decydenci. Windy wożą, sprzątaczki glansują. Ważni, ważniejsi i ci z dostępem do najważniejszego ucha. Lud pracujący miast i wsi dostaje swoja dychę na godzinę. Morda w kubeł. Niech słucha radia i telewizji. Ważniaków w tempie geometrycznym przybywa, a pieniędzy nie. Do lekarza specjalisty czeka się już rok. Niepotrzebne nam holenderskie prawa o eutanazji. Czekanie na pomoc sprawę załatwi. Ludzie ludziom zgotowali ten los.
Panuje kult młodości. Kobiety gibko mkną po ulicach w leginsach. Faceci kokietują koczkami. Róbta co chceta. Quo Vadis Domine?
KOD-owcy w namiotach, prawica w kruchcie. Wala się mury niewyeksploatowanych jeszcze fabryk. Owszem, coś drgnęło, ale tylko w zapowiedziach. Reindustrializacja. Ale ile jeszcze będziemy na nią czekać. Nowe stocznie i fabryki to dopiero plany. A tu drepczą ku nam tłumy wygnańców ze wschodu. Niektórzy z granatami w kieszeniach. Banksterzy już nie liczą wirtualnych pieniędzy. Pokiełbasiło im się in i out.
Najmodniejsze to kredyty z dopiskiem – podlegające przewalutowaniu. To był pomysł na zrobienie w konia miliony ludzi. (W samej tylko Polsce kilkaset tysięcy frankowiczów tak zostało nabranych). Prezydent Duda duma teraz jak ratować swych poddanych … próbie wytrzymałości. Szwajcarzy tym się nie martwią. Trzymają kałasznikowa pod prywatnym łóżkiem, gdyby ktoś ich napadł i chciał odebrać pieniądze. Wystawiają płatności frankowiczom, ci płacą ale dług zamiast zmniejszać się - przyrasta. Znajomy pożyczył 300 tys. spłacił w ciągu kilku lat połowę, a teraz urosły mu powinności do tysięcy 400. Jedno bardzo neutralne państwo oszukało obywateli wielu krajów. Czy to ten Wilhelm Tell wykombinował?
Śmiej się pajacu! Przez łzy. Trochę się napiłeś, a teraz jesteś na kacu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/288909-czy-bedziemy-miec-kaca
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.