Granice równości. Jak to jest z tą rzekomą „polską homofobią” i dyskryminowaniem kochających inaczej?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
freeimages.com
freeimages.com

Największym wrogiem gejów i lesbijek są tchórze

— stwierdził Tomasz Raczek z charakterystyczną dla niego elegancją, który włączył się do kampanii „Ramię w ramię po równość”. Jak rozwinął, wrogami kochających inaczej są oni sami, gdyż boją się przyznać do swej odmienności, oraz hetero, którzy boją się tej odmienności. Ma rację. Tyle, że jest to tylko pół prawdy.

Swego czasu pisałem o „oswajaniu demona” – wtedy przyczynkiem mojego komentarza była opinia wyrażona przez teatrologa Macieja Nowaka na łamach „Wysokich obcasów” w „Gazecie Wyborczej”. Ten od niedawna dyrektor artystyczny Teatru Polskiego w Poznaniu wywodził:

Jeśli oswoisz „pedała”, to on nie będzie już groźny. Nie można cię już dotknąć…Nazywanie siebie pedałem to jego recepta na rozbrajanie tych, którzy chcieliby go obrazić.

Dobra recepta. Zapożyczone z angielszczyzny określenie gej (gay) brzmi bardziej neutralnie, ale „pedał” nie robi na panu Macieju większego wrażenia, drażni go natomiast „dyskryminacja” kochających inaczej. I tu zaczyna się nasz wspólny problem, bowiem takie stawianie sprawy implikuje tezę, jakoby w Polsce homoseksualiści byli prześladowani.

Nie wskazuje na to ani kariera zawodowa pana Macieja Nowaka, ani Tomasza Raczka, ani wielu innych, kochających inaczej. Publikacje w miesięczniku „Teatr”, powierzenie mu kierownictwa w „Gońcu Teatralnym” i „Ruchu Teatralnym”, później w dziale kultury „Gazety Wyborczej”, stanowiska dyrektora naczelnego i artystycznego w Teatrze Wybrzeże oraz dyrektora Instytutu Teatralnego w Warszawie, wyróżnienie przez „Politykę” tytułem najbardziej wpływowej osoby w polskim teatrze, liczne występy w telewizji publicznej i prywatnych stacjach… - jeśli w przypadku Nowaka jest to rezultatem tej „dyskryminacji”, niejeden chciałaby być tak dyskryminowany. Podobnie w odniesieniu do Tomka Raczka, krytyka filmowego, publicysty i wydawcy, autora wielu programów telewizyjnych i radiowych, redaktora naczelnego kilku periodyków, m.in. „Filmu”, „Playboya” i „Voyage”, jak również szefa programowego wydawnictwa Gruner+Jahr Polska.

Tomasz Raczek, ceniony nie tylko przeze mnie krytyk filmowy, tchórzem nie jest. Może był, ale w 2007 r. zdecydował się na publiczne przyznanie się do swej orientacji seksualnej. Rok później w plebiscycie czytelników tygodnika „Gala” on i jego przyjaciel Marcin Szczygielski zostali wybrani najpiękniejszą parą roku. Jeśli to jest przejaw polskiej homofobii, to bardzo wysublimowany… Po prawdzie Tomasz nigdy nie krył się ze swą skłonnością. Gdy prawie trzydzieści lat temu zasiadaliśmy razem w jury studenckiego festiwalu „Fama” w Świnoujściu, odwiedził go partner, z którym przechadzali się po promenadzie i nikomu to nie wadziło.

Nie będę wyliczał wszystkich bardziej i mniej znanych polskich gejów czy lesbijek, bo nie starczyłoby tu miejsca. W każdym razie oni sami na dyskryminację, ani brak popularności, jak np. stylista-celebryta Tomasz Jacyków (dla niektórych guru mody – dla mnie nie), uskarżać się nie mogą. Kochających inaczej w panteonie polskiej kultury przez duże i mniejsze „k” nie brakuje. W czym więc problem? Jak to jest z tą rzekomą „polską homofobią”?

Problem zaczyna się wtedy, gdy przedstawiciele mniejszości seksualnych sami pchają się - że skorzystam z leksyki Nowaka - na „linię strzału”, nie tylko w naszym kraju. Przykład? Per favore: gdy włoski producent makaronów Guido Barilla oznajmił, że w reklamach wyrobów jego firmy będą pokazywane tylko pary heteroseksualne, gdyż – jak oznajmił – „pojęcie rodziny jest dla nas święte”, tęczowi działacze wezwali do bojkotowania produktów „Barilli”. Szef tego rodzinnego koncernu nie raz deklarował, że akceptuje związki jednopłciowe, sprzeciwia się natomiast przyznawaniu im prawa do adopcji dzieci.

Homo-terror dotknął nie tylko tego „makaroniarza”, tu również mógłbym sypać przykładami jak z rękawa. Nie on jeden jest bowiem przeciwny przyznawaniu dzieci, które same o swym losie decydować nie mogą, dwóm tatusiom, czy mamusiom. Krótko mówiąc lesbijka z lesbijką i gej z gejem dzieci sami sobie nie spłodzą, tak już to wymyśliła matka natura. Spełnienie tych żądań, nawet, jeśli jest to dziś możliwe poprzez uzyskiwanie dzieci z retorty, byłoby więc zbiorowym gwałtem dokonanym na matce naturze oraz na wynikających stąd normach społecznych.

Taki jest też mój pogląd. Nie jestem tchórzem i przyznaję, że rażą mnie ilustracje w tabloidach np. Eltona Johna z partnerem Davidem Furnishem i dwójką „ich” dzieci na rękach, czy z Ricky`m Martinem i jego partnerem, popychającymi wózki ze „swym potomstwem”… Nie obchodzi mnie, kto z kim dzieli łoże, dopóty, dopóki jednopłciowe pary nie usiłują wywracać do góry nogami tradycyjnego pojęcia rodziny. Potomstwo nie jest rzeczą, a posiadanie dzieci przez homoseksualistów jest wyłącznie zaspokajaniem ich egoistycznego chciejstwa.

Mój sprzeciw wobec tego chciejstwa nie jest przejawem homofobii, ani wyrazem braku tolerancji. Protestuję także przeciw polonizacji tych cech. Przykład? Bitte sehr: kilka dni temu, w ciągu zaledwie paru godzin internetową skrzynkę pocztową Bundestagu zatkało ponad 60 tys. e-maili przeciw parlamentarnym homo-lobbystom. Kanclerz Angela Merkel jest zdecydowanie przeciwna całkowitemu zrównaniu praw rodzinnych tzw. homo-małżeństw z heteroseksualnymi, za co organizacje LGBT odsądzają ją od czci i wiary. Wyłuskują natomiast wszystkie wpływowe osoby, nie tylko posłów, które mogą wesprzeć ich żądania.

Akcje tzw. homo-lobby wywołują reakcje, jak właśnie w przypadku lawiny postów do Bundestagu, nierzadko o rzeczywiście obraźliwej treści („fucking-homos”). W żadnej mierze tego nie usprawiedliwiam, choć można by przytoczyć porzekadło, „kto sieje wiatr, ten zbiera burze”…

„Największym wrogiem gejów i lesbijek są tchórze”, że jeszcze raz przytoczę zdanie Tomka (pozdrawiam) z kampanii „Ramię w ramię po równość”. Akceptacja odmienności i tolerancja to nie są wszakże ulice jednokierunkowe. Równość bynajmniej nie oznacza zgody na łamanie podstawowych praw natury, dzięki którym w ogóle ludzka populacja istnieje. A zatem,

Szanowni Kochający Inaczej, kochajcie się, nikt Wam w tym nie przeszkadza, róbcie swoje kariery w oparciu o wasze talenty, a nie o odmienną orientację seksualną i sami nie czyńcie tego - jak kiedyś określił teatrolog Nowak - „całego piekła”, ani heteroseksualnej większości, ani sobie…

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych