Felieton ukazał się na portali SDP
No to je macie. Święto Wojska Polskiego minęło, dodając ducha i nadziei setkom tysięcy i milionom obywateli, którym zależy na Polsce. Pierwszy raz od lat uroczystości nie były dotknięte modnym dziwactwem. I małe, i duże miejscowości przeżywały to święto, naznaczone zarówno wymiarem religijnym, jak i historycznym, bo to przecież minęło okrągłe 95 lat od wielkiego zwycięstwa świeżo odrodzonej Polski nad sowiecką nawałą. Osiemnasta najważniejsza bitwa świata, jak pisali zachodni historycy, wielkie polskie zwycięstwo.
W sobotę raniutko, o 8.41, stanęła przed Pałacem Prezydenckim szósta Warta Honorowa odznaczonych przez śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Po raz pierwszy kilkudziesięciu osobom pozwolono wejść poza łańcuchy i lwy. Przez poprzednie pięć lat każdego 15 sierpnia staliśmy na chodniku Krakowskiego Przedmieścia, jako zamierzony żywy wyrzut sumienia urzędującego wtedy prezydenta, który około 9.00 wyjeżdżał zawsze z bramy swoją kawalkadą, odwracając od nas głowę. Tym razem borowcy bez zbędnych formalności wpuścili nas na teren pałacowy. Tam, u stóp pomnika księcia Józefa Poniatowskiego, na należącej do Pałacu kostce granitowej, jest doskonałe miejsce na tablicę upamiętniającą ofiary katastrofy smoleńskiej, zanim stanie prawdziwy pomnik Ofiar. Pomnik prezydenta Lecha Kaczyńskiego i poległych w Smoleńsku miałby dobre miejsce np. na rogu Krakowskiego i ul. Karowej, na skraju parku, wystarczyłoby o kilkanaście metrów odsunąć pomnik Bolesława Prusa. Przypominam, że pomnik Ofiar Smoleńska każdego dnia rośnie o jeden centymetr i ma już sporo metrów, więc warto się pospieszyć, bo zasłoni fasadę Bristolu. Następne godziny spędziliśmy razem z przyjaciółmi w uroczo położonej na Krakowskim kawiarence, dawniej ubeckiej „Telimenie”, dziś jakiejś nieszkodliwej sieciówce, na dobrej kawie i sokach owocowych oraz na wspomnieniach z czasów wspólnoty, odradzającej się gwałtownie tamtej smutnej wiosny.
W świąteczne sobotnie południe Polskie Radio transmitowało przemówienie prezydenta Andrzeja Dudy, a potem defiladę wojskową pod Belwederem. I tu był pierwszy poważny zgrzyt. Defiladę omawiała młoda reporterka radiowa. Osoba pełna dobrej woli, obarczona zadaniem, które zdecydowanie przerosło jej możliwości, co nietrudno było przewidzieć. Nie bardzo odróżniała samoloty od helikopterów, wyrażała bezradnie nadzieję, że usłyszymy przelatujące „statki powietrzne”, ale nic nie było słychać. Powtarzała, że „strasznie powoli” przelatują właśnie „cztery, nie, trzy samoloty”, podobno przelatywały też mig-i (?!), a oprócz nich amerykańskie „apaki, nie, apacze”. Żal było słuchać, jak się męczy. Dobrze, że nie kazano jej relacjonować omdleń z upału i ruchu karetek, na czym parę lat temu skoncentrował się korespondent z Rzymu podczas kanonizacji św. Jana Pawła II.
Wieczorem blogosfera zawrzała tuż po „Wiadomościach” TVP. Nie mam tu telewizora, więc opieram się na tym, co pisali blogerzy. Podobno „Wiadomości” nie podały w ogóle nic o udziale prezydenta Dudy w uroczystościach, nie padło ani razu jego nazwisko, raz znalazło się na pasku. Tak, tak, w programie I Telewizji Polskiej, na którą pani, pan, ja i wszyscy inni płacimy w formie podatków i opłat abonamentowych. Nie popisało się też TVP Info. W ciągu niespełna dwóch miesięcy od wyboru nowego prezydenta, w tydzień od jego zaprzysiężenia już wyraźnie rysują się metody, jakich użyją jego przeciwnicy polityczni, dzierżący media publiczne, prywatne i czasopisma. Skandal? Pasmo skandali. Polecam artykuł prof. Marii Szonert-Biniendy o propagandzie i odczłowieczaniu Lecha Kaczyńskiego. Nie pozwólmy, by to samo zastosowano wobec prezydenta Andrzeja Dudy.
W niedzielę po mszy pojechaliśmy do Ossowa, obejrzeć pozostałości po wielkich obchodach z dnia poprzedniego. Pomnik gen. Hallera zarzucony kwiatami. Paręset metrów dalej, na środku bagien, ledwie widoczny krzyż prawosławny w miejscu Pomnika Sowieta, wymyślonego przez uprzedniego prezydenta i odsłoniętego w 4 miesiące po katastrofie smoleńskiej; pamiętamy, ozdobę z 22 bagnetów trzeba było zdjąć po dwóch tygodniach dzięki postawie miejscowej ludności, dzień i noc protestującej przeciwko tym symbolom mordu. Po co powstał ten pomnik, w jakim celu? Nikt tego nie wie i nikt nie rozumie. Jeszcze rok-dwa lata temu zalewany czerwoną farbą, ozdabiany wiechciem chwastów. Dziś to tylko opuszczona mogiła rosyjskich chłopaków, pędzonych na Warszawę przez komisarzy politycznych i ogień zaporowy, opatrzona zdumiewającym napisem.
Mogił – nawet wrogów – w naszej kulturze nikt nie rusza. Więc i my w milczeniu odeszliśmy stamtąd.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/262567-lubicie-skandale-swieto-wojska-polskiego-minelo-dodajac-ducha-i-nadziei-setkom-tysiecy-i-milionom-obywateli-ktorym-zalezy-na-polsce
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.