Cóż dzisiaj turysta wywozi z Krakowa? Przede wszystkim kaca i chorobę weneryczną

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
fot.ansa
fot.ansa

Dziś na krakowskim Rynku pozostała dosłownie jedna księgarnia i to o zubożonej ofercie, bowiem firma jest w stanie likwidacji. Na ulicach okolicznych prawdziwej księgarni nie uświadczysz. Nie ma już nawet takich potęg jak Księgarnia Hetmańska i Empik. Cóż więc teraz turysta wywozi z Krakowa? Przede wszystkim kaca i chorobę weneryczną.

Nawiasem mówiąc, Kraków jest przykładem szczególnie jaskrawym, jeśli chodzi o księgarnie, które wymierają w całej Polsce. Ci, co sądzą, że z powodzeniem zastępuje je internet, grubo się mylą, gdyż tam sprzedaż ukształtowała się na poziomie ok. 15 proc. – to wynik europejski. Prawdziwej księgarni nic nie zastąpi. Chyba, że pustynia kulturalna.

Władze miasta wyliczyły jakimś cudem, że w Krakowie działa aż 76 księgarń. Nie wiem jak liczyli, skoro sami stwierdzili, że w Nowej Hucie jedna księgarnia przypada na 200 tys. mieszkańców! Pewnie wliczyli do tego wszystkie sklepy papiernicze, większe kioski, jakieś księgarenki przybiblioteczne, czynne raz w tygodniu punkciki sprzedaży przy domach kultury (też już nielicznych). Postanowili wszystkie te właśnie punkty wspomóc jednorazowo łączną kwotą – uwaga! – 200 tys. zł. Okrągła sumka – zakładając, że księgarń jest 76, na każdą przypadnie po 2 631 zł. W dobrym punkcie Starego Miasta wystarczy akurat na czynsz za… 3 dni.

Korzystając jednak z wydawanych po polsku niemieckich gazet („Dziennik Polski”, „Gazeta Krakowska”) zarząd miasta intensywnie propaguje swe otwarcie na kulturę. Na kulturę konsumpcji w szczególności. Konsumpcji, bowiem grupa radnych „przewalczyła” preferencyjne czynsze dla miejsc sprzedających książki, ale będących także… kawiarniami. Takie lokale biorą więc w komis bez ryzyka kilkadziesiąt tytułów, traktując je jako dodatkowy wystrój, i stając się wtedy jakoby księgarniami dostają preferencyjny czynsz. Główki pracują! O, jakże się tym zachwyca na łamach „Polnische Tageszeitung”, przepraszam „Dziennika Polskiego”, wnuk socjalistycznych budowniczych Nowej Huty niejaki Tomasz Urynowicz, radny, no, jakiej partii? Oczywiście, PO. „Tu nie chodzi o granty dla pojedynczych księgarń i antykwariatów – dodaje potomek budowniczych – tylko o integrację środowiska, które przez lata nie współpracowało”. A z kim nie współpracowało? Z SB? Z GW? Platformiany rajca zachwyca się, że w księgarniach „niesieciowych” organizuje się niemal 300 spotkań kulturalnych rocznie. Pomieszanie z poplątaniem! Typowe dla całej tej tzw. partii politycznej. Organizacja spotkań, to koszt, a nie wpływy. A księgarnie padają z powodów finansowych. No, ale mogą pozamieniać się w kawiarnie, będzie im lżej i spotkań przybędzie. Wielkimi krokami zbliżają się Światowe Dni Młodzieży Kraków 2016. Jak to miasto oświetlone czerwonym latarniami w samym Rynku Głównym zaprezentuje się młodym ludziom z tylu krajów – lepiej nie myśleć…

Stanisław Widomski Autor jest publicystą miesięcznika „Wpis”, który już kilkukrotnie zamieszczał materiały ilustrujące dramatyczną stronę moralną Krakowa.

« poprzednia strona
123

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych