Śmierć Kiszczaka przypomina nam jak perfidnie zostaliśmy oszukani przy okrągłym stole przez sowieckich pomagierów i koncesjonowanych opozycjonistów.
Co może przerażać to oszustwo trwa w najlepsze, a komunistyczni notable śmieję się nam w nos, tak jak zomowcy śmiali się na sali sądowej z rodzin pomordowanych górników. Dożywają sobie w dostatku do ostatnich dni w luksusie, gdy jednocześnie ich ofiary ledwo wiążą koniec z końcem. Co więcej, bez najmniejszej żenady wydają książki, by przybliżyć społeczeństwu swoje przyjemne sylwetki. Ostatnio żona Kiszczaka reklamowała wywiad-rzeka „Kiszczakowa: tajemnice generałowej”. W wywiadzie dla Fakt24.pl kreuje swojego męża na bohatera, a choćby taki Przemyk zginął, bo prowokował, należało mu się, „Solidarność” nie była nastawiona na zmiany, ale na rujnowanie gospodarki, itd.
Idea „grubej kreski” czyli puszczenia w niepamięć zbrodni była czymś kuriozalnym. To tak jakby po II Wojnie Światowej machnąć ręką i powiedzieć Niemcom, no trudno nic takiego się nie stało. Ale ówczesne „autorytety”, z Adamem Michnikiem na czele pilnując monopolu medialnego omamiły społeczeństwo. Kiszczak okazał się „człowiekiem honoru”, a Jaruzelski największym patriotą jaki nam się przytrafił w tysiącletniej historii i nie znaleziono nikogo lepszego by został pierwszym prezydentem tzw. wolnej Polski.
Paradoksalnie trudno mieć pretensje do Jaruzelskiego i Kiszczaka. Ci komunistyczni kacykowie salutujący Moskwie od początku swoich karier, widząc w połowie lat osiemdziesiątych, że „imperium zła” sypie się, zrobili wszystko by ocalić skórę. A wtedy, świeżo po brutalnej rozprawie z pokojowym ruchem „Solidarności”, strzelaniu do górników w kopalni „Wujek”, po zabójstwie błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki, groziło im, że w razie niekontrolowanego przewrotu mogą dosłownie skończyć na latarni. Zrobili co było w ich mocy, żeby przetrwać i trudno temu się dziwić. Największa kanalia kocha życie.
Zdecydowanie gorsi od nich okazali się zdrajcy spod znaku opozycji. Zawierzyliśmy Lechowi Wałęsie. Adamowi Michnikowi, Tadeuszowi Mazowieckiemu czy Bronisławowi Geremkowi i wielu innym, którzy niby walczyli w naszym imieniu o Polskę. Dzisiaj wiemy, że te marne postacie uwikłane we flirt z komuną, po jej upadku, stanęły ramię w ramie z komunistami ze strachu by ich ciemne sprawki nie ujrzały światła dziennego. By nie wypłynęły ich powiązania z ubecją i nie wiadomo jakimi obcymi agenturami.
Gdy dzisiaj Adam Michnik na łamach swojej propagandówki broni dobrego imienia Kiszczaka jest groteskowy i żałosny. Jednak, gdy a początku lat dziewięćdziesiątych otoczony nimbem cierpiętnika za wolność, wzywał do wybaczenia, wielu ochoczo stanęło po stronie tej światłej i moralnie pięknej propozycji.
Dziś gdy patrzymy z perspektywy ćwierćwiecza widzimy jak daliśmy się „rozprowadzić” komunistycznej agenturze. Jedyną satysfakcją jest to, że Kiszczak nie zostanie pochowany na Powązkach i nie dostanie od MON asysty honorowej. Ale pamiętamy nie tak dawny, pogrzeb Jaruzelskiego, pełen wygibasów z jakąś mszą pożegnalną w Katedrze Wojska Polskiego, gdzie przybyli najważniejsi politycy III RP.
Dziś gdy jest szansa, że możemy wreszcie stworzyć Polskę naszych marzeń, jest oczywiste, że nie będziemy żyć w normalnym kraju bez jakiekolwiek rozliczenia z przeszłością.
I nie dajmy sobie wmówić, że dochodzenie sprawiedliwości jest odwetem. A urąga jakiejkolwiek przyzwoitości by żony Kiszczaka, Jaruzelskiego dostawały nie wiadomo jakie pieniądze za zbrodnie swych mężów.
To jest trudny test dla obecnej władzy, ale bez jego zdania nie spełnią pokładanych w nich oczekiwań.
A co najważniejsze trzeba nareszcie rozliczyć się z tymi, którzy katom AK – owców, wydającym rozkazy strzelania do robotników w grudniu 70, zabójcom księży z osiemdziesiątych lat, stworzyli w III RP raj na ziemi.
Bez tego nie będziemy żyć w prawdziwie niepodległej Polsce.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/271012-wdowa-po-kiszczaku-dostanie-7650-zl-renty-to-jest-sprawiedliwosc-iii-rp-z-pod-znaku-grubej-kreski