Czy prezydent Duda powinien wziąć udział w Marszu Niepodległości? Nie powinien. Wizerunkowe ryzyko związane z możliwymi zamieszkami jest zbyt duże

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Jacek Turczyk
PAP/Jacek Turczyk

Otóż to pomysł co najmniej dyskusyjny. Nawet jeżeli pominiemy endecki charakter wydarzenia i wynikające stąd irytujące spychanie na margines dorobku Józefa Piłsudskiego (dla jasności: nie ma nic przeciwko docenianiu Dmowskiego, a nawet przeciwnie) oraz polityczne konteksty i podteksty.

Rozstrzygającą sprawą są doroczne, już tradycyjne zamieszki towarzyszące wydarzeniu. Nawet jeśli uznamy (co jest prawdopodobne), że za sporą ich część ponosi odpowiedzialność odchodząca władza, chętnie kojarząca całą prawicę z zadymami. Nawet jeśli, słusznie, uznamy, że organizatorzy żadnych incydentów nie chcą. Nawet jeśli uznamy, że w tym roku policja będzie działała i sprawniej, i mądrzej.

Nawet w tej sytuacji fakt pozostaje faktem: prawdopodobieństwo zamieszek jest bardzo wysokie. Bo Marsz - już ewidentnie wbrew organizatorom - przyciąga także zwykłych chuliganów i kiboli. Przyciąga ludzi szukających jakiejkolwiek rozróby. Są oni niewielką mniejszością uczestników, wręcz mikroskopijną, może i są także sztucznie zachęcani do agresji, ale są.

Wybryki tych ludzi nie zależą od woli organizatorów. Ale wybryki tych ludzi pośrednio obciążają wizerunek organizatorów i ewentualnych patronów zdarzenia.

Jeżeli więc prezydent poszedłby na Marsz, każdy najmniejszy incydent spadłby na jego konto, choćby na znanej zasadzie: „wyhodowaliście radykałów - oto są skutki”. Zbyt wczesny to etap, zbyt wrogie wciąż są media, by obóz nowej władzy mógł sobie fundować takie ryzyko.

Andrzej Duda nie może sobie pozwolić na choćby bardzo pośrednie firmowanie scen jakiejkolwiek przemocy, także tych  tak dobrze znanych z listopadowych Marszy. Nie może sobie pozwolić, bo zbyt wiele zależy od powodzenia jego prezydentury, a także od tak bardzo pożądanej reelekcji na kolejną kadencję - o czym myśleć trzeba już dziś.

Dobrze więc, że Andrzej Duda nie dał się skusić. Skusić, bo z pewnością to była pokusa: stanąć na czele kilkudziesięciu tysięcy głównie młodych ludzi, stanąć na czele wydarzenia, które przez lata było ważnym forum sprzeciwu przeciwko rugowaniu patriotyzmu.

Ale i ja mam swoją drobną pretensję do prezydenta Dudy. Otóż uważam, że słusznie porzucając skompromitowaną inicjatywę Bronisława Komorowskiego (urzędniczy Marsz „Razem dla Niepodległej”) powinien zaproponować coś nowego w to miejsce. Sytuacja, w której najsilniejszy obóz prawicy, skupiony wokół Prawa i Sprawiedliwości, nie ma 11 listopada swojego wydarzenia w przestrzeni stolicy, nie jest zdrowa. Jej skutkiem jest przeszacowanie siły narodowców, ponieważ w ich Marszu sporą część, o ile nie większość, stanowią pisowcy). Jej skutkiem jest także marnowanie gotowości do wyjścia z domu tych ludzi, którzy na obecnej mapie wydarzeń niczego dla siebie nie znajdują.

Czy prezydent powinien zaproponować kolejny Marsz (to sugerowałoby złą konkurencję z Marszem Niepodległości) czy też rodzaj koncertu/pikniku - to osobne pytanie. Ale uważam, że warto pomyśleć. Nawet jeśli pierwsza edycja nie oszołomi, to z czasem może wyrosnąć coś naprawdę wartościowego.

A na listopadowe święto polecam lekturę: najnowsze, specjalne wydanie tygodnika „wSieci”. W środku m. in. bardzo ciekawy list węgierskiego patrioty do polskich przyjaciół:

I prosimy, pamiętajcie: kupując i promując „wSieci”, wspieracie państwo dobre media, w tym także portal wPolityce.pl.

« poprzednia strona
12

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych