Zanim zajmiemy się subtelnościami w funkcjonowaniu polskiego szkolnictwa wyższego należy naprawić to, co trwale uszkodzono lub na długi czas zepsuto. A sprawa jest nadzwyczaj prosta i powinna być załatwiona w ciągu miesiąca.
Trzeba natychmiast odejść od tzw. systemu bolońskiego rozkładającego studia wyższe (dosłownie i metaforycznie) na dwa etapy. Studia tzw. licencjackie i studia uzupełniające, tzw. magisterskie. Aby przywrócić wysoką jakość kształcenia i wyeliminować w tej sferze kuriozalne absurdy należy wrócić do studiów tematycznych pięcioletnich, jednolitych.
Z kilku przyczyn. Po pierwsze rozrost słabych, żenująco słabych, uczelni prywatnych kształcących na poziomie licencjackim corocznie dostarcza do państwowych (głównie) uczelni słuchaczy studiów uzupełniających. Efekt: skończyłeś licencjat w Koziej Wólce, ale magisterkę zrobisz na Uniwersytecie i tym dyplomem będzie migał przed oczami pracodawcom. To zakamuflowane oszustwo.
Po drugie. Kolejny rok z rzędu mam na seminarium osoby po licencjacie ze sztuk pięknych, anglistyce, politologii, a nawet zbiorowym żywieniu, które w ciągu dwóch lat mam uczynić pełnoprawnymi magistrami pedagogiki. To osoby nie znające kanonu pedagogicznego, podstawowych nazwiska, a nawet niezbyt dobrze orientujące się w tym na co się zapisały. Po studiach licencjackich bowiem można niemal bez ograniczeń wybrać studia magisterskie o dowolnej tematyce.
Należy wrócić do restrykcyjnego przestrzegania obsady kadrowej na studiach prywatnych chcących prowadzić kierunek studiów oraz postawić im ten sam warunek, co studiom w uczelniach publicznych – cykl ciągły, pięcioletni. A to wymaga odpowiedniej liczby profesorów lub habilitowanych zatrudnionych w nich jako podstawowym miejscu pracy. Uważam, że 1/3 kadry nauczającej winni w każdym ośrodku, bez względu na organ prowadzący, stanowić profesorowie z tytułem naukowym. Albo wedle przelicznika: na 2 habilitowanych jeden tytularny. I na 4 doktorów 1 profesor tytularny.
Dopuścić do pracy na tzw. drugim etacie osoby o uznanym dorobku naukowym i z odpowiednim stażem (np. 10 lat) na stanowisku profesora lub dra habilitowanego. Oraz stanowczo odmawiać zatrudnienia osobom z tzw. słowackimi docenturami (patrz: blog B. Śliwerskiego).
Proponowane zmiany są możliwe niemal od zaraz, póki jest parlamentarna większość, a zwlekanie z nimi może przynieść trudne do oszacowania straty. Obowiązywać powinien jeden dyplom i jedna, prowadząca doń, ścieżka wytężonej pracy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/279294-podpowiedz-dla-ministra-gowina-trzeba-natychmiast-odejsc-od-tzw-systemu-bolonskiego-rozkladajacego-studia-wyzsze