Różne instytucje starają się zmusić obywatela do czytania rozmaitych regulaminów i rozporządzeń. Sęk w tym, że napisane to jest językiem trudnym do zrozumienia i rozwlekłe. To ogromne ilości kartek. Teksty, którym poświecić trzeba by było dziesiątki minut, a nawet i godziny.
Koszmarny rozrost biurokracji, który nas zalewa – trwa. Wzrost urzędników o dziesiątki tysięcy rocznie – jest tego przyczyną. Kolesiówy i kolesie, aby usankcjonować swoje parkinsonowe istnienie ciągle wymyślają i tworzą. Płacą im za to ich kierownicy, dyrektorzy i prezesi, którzy są z tej samej kasty.
Gdyby jednak premiowali i tym więcej płacili, za teksty REGULAMINÓW i ROZPORZĄDZEŃ, im te byłyby krótsze – wszyscy odetchnęlibyśmy z ulgą, nie tracąc czasu i nie denerwując się.
Jest na rynku bardzo dużo bezrobotnych dziennikarzy a także dziennikarzy starszych, którzy mają doświadczenie w pisaniu a głodują na mizernych emeryturach. Można by ich wykorzystać. Na pewno napiszą teksty zrozumiałe i ujmą to znacznie krócej.
Time is money. Twórca tasiemcowych dokumentów zużywa kilka, a może nawet kilkanaście godzin na zredagowanie działa. Tysiące, a nawet dziesiątki tysięcy klientów, użytkowników czyta to w sumie – gdy podliczyć stracony czas - przez tygodnie a nawet i miesiące. Litości! Czas to pieniądz. I w dodatku nasze wspólne dobro.
Urzędnik z reguły siedzi za biurkiem. W jednym – dużym i bardzo ważnym banku – zauważyłem, że nakazano urzędnikom wstawać na chwilę z krzesła, gdy podchodzi klient. To miły gest ale i jakże praktyczna zdrowa zasada. Podniesienie czterech liter, ruszenie mięśniami nóg – to samo zdrowie. Napisałbym który to bank – ale mam tam konto i byłby to protekcjonizm. Może jednak następnym razem ujawnię, kto to ten mądry pracodawca, jeśli zauważę, że właściwy trend traktowania klienta i troska o kończyny pracownika utrzymają się. W końcu nie tak dużo mamy dobrych przykładów mądrego działania.
Mówi się, że dziennikarze przyczepiają się do byle czego. Ale pomyślmy, że i oni nie mają łatwo. Oto zmieniają się władze. Redaktorzy „ekstremiści” sami podają się do dymisji. Liczą oczywiście, że za cztery lata zmieni się władza i oni wrócą. Ale to nie jest takie pewne. Natomiast na pewno będą wówczas trochę starsi, z czego wcale nie wynika, że i mądrzejsi. (Wiem to po sobie). Może jednak doszli do wniosku, że służenie aktualnie panującym to nie jest dziennikarstwo. To posługa, a potem kac i żale nie wiadomo do kogo.
Ktoś mnie kiedyś uczył, że prawdziwy reporter, dziennikarz zawsze bierze cięgi. Bo zawsze powinien być z tymi, którzy są słabsi, których się krzywdzi i oszukuje. Jeśli jednak dziennikarz dostaje stołek od władzy to jest pierwszy znak, że może być niedobrze. Przesiada się bowiem wówczas z miejsca gdzie faktycznie tworzy się programy, gdzie jest żurnalistyczna praca – na fotel decydenta. Mało lub więcej ale już o czymś tam decyduje za kolegów. Oczywiście bywa, że nadal jest uczciwym redaktorem. Bywa. Ale jak życie uczy i są na to liczne dowody – zmienia się taki żurnalista krok po kroku, albo rok po roku w człowieka zależnego od władzy, a nawet jej służącego. Tak to niestety już jest. Chodzi oczywiście głównie o to, by utrzymać się na stanowisku. Udowodnić mogą to łatwo prawdziwi historycy dziennikarskiego rzemiosła.
Brać cięgi – boli, chociaż wolność i swoboda to piękna rzecz.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/283729-urzednicze-ciagoty
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.