Na koniec pytanie o sprawę ujawnienia tzw. „zetki”. Jako historyk jest pan oczywiście za ujawnieniem tych materiałów, tak?
Nie, to nie jest takie proste. W sprawie „zbioru „zastrzeżonego” IPN wypowiadali się autorytatywnie czasem - prócz fachowców - ludzie, którzy nigdy tych akt nie czytali, nie mają na ten temat solidnej wiedzy. Byłbym tu bardzo ostrożny. Jest tam owszem sporo materiałów, które nigdy nie powinny się tam znaleźć, ale są również w tym zbiorze materiały, których ujawnienie może narobić dużo szkód poszczególnym ludziom i krajowi i polskim służbom.
Może Pan podać przykłady?
Mogą tam być przecież dane naprowadzające na przykład na czynnych agentów już w czasach III RP. A gdyby takie tam były - plany wykorzystywanych do dziś obiektów wojskowych też powinniśmy udostępniać każdemu historykowi i dziennikarzowi? Tym z Rosji również? Proszę pamiętać, że w latach 70. i 80. polskie służby działały na Bliskim Wschodzie, na przykład w Syrii i Iraku. Ujawnienie kogokolwiek może zakończyć się śmiercią nie tylko tych, którzy wtedy ze służbami współpracowały, ale i w ramach zemsty - ich bliskich. Jest jeszcze kilka innych istotnych powodów, dla których trzeba tu zachowywać się ostrożnie. Jestem oczywiście za jak największą jawnością, ale trzeba brać pod uwagę także rozsądek i interes państwa. One także powinny być zabezpieczone. Działanie „na hurrra” może wywołać jedynie negatywne skutki.
Zwolennicy ujawnienia „zetki” mówią, że ujawnienie tych materiałów z przeszłości pozwoli wyjaśnić dużo zdarzeń z teraźniejszości.
To są trochę mity. Być może dowiemy się sporo więcej, na przykład o działaniu służb wojskowych w PRL w czasie transformacji ustrojowej, ale nie przesadzajmy. Tam nie ma materiałów stanowiących jakieś magiczne, tajne klucze do historii Polski. Wszystko co się da trzeba powoli udostępniać historykom, ale jednak w porozumieniu ze służbami specjalnymi, z wyobraźnią i ostrożnie. Niektóre materiały trzeba jednak obłożyć klauzulami tajności i dobrze pilnować, żeby pod pretekstem badań naukowych nie dotarli do nich np. przedstawiciele obcych służb. Tu muszą obowiązywać stosowne zabezpieczenia.
Rozmawiał Sławomir Sieradzki
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Na koniec pytanie o sprawę ujawnienia tzw. „zetki”. Jako historyk jest pan oczywiście za ujawnieniem tych materiałów, tak?
Nie, to nie jest takie proste. W sprawie „zbioru „zastrzeżonego” IPN wypowiadali się autorytatywnie czasem - prócz fachowców - ludzie, którzy nigdy tych akt nie czytali, nie mają na ten temat solidnej wiedzy. Byłbym tu bardzo ostrożny. Jest tam owszem sporo materiałów, które nigdy nie powinny się tam znaleźć, ale są również w tym zbiorze materiały, których ujawnienie może narobić dużo szkód poszczególnym ludziom i krajowi i polskim służbom.
Może Pan podać przykłady?
Mogą tam być przecież dane naprowadzające na przykład na czynnych agentów już w czasach III RP. A gdyby takie tam były - plany wykorzystywanych do dziś obiektów wojskowych też powinniśmy udostępniać każdemu historykowi i dziennikarzowi? Tym z Rosji również? Proszę pamiętać, że w latach 70. i 80. polskie służby działały na Bliskim Wschodzie, na przykład w Syrii i Iraku. Ujawnienie kogokolwiek może zakończyć się śmiercią nie tylko tych, którzy wtedy ze służbami współpracowały, ale i w ramach zemsty - ich bliskich. Jest jeszcze kilka innych istotnych powodów, dla których trzeba tu zachowywać się ostrożnie. Jestem oczywiście za jak największą jawnością, ale trzeba brać pod uwagę także rozsądek i interes państwa. One także powinny być zabezpieczone. Działanie „na hurrra” może wywołać jedynie negatywne skutki.
Zwolennicy ujawnienia „zetki” mówią, że ujawnienie tych materiałów z przeszłości pozwoli wyjaśnić dużo zdarzeń z teraźniejszości.
To są trochę mity. Być może dowiemy się sporo więcej, na przykład o działaniu służb wojskowych w PRL w czasie transformacji ustrojowej, ale nie przesadzajmy. Tam nie ma materiałów stanowiących jakieś magiczne, tajne klucze do historii Polski. Wszystko co się da trzeba powoli udostępniać historykom, ale jednak w porozumieniu ze służbami specjalnymi, z wyobraźnią i ostrożnie. Niektóre materiały trzeba jednak obłożyć klauzulami tajności i dobrze pilnować, żeby pod pretekstem badań naukowych nie dotarli do nich np. przedstawiciele obcych służb. Tu muszą obowiązywać stosowne zabezpieczenia.
Rozmawiał Sławomir Sieradzki
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/276977-dr-gontarczyk-wymiar-sprawiedliwosci-kolejnymi-kuriozalnymi-orzeczeniami-rozmywa-i-dewastuje-caly-czas-proces-lustracji-nasz-wywiad?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.