Szkolne sklepiki padają jeden po drugim. Dane nie pozostawiają złudzeń

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. YouTube
fot. YouTube

Zakaz sprzedaży tzw. śmieciowego jedzenia doprowadził sklepiki szkolne do bankructwa. Nawet kilka tysięcy punktów mogło zniknąć w wyniku rządowej rewolucji – podaje „Rzeczpospolita”, powołując się na dane Konfederacji Lewiatan.

Ze szkolnych sklepików zniknęły słodkie napoje, batoniki czy czipsy. Podczas rozpoczęcia nowego roku w jednej z gdańskich szkół Ewa Kopacz, tłumaczyła, że zadbała o to, by dzieci w przyszłości nie zostały „grubaskami”.

Uczniowie jednak znaleźli sposoby, by ominąć przepisy - przynoszą „zakazane” produkty z domu lub wychodzą ze szkoły w trakcie przerw - i z jeszcze większą chęcią spożywają niezdrową żywność. Bez wątpieniach na zmianach ucierpiały przede wszystkim szkolne sklepiki, którym nie opłaca się już prowadzenie swojej działalności. Chodzi nawet o sklepiki z kilkunastoletnim stażem.

Najwięcej placówek zamknięto na Pomorzu – ok. 80 proc. – oraz Podkarpaciu, gdzie ich liczba zmniejszyła się o połowę

— czytamy w gazecie.

Minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska w ubiegłym tygodniu ogłosiła swój sukces - „wynegocjowała” z ministrem zdrowia powrót drożdżówek. Czy słodkie bułki uratują sklepiki? Na razie trudno powiedzieć, gdyż nie wiadomo, kiedy złagodzone przepisy wejdą w życie. Dyrektorzy szkół natomiast podkreślają, że sklepiki powinny wrócić do placówek, gdyż uczniowie nie tylko mogli kupić tam jedzenie, ale także szkolne przybory.

lap/Rzeczpospolita

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych