Oświęcim zamiast Auschwitz i nie Niemcy, ale naziści. Zakłamana historia w podręczniku dla szkół średnich

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Powstańcze grupy rekonstrukcyjne na Powązkach. Fot. Fratria
Powstańcze grupy rekonstrukcyjne na Powązkach. Fot. Fratria

Kombatanci domagają się od Ministerstwa Edukacji Narodowej wycofania podręcznika do historii XX wieku dla liceów i techników – informuje „Nasz Dziennik”.

W podręczniku „Poznać przeszłość. Wiek XX” jest wiele błędów, przemilczeń i manipulacji

— podkreślają Edward Jankowski i Tadeusz Bieńkowski z Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w apelu do resortu edukacji narodowej.

Podręcznik ten, dopuszczony do użytku szkolnego w 2012 r., był krytykowany i mogłoby się wydawać, że nowa wersja będzie lepsza, poprawiona. Niestety, podręcznik dopuszczony w roku 2015 jest taki sam jak ten z 2012 r.

— dodają.

Kombatanci przesłali MEN i innym państwowym organom oraz wydawnictwu obszerną, 14-stronicową recenzję podręcznika wydawnictwa „Nowej Ery”, przygotowaną przez historyka Jana Jarosza. Według Jarosza książka zawiera błędy, które „dyskwalifikują” książkę. Najwięcej przekłamań i przemilczeń znajduje się w opisach II wojny światowej. Jak pisze „Nasz Dziennik”, w podręczniku pominięto walki Wojska Polskiego z Armią Czerwoną. Na próżno szukać w nim również nazwisk i zdjęć polskich bohaterów w bitwie o Anglię. Brakuje też szeregu innych istotnych informacji, dotyczących np. złamania kodu Enigmy przez Polaków czy Szarych Szeregów. Poza tym z analizy Jarosza wynika, że w książce zamieszczono jedynie bardzo pobieżne opisy działalności Armii Krajowej oraz dokonań polskich żołnierzy na Zachodzie, za to aż dwie strony poświęcono… wybudowanemu przez Stalina Pałacowi Kultury i Nauki.

O Rządzie Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie autorzy podręcznika z uporem piszą „rząd emigracyjny”, tak jak propaganda niemiecka i sowiecka w czasie wojny, a po wojnie komuniści w PRL

— zauważa Jarosz w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”.

Autorzy podręcznika używają określenia „naziści”, a w podpisie pod jednym ze zdjęć widnieje podpis:

Niemiecki obóz koncentracyjny w Oświęcimiu (Auschwitz) na ziemiach polskich założono w 1940 r.

Niepokoi również stwierdzenie zawarte w rozdziale „Postawy wobec holocaustu”, mówiące o tym, że w ratowanie Żydów zaangażowane było „wiele osób”. Tymczasem historyk przypomina, że w organizowaniu takiej pomocy uczestniczyło - według szacunków - „ponad 1 mln osób, może ok. 1,5 mln osób, struktury Państwa Podziemnego podległego Rządowi w Londynie, Delegatura Rządu, Armia Krajowa oraz liczni księża i zakony”, co w podręczniku przemilczano.

Zastrzeżenia budzi także dobór ilustracji. Są duże fotografie hitlerowskich i sowieckich dygnitarzy oraz dowódców, ale brakuje wielu istotnych zdjęć obrazujących polskich bohaterów, jak chociażby gen. Stanisława Maczka czy Kazimierze Sosnkowskiego. Przekłamania znajdują się również w rozdziale „Polska w czasach stalinizmu”.

Masowy terror i dziesiątki tysięcy zamordowanych został określony jako „Represje polityczne”

— analizuje Jarosław Jarosz.

Uczniowie nie znajdą w książce danych na temat skazanych na śmierć i zmarłych w więzieniach.

Historyk wskazuje na przejęcie przez autorów „nazewnictwa z komunistycznej propagandy”. Piszą oni więc o „wydarzeniach na Wybrzeżu”, „wydarzeniach marcowych”, „grudniowych” i „sierpniowych”.

Ministerstwo na razie nie odnosi się do sprawy.

MEN nie otrzymało pisma w tej sprawie. Jeżeli zostanie przesłane, odniesiemy się do treści w nim zawartych

— komunikuje Justyna Sadlak, rzecznik prasowy resortu.

bzm/PAP/”Nasz Dziennik”

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych