W weekendowej „Gazecie Wyborczej” coroczny, obszerny wywiad z Jerzym Owsiakiem.
Sporo rytuału, ale parę ciekawych wątków warto zauważyć. Nie ma więc żadnych mocniejszych sformułować, ton raczej łagodny, tak jakby Owsiak-bojowiec nigdy nie istniał, jakby to nie on krzyczał niedawno do Antoniego Macierewicza „zostaw nas pan wszystkich k…a w spokoju!”. Widocznie lider WOŚP uznał, że to nie ten etap. Teraz mamy co najwyżej mruganie okiem, że Orkiestra sporo zbierze, bo dla wielu będzie to deklaracja polityczna, bo „robi się wokół nas dziwnie”, a „Polacy żyją w dużym napięciu”.
Teraz wzywa do jedności („Nie dajmy się podzielić, dzielmy się kasą”, „Każda opcja polityczna ma swoją wizję dla Polaków, ale nam nikt nie przeszkadza”), dyskretnie narzeka na wyborczy werdykt Polaków („W tych wyborach połowa suwerena nie poszła zagłosować. Mam do tych ludzi ogromne pretensje, bo gdyby zagłosowali, słowo „suweren” miałoby inne znaczenie. Kompletnie inne”), deklaruje swój patriotyzm („Żadne słowa, żaden polityk nie zdołają mnie z biało-czerwonej wspólnoty wykluczyć”).
Jest też machanie nartami od prezydenta Dudy („Właśnie dzisiaj ktoś przyszedł i powiedział: mamy narty od prezydenta Dudy. Super! Pisałem do prezydenta z prośbą o gadżet na licytację ponad miesiąc temu”).
Są też oczywiście klasyczne, nawarstwione półprawdy, choćby takie jak twierdzenie, że „5 mln 700 tys. Polaków” dało się przekonać, że „Polska jest w ruinie”, co Owsiaka „najbardziej zasmuciło” (takie hasło nigdy w takiej formie się nie pojawiło). Bo przecież Polska jest „w bardzo dobrej rozbudowie, bardzo dobrej”.
Chwilami robi się groteskowo, np, gdy Owsiak zachwyca się wieżowcami w Warszawie („Świeci słońce, jest ogromny mróz. I widzę przed sobą polskie down town. Wiem, że daleko mu do nowojorskiego, ale widzę piękne, śmiałe budowle). W Harare też jest down town, jeszcze piękniejszy. To o niczym nie świadczy, bo bogatej w Skandynawii tak wielu wieżowców znów nie ma.
Najwięcej jest jednak oczywiście tego co zawsze, a więc chwalenia siebie i swojego dzieła. Tak więc ludzie lgną do WOŚP bo „lgną do rzeczy, które są dla nich znajome, dają im radość, satysfakcję”. Także dlatego, że - to już cyrk - „Orkiestra nigdy nie próbuje nikogo dzielić”. Do tego „ludzie ze świata z niedowierzaniem na to patrzą”, a „Polacy zadziwiają ich tym, że nagle w środku zimy powstaje jakaś wspólnota, która jest tak szczodra”. No i nie kradną puszek, co dziwi nawet Niemców („Jurek, ja bym nigdy ludzi tak z puszką nie wypuścił, połowa by do mnie nie wróciła”). Ludzie ze świata zazdroszczą także dlatego, że „widzą kolorowe miasta, kolorowych wolontariuszy, widzą Polaków, którzy w żaden sposób nie różnią się od ludzi, którzy żyją w krajach bogatszych”).
Owsiak twierdzi, że WOŚP to społeczeństwo obywatelskie w pigułce. Wszystko oddolnie:
Finał Orkiestry to jest społeczeństwo obywatelskie. To właśnie my, obywatele w Chojnicach czy gdziekolwiek indziej, robimy nasz finał obywatelski.
Do tego wyliczenia, ilu ludziom i ilu ośrodkom pomógł. Nie wątpię, że prawdziwe. W końcu to bardzo duża akcja, i duże pieniądze, idące przez lata w setki milionów.
Co więcej, pomimo zgrzytów, które pojawiły się w związku z procesem Owsiak-Matka Kurka, można uznać, że wpływy i wydatki WOŚP rozlicza w miarę dokładnie. Jeśli chodzi o księgi WOŚP, wątpliwości dotyczą raczej poziomu odpisów na działalność fundacji, na wynagrodzenia, oraz na kosztowny (i jednocześnie ideologiczny) Przystanek Woodstock. A także powiązań firm prywatnych (Złoty Melon) z Fundacją.
Ale są też pytania, które padają od lat, a na które nigdy nie padły choćby ogólne odpowiedzi. To pytania o koszt całego WOŚP-u, przede wszystkim koszt telewizyjny, koszt „outsourcingowany”. Chodzi o - corocznie - godziny, a może i dziesiątki godzin, najlepszego czasu antenowego na jednej z największych polskich anten (TVP2). O liczne wozy transmisyjne, największe studia wraz z obsługą, ekipy reporterskie w całym kraju. Wreszcie o stałą, intensywną, całoroczną promocję w największych programach telewizji publicznej.
To są poważne pieniądze, których nie równoważyłaby nawet przyzwoita oglądalność (bo przyzwoitą oglądalność można osiągnąć tańszym kosztem). Każdy, kto zetknął się z mediami, wie jak droga jest telewizja i wszystko z nią związane.
Owsiak doskonale wie, że na taką skalę nie wesprze go, w razie kłopotów w TVP, żadna prywatna telewizja. Na pewno żadna prywatna stacja nie robiłaby tego tak konsekwentnie przez 24 lata.
Te koszty, poniesione przez media publiczne na przestrzeni ćwierćwiecza, warto poznać. Choćby dla celów poznawczych, by sprawdzić efektywność tej akcji. I to się da zrobić. Profesjonalne firmy marketingowe są w stanie wyliczyć wartość każdej minuty, każdej wzmianki np. o jakiejś marce. W przypadku WOŚP nie powinno być problemu.
Takie fachowe rozliczenie z pewnością chciałby znać nowy prezes Telewizji Polskiej. Przydałoby się przed rozmowami na temat przyszłorocznego finału WOŚP i skali jego obecności na antenach TVP. Może warto zlecić tego typu audyt?
Teoretycznie można też podliczyć koszty zaangażowania innych służb państwowych, w tym mundurowych, ale z tym zapewne były większy, techniczny kłopot.
Zaraz usłyszę: WOŚP jest akcją na tyle cenną, że wykraczającą poza wymiar materialny. Jednoczy Polaków, uczy pomagania itp. I mógłbym się zgodzić, gdyby nie ogólnie czytelny format polityczno-światopoglądowy całej akcji. Bo jeśli chce się być dobrem narodowym, to nie można jednocześnie tak bardzo angażować się w polskie spory, do tego zawsze po jednej stronie.
To właśnie owo zaangażowanie lidera nasuwa myśl, że akcja charytatywna ma charakter wtórny wobec celów parapolitycznych, i dlatego z taką ochotą była i jest dotowana.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/277724-moze-warto-tak-poznawczo-bez-zadnych-ukrytych-zalozen-profesjonalnie-podliczyc-koszty-zwiazane-z-wosp-ktore-przez-24-lata-poniosla-tvp