Uczennica drugiej klasy wrocławskiej szkoły podstawowej przyniosła do szkoły książkę o… kupie. Szwedzka autorka wzięła sobie za cel, żeby zaznajamiać dzieci z takimi szczegółami jak kształt, zapach i kolor ludzkich odchodów. Zniesmaczeni nauczyciele wystosowali do rodziców apel, aby zwracali uwagę na to, jakie książki kupują swoim dzieciom. I byłoby po sprawie, gdyby nie to, że media urządziły nagonkę na szkołę, przytaczając opinie wszelkiej maści ekspertów od „oswajania tabu”.
Z bogato ilustrowanej „Małej książki o kupie” autorstwa Pernilli Stalfelt dzieci dowiadują się m.in. tego, że kał może być w kształcie „szyszki”, „śrubki” lub „kiełbaski” i może mieć różne kolory (np. czerwony po buraczkach). A to tylko mała próbka zawartych w książce „ciekawostek”.
Byłyśmy zszokowane. To niesmaczne
— opowiada w rozmowie z „Gazetą Wrocławską” Bogusława Milewska, wicedyrektorka szkoły podstawowej nr 68 we Wrocławiu.
W ocenie mojej i szkolnego psychologa to książka, której nie należy czytać publicznie. Dzieci są różne, w różnym wieku, z różną wrażliwością i są to tematy, które powinny być omawiane w domu, w serdecznej atmosferze, a niekoniecznie w szkole
— podkreśliła w TVN24 dyrektorka szkoły Lucyna Dąbrowska-Ożóg.
Warto przypomnieć, że w tej samej serii ukazały się książki o „miesiączce, siusiakach, cipkach czy śmierci”.
Władze placówki zwróciły się do rodziców z prośbą o większą rozwagę przy wybieraniu książek dla swoich pociech.
Drodzy Rodzice! Macie prawo kupować swoim dzieciom książki o treści zgodnej z własnym systemem wartości. Prosimy jednak o zwrócenie uwagi na wiek dziecka, jego potrzeby i wrażliwość. Na przykład: Publikacje wydawnictwa Santorskiego z serii „Tabu” mogą naruszać intymność i godność dziecka. Dlatego, Drodzy Rodzice, zapoznawajcie się dokładnie z treścią udostępnianych dzieciom książek
— czytamy w wywieszonym w szkole apelu.
Od razu znaleźli się specjaliści, których uwiera zdrowy rozsądek wrocławskich pedagogów.
Jedna z „seksuolożek” tłumaczy w „Gazecie Wrocławskiej”, że „wiedza o seksualności i fizjologii powinna być dostępna dla dzieci i że należy „rozmawiać wprost, nazywając rzeczy po imieniu”, z uwzględnieniem wieku dziecka.
Cytowany przez TVN psycholog idzie jeszcze dalej:
Książka to pomysł na to, by oswajać tabu. Wszystko, co wypieramy, szkodzi nam. Nie możemy przejść przez życie z przeświadczeniem, że jesteśmy istotami wolnymi od przemiany materii
— tłumaczy, zastanawiając się, „jak system wartości może być naruszony przez fakt, że ludzie wydalają”.
Nikt tu nie mówi o wypieraniu faktu, że człowiek ma potrzeby fizjologiczne. Chodzi natomiast o kierowanie przesadnej uwagi dzieci na wstydliwe sprawy, o których w normalnych warunkach nie rozmawia się publicznie i rozbudzanie niezdrowej ciekawości. Czy w tym kontekście reakcja nauczycieli rzeczywiście jest taka dziwna?
bzm/tvn24.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/255498-oswajanie-z-kupa-nagonka-na-szkole-ktora-zareagowala-na-obsceniczna-ksiazke-dla-dzieci