W pożarze czołgu Leopard zginął żołnierz. To wadliwa amunicja była przyczyną wypadku na poligonie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.GFDL/ Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported
fot.GFDL/ Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported

Przyczyną śmiertelnego w skutkach pożaru czołgu Leopard była wadliwa amunicja, wojsko wstrzymało jej zakupy do czasu wprowadzenia przez producenta zmian zapewniających bezpieczeństwo

—poinformował rzecznik Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych ppłk Artur Goławski.

Goławski zaznaczył, że zespół ekspertów, powołany przez dowódcę generalnego, przedstawił raport, z którego wynika, że przyczyną wypadku była wadliwa amunicja. Trwa jeszcze śledztwo Wojskowej Prokuratury Garnizonowej we Wrocławiu w sprawie okoliczności pożaru czołgu Leopard 2A4.

Dlatego po zbadaniu okoliczności zdarzenia zapadła decyzja o wstrzymaniu zakupów przedmiotowej amunicji do czasu przeprowadzenia niezbędnych badań i wprowadzenia poprawek technologicznych, zapewniających bezpieczeństwo jej eksploatacji

—poinformował Goławski.

Dodał, że gotowość do udziału w tych pracach zgłosiła strona niemiecka, a propozycja współpracy kraju producenta czołgu została przyjęta. Rzecznik poinformował, iż:

wobec osób, których zaniechania doprowadziły do użycia wadliwej amunicji podczas szkolenia, podjęto działania dyscyplinarne, łącznie z odwołaniem ze stanowisk służbowych. Dowódca generalny nakazał dowódcom podległych jednostek objąć szczególnym nadzorem postępowanie z amunicją w procesie szkolenia wojsk. Jednocześnie zostały uruchomione prace nad poddaniem pełnej kontroli całego „cyklu życia” amunicji, od momentu jej wyprodukowania, przez transport i przechowywanie aż po użycie

—zaznaczył Goławski.

Do wypadku doszło 17 września na poligonie w Świętoszowie w trakcie szkolenia żołnierzy 10. Brygady Kawalerii Pancernej. Podczas ćwiczeń ogniowych w czołgu Leopard 2A4 wybuchł pożar, w którym rannych zostało czterech żołnierzy załogi. Jeden z nich jeszcze tego samego dnia wrócił do domu. Najciężej poszkodowany 23-letni szer. Michał Pawlicha zmarł 9 października mimo starań lekarzy ze Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Łęcznej.

Badając pożar wojsko brało pod uwagę błąd człowieka przy przygotowaniu i prowadzeniu ćwiczeń oraz wadę konstrukcyjną amunicji ćwiczebnej wyprodukowanej przez polskie zakłady Mesko.

ann/PAP

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych