„Dziennik. Gazeta Prawna” podaje, że samorządy zastanawiają się czy nie ograniczyć prędkości w miastach do 30 km/h. Ma to podobno poprawić znacząco bezpieczeństwo mieszkańców, usprawnić ruch, i w żadnym wypadku nie ma na celu zwiększenie wpływów z mandatów uzyskanych dzięki miłościwie nam panujących fotoradarów. Podobno nie chodzi też o wprowadzenia ograniczenia na drogi przelotowe, ale boczne uliczki.
Znając jednak gorliwość naszych dobrodziejów, którzy dbają nie tylko o to byśmy nie jeździli zbyt szybko, ale również nie zatruwali się na własnym balkonie dymem papierosowym i przypadkiem nie postrzelili się z pistoletu, którego pod żadnym pozorem nam mieć nie można, bardzo szybko ograniczenia zostaną przeniesione na całe miasto. W końcu już dziś traci się prawo jazdy za przekroczenie prędkości o 50 km/h w terenie zabudowanym, który na polskich trasach jest zawsze, ale to zawsze oznaczony w sposób widoczny nawet z dalekiego Jowisza.
Pomysł z ograniczeniem prędkości do 30 km/h nie jest wcale pomysłem wziętym z tej czy innej oddalonej planety. Trudno polemizować z tezą, że im mniejsza prędkość jadącego samochodu uderzającego w przechodnia, rowerzystę czy drugie auto, tym mniejsze prawdopodobieństwo obrażeń. Dlatego też nie rozumiem dlaczego „państwo niańka” nie nakaże rozwydrzonym gówniarzom, którymi rządzi przestać w ogóle jeździć samochodem, albo nie wprowadzi ograniczenia prędkość do 5 km/h. Skoro to bezpieczeństwo a nie zapewnienie wolność osobistej jest nadrzędnym celem w nowoczesnym stadzie niewol…znaczy się społeczeństwie, to bawienie się w różne półśrodki jest nonsensowne. Nieprawdaż?
Dawno zdelegalizowano zasadę mówiącą, że „chcącemu nie dzieje się krzywda” i systematycznie zrobiono z jednostki niewolnika, któremu mówi się co ma jeść, jakich słów używać by nie obrażać krzykliwych mniejszości oraz w jaki sposób ma wychowywać swoje dzieci. Niewolnik ten ma być niewolnikiem doskonałym. Huxleyowskim poddanym, który kocha swoją niewolę. Gdy czytam o pomysłach postępowców usilnie walczących o „nowy wspaniały świat” pod dyktat napuszonych własną nieomylnością pięknoduchów przypomina mi się film akcji „Człowiek demolka” z lat 90-tych. Tam również dokonano pod pretekstem ochrony ludności powszechnej lobotomii mózgów i wolnej woli.
Opowieść o przeniesionych do przyszłości rywalach ( bandzior grany przez Wesleya Snipesa i gliniarz o twarzy Sylvestra Stallone) to precyzyjnie wymierzony cios w dzisiejsze lewackie bajdurzenie. Wyjęci z lat 90-tych twardziele przenoszą się do roku 2032, gdzie rządzi poprawność polityczna, zdrowa dieta i zakaz przeklinania. Społeczeństwo jest rządzone przez totalniaków kontrolujących każdy aspekt życia. Pod płaszczykiem walki z przestępczością zwalcza się wolną myśl i ogranicza tak podstawowe prawa jak jedzenie niezdrowych frytek i hamburgerów. Aha i samochody też jeżdżą bardzo wolno, a miasta są dla pieszych. Cóż, zmierzamy do takiego świata z prędkością o wiele większą niż 30 km/h. To, że on w końcu zapanuje nie mam najmniejszej wątpliwości. Pytanie czy w porę go zdemolujemy? Bo żyć w tym wariatkowie jest coraz ciężej. Zostaje podziemie…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/256362-w-miescie-bedzie-mozna-jezdzic-tylko-30-kmh-to-skandalicznie-wysoka-predkosc-nie-lepiej-od-razu-zlikwidowac-samochody
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.