Proces w sprawie "zbezczeszczenia" sowieckiego pomnika Czterech Śpiących. RELACJA

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Prawie po czterech latach od „znieważenia” „Czterech śpiących” przez dwóch, wówczas 19-latków, Daniela i Wojciecha, jeszcze nie prawomocnie, ale już po raz drugi postępowanie umorzono!

CZYTAJ TAKŻE: Są jeszcze sądy w Warszawie! TYLKO U NAS. Przełomowy wyrok ws. napisu na „Czterech śpiących”: sąd sugeruje likwidację pomników gloryfikujących komunizm!

Jeszcze przed rozpoczęciem mów końcowych w procesie, sędzia dołączył w całości do akt trzy książki wydane przez IPN w latach 2009-2011 –„ W objęciach Wielkiego Brata. Sowieci w Polsce 1944-1993”, „Warszawa Miasto w opresji” oraz „Działalność Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego na m. st. Warszawę (1944-1954)”, co nie tylko w jego opinii było wydarzeniem dość precedensowym. Myślę, że nawet pobieżne przeczytanie tych dzieł pomogłoby niejednemu przedstawicielowi prawa w Polsce w bardziej sprawiedliwej ocenie takich spraw jak tu opisywana.

Prokurator w swojej mowie końcowej przyznał, że nie mieliśmy do czynienia ze sprawą kryminalną i w świetle przeprowadzonego procesu sprawa w ogóle przed sąd „trafić być może nie powinna”!

Odkreślił swoją sytuację, jako „lekko dyskomfortową”. Z jednej strony ocenił jednoznacznie pozytywnie patriotyczną postawę oskarżonych Daniela i Wojciecha, a z drugiej strony negatywnie odniósł się do sposobu jej zamanifestowania. Uznał, że udowodniono im zarzucany czyn z artykułu 261 KPK, ale równocześnie poprosił Sąd o łagodne potraktowanie oskarżonych, zaznaczając jednak, że warunkowe umorzenie nie byłoby wskazane. Mimo to należy uznać, że mowa końcowa potwierdziła pozytywną ewolucję w podejściu tego prokuratora do sprawy i mocno kontrastowała z pełną nadgorliwości i bezwzględności postawą prokurator Katarzyny Rudnickiej-Basteckiej.

Ona jako pierwsza skierowała sprawę do sądu, nie zadając sobie trudu, aby poznać kontekst całej sprawy, wcześniej sprawdzając jednak, czy organizacja w której byli obydwaj chłopcy (czyli ZHR) nie jest przypadkiem organizacją faszystowską! A po umorzeniu sprawy w pierwszej instancji przez sędziego Ewę Grabowską napisała kuriozalną apelację, ale na procesie już się nie pojawiła.

Obrońca oskarżonego Mec. Wąsowski zaczął swoją mowę od obszernego zacytowania wzruszającego wiersza „Czerwona zaraza” Józefa Szczepańskiego ps. „Ziutek”. Ten poeta i bohater wielu akcji Grup Szturmowych Szarych Szeregów i m.in. Parasola, w czasie Powstania Warszawskiego 1 września został ciężko ranny i zmarł w szpitalu po kilku dniach. Fragmenty wiersza:

Czekamy ciebie, czerwona zarazo,

byś wybawiła nas od czarnej śmierci,

byś nam Kraj przedtem rozdarłszy na ćwierci,

była zbawieniem witanym z odrazą. […]

Żebyś ty wiedział dziadów naszych kacie,

sybirskich więzień ponura legendo,

jak twoją dobroć wszyscy kląć tu będą,

wszyscy Słowianie, wszyscy twoi bracia […]

Legła twa armia zwycięska, czerwona

u stóp łun jasnych płonącej Warszawy

i ścierwią duszę syci bólem krwawym

garstki szaleńców, co na gruzach kona.[…]

Miesiąc już mija od Powstania chwili,

łudzisz nas dział swoich łomotem,

wiedząc, jak znowu będzie strasznie potem

powiedzieć sobie, że z nas znów zakpili.[…]

Józef Szczepański, autor m.in. słynnej piosenki powstańczej „Pałacyk Michla” uczył się przed wojną w Liceum im. Władysława IV. W gmachu tego Liceum w latach 1944-45 znajdował się Trybunał Wojenny sowieckiej bezpieki, która „sądziła” tam polskich patriotów, a w jego piwnicach i w drewnianym baraku na dziedzińcu więziła ich i katowała. Takich budynków wykorzystywanych do mordowania naszych rodaków przez NKWD i polskich bezpieczniaków było wokół „Czterech śpiących” dużo więcej. Dopiero w kontekście tych faktów można całkowicie zrozumieć i być głęboko wdzięcznym dwóm harcerzom, którzy patrząc na ten wciąż stojący symbol zniewolenia, hańbiący pamięć pomordowanych Polaków, w przededniu rocznicy 17 września napisali na nim „Czerwona Zaraza”.

Obrońca, mecenas Wąsowski, zgodnie z poprzednim wyrokiem pierwszej instancji podkreślił, że „Czterej śpiący” nie są pomnikiem, bo nie istnieje prawna definicja pomnika i nie można go znieważyć, bo nie „upamiętnia żadnego zdarzenia historycznego, ani nie czci osoby” (art. 261 KK). Umowa o grobach i miejscach pamięci, podpisana z Rosją, bodajże przez ministra Olechowskiego, nie została ratyfikowana, a dołączony później rejestr pomników jest niezgodny z jej treścią. Umowa dotyczyła bowiem „miejsc pamięci i spoczynku”, żołnierzy i osób cywilnych poległych, pomordowanych i zamęczonych oraz pochówku żołnierzy. Po za tym opiekowanie się takimi „pomnikami” nie ma żadnych podstaw prawnych, czyli pieniądze przeznaczone na ich ochronę i renowację, pochodzące z naszej kieszeni wydawane są nielegalnie.

Przy tej okazji mecenas zwrócił uwagę na wszczęcie postępowania przez prokuraturę w sprawie wydania publicznych pieniędzy na likwidację napisu „Czerwona zaraza”, które jak wykazał proces zostało zlecone bez przetargu i zawyżone ponad 10-krotnie!

Sąd umorzył sprawę (bezwarunkowo) ! Wydany wyrok, a przede wszystkim jego uzasadnienie było naprawdę niespodziewane i ogromnie budujące na duchu. Albo sąd rejonowy dla Pragi Płn. ma szczęście do sędziów (zdarzyło się to już drugi raz w tym procesie), albo coś naprawdę zmienia się na lepsze w naszym sądownictwie. Co prawda uznając kwestię oceny prawnej czynu za sporną, Sędzia Piotr Mioduszewski jednak nie uniewinnił Daniela i Wojciecha od zarzuconego im czynu z art. 261 KK, ale dodał w ustnym uzasadnieniu, że żałuje że nie może tego zrobić ! Jako sędzia zobowiązany jest do przestrzegania litery prawa, ale wyraźnie zaznaczył, że w tym przypadku prawo prowadzi do skutków niesprawiedliwych. Nie zgodził się z oceną obrony, i podkreślił, że niestety jest to pomnik, czci Armię Radziecką, czyli żołnierzy Armii Czerwonej w natarciu i tylko do budujących III RP można mieć pretensje, że ponad 20 lat stał nadal w wolnej już Polsce i jest chroniony prawnie. Niestety w świetle naszego prawa nie jest istotne, czy taki pomnik zasługuje na ochronę i nie to nie sąd może takie prawo zmienić. Musi za to egzekwować je choć nie zawsze jest zgodne z odczuciami i poglądami sędziego. Oceniając szkodliwość społeczną czynu podkreślił, że rozumie patriotyczne pobudki chłopców i z ich protestem przeciw takiemu stanowi rzeczy się zgadza. Podkreślił, że jeżeli czci się Armię Czerwoną, to i ZSSR, czyli komunizm i Stalina, odrzucone jednoznacznie w prawodawstwie polskim. Nazwał taki stan nienormalnym, wręcz schizofrenicznym.

W kilku zdaniach przytoczył historię „braterstwa broni” polsko-radzieckiego, które zaczęło się już od wojny polsko-bolszewickiej 1919-1921, agresji ZSRR 17 września 1939, pomordowania dziesiątków tysięcy naszych oficerów pochowanych później w Katyniu, Miednoje, Charkowie, aż po „wyzwolenie” w 1944-45 roku. Co prawda przy boku Armii Czerwonej walczyło wielu polskich patriotów, których celem była walka z faszystami, ale i tu nie ma mowy o braterstwie, bo była to relacja władca – poddany. W 1994-45 roku jeden bandycki reżim odebrał drugiemu bandyckiemu reżimowi łup, czyli Polskę. A Armia Czerwona oprócz mordowania polskich patriotów zajmowała się gwałceniem i rabunkiem na polskich terenach, nie było żadnego braterstwa broni. Takie pomniki jak ten oblany przez oskarżonych farbą i opisany „Czerwona zaraza” upokarza Polskę i obraża pamięć patriotów. Jak czują się nieliczni już żyjący Polacy, którzy byli męczeni przez NKWD i SB widząc ten „pomnik” stojący tyle lat po wojnie !

Sąd uznał, że umowa z Federacją rosyjską, chociaż w tym kontekście upokarzająca dla Polski, nadal obowiązuje i Sąd tego zmienić nie może. Sędzia zwrócił także uwagę na sprzeczność ochrony takich monumentów gloryfikujących zniewolenie, komunizm z Art. 5, 13 i 19 Konstytucji oraz art. 256 KK. Komunizm jest systemem totalitarnym, odrzuconym jednoznacznie w polskim prawodawstwie.

W kilku słowach sąd odniósł się w sposób zdecydowany do kuriozalnego zalecenia Sądu Apelacyjnego, by sąd Rejonowy wziął pod uwagę „poglądy innych ludzi”. Sędzia podkreślił, że „żaden rozsądny człowiek, mając podstawową wiedzę historyczną i moralność” nie może inaczej oceniać „pomnika Braterstwa Broni” niż jako stan nienormalny i upokarzający Polaków. W Państwie demokratycznym każdy ma prawo do swoich poglądów, ale też w państwie demokratycznym nie musimy brać pod uwagę „innych ludzi”, jeżeli nie opierają się oni na wiedzy i moralności.

Nic dodać, nic ująć. Niby Sędzia powiedział tylko to, o czym wiemy doskonale. Ale chyba tak przywykliśmy do nienormalności, że bardzo przyzwoite zachowanie jest dla nas tak wyjątkowe! Jednak biorąc pod uwagę czasy i okoliczności: BRAWO PANIEDZIO!

P.S. Wczoraj po raz pierwszy w trakcie procesu odwoławczego Sędzia otrzymał od nielicznie zgromadzonej publiczności oklaski. Szkoda, że nie było przy tym kamer, bo taka edukacja jest nam bardzo potrzebna.

MK 19.08.2015

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.