"Ciągle wierzę, że wreszcie w polskim społeczeństwie pojawi się myślenie". Tylko we "wSieci" fragment wywiadu-rzeki Marzeny Nykiel z bp. St. Stefankiem

Nie chciałbym iść zbyt daleko w porównania, ale wkraczamy w obszar decyzyjny, który jest w jakimś sensie bliski decyzji, czy pójść na powstanie czy nie. Można przecież spokojnie siedzieć i przeczekać. Ale można też to wszystko zostawić i iść. Pytanie, czy ta logika nie powinna zostać zastosowana właśnie teraz. Tym razem nie trzeba wystawiać piersi pod kulę, ale można postawić odwagę i prawdę za cenę utraty dobrego stanowiska

— mówi biskup senior diecezji łomżyńskiej. Na pytanie czy jako naród jesteśmy na takie powstanie gotowi, czy do niego dojrzeliśmy, odpowiada:

Wydaję mi się, że jeszcze nie. Jeszcze zbyt mały jest procent tych, którzy są zdolni i którzy to robią. Statystycznie biorąc, Polska jeszcze jest w niewoli, która polega na uśpieniu świadomości i wyłączeniu sprawności moralnej. Dlatego z dużą troską myślę o wyborach parlamentarnych. Mówię to jasno, ponieważ nie jestem rozentuzjazmowany sukcesem jednego człowieka i przekonaniem, jakoby on miał być już załatwieniem wszystkich naszych spraw. Ten sukces to poważny sygnał i niezwykle mocny bodziec, żebyśmy powoli wybudzali się z narkozy i zaczęli poważnie szykować się do powstania, czyli ryzykować bardzo trudne nawet decyzje, które podyktowane są dobrem wszystkich obywateli, a nie tylko określonego środowiska partyjnego.

Zapytany o to jaka jest alternatywa wobec pójścia drogą chrześcijaństwa w życiu społeczno-politycznym, bp Stefanek odpowiada:

Nie chciałbym teraz snuć prognozy, a przez to przewidywać wyników wyborów parlamentarnych. Ciągle wierzę, że wreszcie w polskim społeczeństwie pojawi się myślenie. Ale jeśli będzie inaczej… Może to być wywołane czynnikami zupełnie od nas niezależnymi. Patrząc na pozycję środowisk rządowych, trochę się obawiam. Widać, że tracą cierpliwość, a skoro w tej chwili zdolni są do tak irracjonalnych zachowań, boję się, że te zabiegi obronne mogą pójść dalej. A manipulacja wyborcza to najprostszy sposób. Są jeszcze groźniejsze metody, którymi władcy utrzymywali się przy władzy. Widzimy, jak bronią się totalitaryzmy w momencie, gdy grunt pali im się pod nogami. Trzeba to powiedzieć jasno. Obserwacja ostatnich dwóch kadencji, kiedy każda ustawa wniesiona przez opozycję, czy wprost przez PiS, była natychmiast ucinana i mieliśmy jednowładztwo koalicji, prowadzi do wniosku, że jest to mechanizm totalitarnych dyktatorów, którzy w ostatniej chwili mogą rzucić każdą siłę do obrony swoich stanowisk. Nie chcę prognozować, a tym bardziej nie chcę straszyć i pesymistycznie o tym mówić, ale jestem niespokojny o metody prowadzenia kampanii.

Obszerniejszy fragment książki „We wszystkim Chrystus” w najnowszym wydaniu tygodnika wSieci.

Profil książki na Facebooku

« poprzednia strona
12

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.