Monika Zbrojewska była nękana w ministerstwie? "Jeden z doktorów bez przerwy podkładał jej świnie"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. ms.gov.pl
Fot. ms.gov.pl

Mówiła, że ma dużo problemów w ministerstwie i nie bardzo sobie z nimi radzi. Ale nie chciała zdradzić szczegółów

— opowiada „Gazecie Wyborczej” matka Moniki Zbrojewskiej.

Monika Zbrojewska zmarła 30 października br. w wieku 43 lat. Kilka dni wcześniej została zatrzymana za jazdę pod wpływem alkoholu.

Czytaj więcej: Nie żyje była wiceminister sprawiedliwości Monika Zbrojewska

Matka byłej wiceminister sprawiedliwości zwraca uwagę na to, że Monika Zbrojewska komuś się naraziła.

Wiem tylko, że był tam (w ministerstwie sprawiedliwości - przyp. red.) jeden z doktorów, który cały czas podkładał jej świnie. Podobno przyjmując stanowisko wiceministra, uraziła jego ambicję. W jednym z ostatnich SMS-ów napisała: „Bóg jeden wie, ile ja łez przez tego człowieka wylałam”

— wspomina.

Bliscy i znajomi Moniki Zbrojewskiej podkreślają, że była osobą niezwykle pracowitą. Nie mogą zrozumieć medialnego linczu, jaki ją spotkał, choć nie była pierwszym politykiem, który został przyłapany za jazdę po pijanemu. Z informacji „Gazety Wyborczej” wynika, że w ministerstwie sprawiedliwości pod rządami PO-PSL nie działo się dobrze. Miała tam istnieć grupa hamująca zmiany, która w ostatnim czasie stała się coraz silniejsza. A Monika Zbrojewska w resorcie sprawiedliwości chciała wiele rzeczy zmienić.

W ministerstwie jest mnóstwo osób, dla których wiedza prawnicza nie ma znaczenia. Liczy się siła i kontakty

— opowiada „GW” jej kolega z wymiaru sprawiedliwości.

Chciała redukcji zatrudnienia. Widziała, że jedna z wpływowych prokuratorek w ministerstwie przyjmuje kolejnych asystentów, mimo że nie ma dla nich pracy. Chciała to zmienić, a oczywiście ludziom, którzy pobierają kasę za nic, zależało, by dalej ją dostawać. Denerwowało ich, że przyszła jakaś młoda idealistka, która powtarza, że emerytów na leki nie stać, a w ministerstwie marnotrawią pieniądze.

Jak dodaje, byłej wiceminister zależało na otwarciu zawodu sędziego i prokuratora dla studentów prawa niepochodzących z rodzin prawniczych.

W ministerstwie jest dużo zwolenników starego modelu, w którym przyszłych pracowników wymiaru sprawiedliwości szkolono w sądach i prokuraturach. Wówczas prawie wszyscy aplikanci byli z poważanych klanów prawniczych

— mówi informator „GW”.

Zwolennicy zmian w ministerstwie z nadzieją patrzyli na nadchodzące wybory. A tymczasem Monika Zbrojewska traciła wpływy i zaczęła być lekceważona.

W ostatnich miesiącach popadła w konflikt z pracownicą komisji kodyfikacyjnej, która demonstracyjnie ignorowała jej polecenia. Była bardzo liberalnym szefem i chyba nie zdawała sobie sprawy, że wszędzie są pracownicy, którzy cię nie szanują, póki nie weźmiesz ich za pysk. Ostatnio została odsunięta od nadzoru nad komisją kodyfikacyjną. To ogromna porażka, bo przegrała wewnętrzną walkę w ministerstwie. Widziałem, jak się z tym wszystkim szamoce, i pomyślałem, że w polskiej polityce nie ma miejsca dla ludzi, którzy nie idą po trupach

— kończy kolega Moniki Zbrojewskiej.

bzm/wyborcza.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych