Igrzyska czy łożyska?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Szef OPZZ Jan Guz i Andrzej Duda, PAP/Jacek Turczyk
Szef OPZZ Jan Guz i Andrzej Duda, PAP/Jacek Turczyk

Obydwie majowe debaty kandydatów na prezydenta: wieloosobowa i dwuosobowa są dla nas jednakowo ważne. Pierwsza, bo przekazuje kilka bardzo istotnych informacji: 1. że lewica nie ma nic do powiedzenia, a jedyną rzeczą, jaką mogła zrobić, to wystawić Magdalenę Ogórek, 2. że wszelkie jej odwołania do racjonalności i zdrowego rozsądku nie przystają do zdrowego świata, 3. że przestawienie się gospodarki z przemysłowej na usługową nie miało sensu, 4. że odpływ młodzieży zagranicę powoduje przypływ refleksji w kraju na temat jego przyszłości, 5. że do władzy idzie nowe pokolenie, które zapyta: panie i panowie, coście zrobiliście z Polską!? I rzecz najważniejsza – trzeba będzie na nie odpowiedzieć.

Liderem tego pokolenia jest Paweł Kukiz, który zasadniczych pytań jeszcze nie postawił, ale one już wiszą w powietrzu. Za nim stoją Wrona i być może Tanajno, o których kompletna cisza. Z obiektywnego punktu widzenia, dziś lepiej głosować więc na Dudę, bo ten przynajmniej daje gwarancję, że w taki sposób nie zapyta o przeszłość.

Druga debata (dwuosobowa) powinna być prezentacją wizji miejsca Polski na tle aktualnych światowych roszad. Była inna, nie tylko ze względu na zaskoczenie wynikiem (pierwszą turę wygrał Duda), lecz głównie ze względu na widoczne przerażenie obozu władzy. Tę debatę wiele osób odebrało jako wirtualną rywalizację dwóch panów. I to jest błąd, bo nie chodzi w niej o to, kto ma wygrać: Komorowski czy Duda, lecz o to, co My z tego będziemy mieć; który z nich jest bardziej wiarygodny, bardziej odpowiedzialny i który stoi bliżej potrzeb polskiego państwa i polskiego społeczeństwa

Ogólnie, strachem powiało z obu stron. Ze strony PO/PSL, że mogą przegrać wybory prezydenckie, a potem parlamentarne i stracić wszystko to, co daje władza, a ze strony PiS, że władzę odzyskają na gruzach poprzednika. Pierwsi sami sobie wmawiają, że przyczyną porażki jest niska frekwencja i uśpienie milionów zwolenników. Gdy te miliony w drugiej turze ruszą do urn, wszystko wróci do normy – będzie, jak dawniej. Drudzy, zszokowani potokiem wcześniejszych klęsk, obudzili się zaskoczeni. Duch rośnie, ale nikt nie ma pewności, czy zwolennicy Andrzeja Dudy nie powtórzą błędu swoich rywali z pierwszej tury i po prostu nie pójdą na wybory? W takiej sytuacji na placu boju kandydat PiS zostałby sam.

Tak czy owak, polska scena polityczna chwieje się w posadach, bo zachwiał nią mało doświadczony w polityce Paweł Kukiz. Więcej, Duda jest żywym przykładem dobrego działania JOW- ów, w które PiS nie wierzy. A Komorowski, na przykładzie wyborów w Wielkiej Brytanii, zobaczył, że mogą one posłużyć mu jako dywan do kolejnych stanowisk. To są wnioski, ale pójdźmy dalej, jeżeli Duda wygra w drugiej turze i uzyska mandat polskiego społeczeństwa, a PiS przegra wybory parlamentarne, to pozycja nowego prezydenta stanie się silniejsza niż Prezesa, a jednocześnie słabsza od starej koalicji PO/PSL. I wówczas społeczeństwo zafunduje sobie powtórka z rozrywki.

Ale to jeszcze nie koniec. Jeżeli PO wygra wybory parlamentarne, to przetrwa, ale PiS zachwieje się w posadach; jeżeli Platforma przegra – zniknie z horyzontu, jak niegdyś Unia Wolności i obecnie Palikot. Jeżeli natomiast PiS wygra wybory prezydenckie i parlamentarne, to i tak będzie zmuszone przeorganizować strukturę, zwłaszcza tę personalną w terenie. Muszą to zrobić bo za ich plecami stoi Kukiz. I to jest aktualny polityczny układ na polskiej szachownicy.

Druga tura i kolejne wybory pokażą, czy przekupstwo i zastraszanie opłaci się, czy też zwycięży stara zasada – solidnej pracy dala dobra wspólnego? Ale, jak na razie słychać deklaracje, że wielu będzie głosować na – doświadczenie. A skoro tak, to warto przyjrzeć się co ono oznacza?

Doświadczenie

Hasła głosujących na doświadczenie przypominają spotkania kresowian, w których zaśpiew – semper fidelis brzmi podobnie. Warto więc temu zjawisku przyjrzeć się bliżej. Ale zanim to nastąpi dopuśćmy do głosu spostrzeżenie prof. Anny Pawełczyńskiej, że przedwojenni studenci wiedzę teoretyczną o swoim kraju zbierali podczas roku akademickiego, a gdy przychodziły wakacji, nie jechali zagranicę, lecz weryfikowali ją w terenie. Natomiast dzisiejsza młodzież Polskę poznaje z telewizji i gazet… Prawda, nic dodać, nic ująć. Parafrazując, można powiedzieć, że współcześni politycy większą uwagę poświęcają zagranicy, niż własnemu krajowi. Nikt nie miałby nic przeciwko temu, gdyby poznanie świata przekładało się na dobrą wizję i praktykę w kraju, ale nic takiego nie następuje.

Przykład. W jednym z programów Lisa min. Janusz Lewandowski oświadczył, że nie ma dobrych wieści dla młodzieży. Takie stwierdzenie to nie tylko klęska władzy, lecz całego systemu. A co to znaczy antysystemowy kandydat na prezydenta? Czy on chce obalić system, w którym żyjemy? Nie. „Antysystemowy”, oznacza to samo, co niegdyś peerelowski system z ludzką twarzą… Polska barwa na mapie znika, wojna światowa wisi na włosku, tylko nieliczni Polacy posiadają własność prywatną, resztę tonie w długach lub swoje oszczędności trzyma w bankach, które w sytuacji kryzysowej mogą się zachować różnie. Jaki sens ma rodzina, gdy nie jest w stanie zapewnić przyszłości własnym dzieciom, jaki poziom reprezentują elity, które nie są w stanie zapewnić państwu normalnego funkcjonowania i ciągłości? Co to za system, który młodzież skazuje na wyjazd lub utrzymanie z emerytury lub renty rodziców? O jakim doświadczeniu więc mówią, ci którzy chcą głosować na doświadczenie?

Jedyne realne doświadczenie, które weryfikuje teorię, można zdobyć w kontakcie z człowiekiem i jego sytuacją życiową. Reportażyści, zwłaszcza prasowi, wiedzą o tym najlepiej. O tej prawdzie pamiętali nawet komuniści. Długa kampania wyborcza Andrzeja Dudy, z tego punktu widzenia, budzi nadzieję. Jednak o tym, czy doświadczenie zostanie zauważone i przyjęte zadecyduje osobista wrażliwość, poczucie odpowiedzialności i stopień identyfikacji z własnym państwem i kulturą… Cztery lata temu, podczas wyborów, zobaczyłem ulotkę, która wzywała do głosowania na Piłsudskiego… Polska scena polityczna

Uderzenie młodej krwi jest powalające. Jeżeli nawet PO wygra jesienne wybory, to i tak rozbije ją Kukiz. Dlaczego? Dlatego, że sama weszła na rockową szachownicę polityczną, na której, jak się okazuje, jeden pionek-patriota potrafi obalić króla. Ostatnie wybory pokazały więc nie śpiących wyborców, lecz tonący okręt.

PiS jest w innej sytuacji, ma szansę na przetrwanie. Ba, ma nawet szansę na poważne wzmocnienie, ale jego słabości muszą być wyeliminowane, a zwolennicy i wyborcy osiągnąć większy stopnień podmiotowości i identyfikacji z polskim interesem państwowym i kulturowym. Ostatnie wybory do rad narodowych utrwaliły aktualny stan posiadania PO, były więc klęską. Jeżeli PiS nie wygra wyborów parlamentarnych, to nawet wygrana Dudy, nie zatrzyma go przed wejściem na drogę upadku – od środka i podzieli wówczas los PO.

Zakończenie

Wieloletnia walka polityczna PO z PiS przyniosła kompletną ruinę polskiej sceny politycznej. Ale można powiedzieć, że przyspieszyła procesy formowania się nowej, adekwatnej do obecnych czasów, sceny politycznej. Tak, po 26 latach polska scena polityczna zaczyna się formować w sposób prawidłowy. Ale wszystko będzie zależało od jakości materiału, który zaczyna obejmować władzę. Nie należy zapominać, że najpierw przez cały okres PRL, a potem postpeerelu bardzo dbano, aby „w godzinie zero” materiał ten okazał się jak najgorszy. Bo miękkość materiału obrabianego zwiększa twardość materiału skrawającego.

Nadchodząca scena polityczna znalazła się więc w okresie unitarnym. Ale dobre i to. Przyszłość Polski i wszystkich Polaków, polskiej kultury i gospodarki, zależy więc od tego, co dziś mamy w głowach. A więc, wbrew prawu socjologicznemu, jakość jednego Polaka przekłada się na sumę szans nasz wszystkich – w przededniu światowych rozgrywek o dominację, o nowe kolonie i miejsce każdego na ziemi. Niech się nikomu nie wydaje, że po ustabilizowaniu się nowej sceny politycznej i gospodarczej w świecie, uciekinierom ktokolwiek pozostawi dywanik pod stopami.

Biorąc pod uwagę polską historię, po raz kolejny wchodzimy w bardzo niebezpieczny okres w życiu naszego państwa i narodu. Gdy Konstytucja 3 Maja stawiała państwo na dobrej drodze do odbudowy – nastąpiła mobilizacja zaborców i przegraliśmy. II RP zdołała wykształcić adekwatne do swojej sytuacji geopolitycznej społeczeństwo – porozumienie Ribbentrop-Mołotow zadecydowało, że inteligencja została wymordowana lub wygnana, a państwo zlikwidowane. PRL destabilizował nasza świadomość i punkt odniesienia – II RP, dziś jesteśmy tak zagubieni, że o naszym losie zadecyduje ocena współczesnych architektów. Ale życie polityczne nigdy nie jest martwe, tam decyduje zasób wiedzy, intuicja która się na jej bazie rodzi i konsekwencja. Reszta zostanie dodana albo zabrana.

Ostatnie dwa zdania nie są zniechęcające, lecz są zdaniami prawdziwymi. Jeżeli ktoś schodzi z macierzystej drogi, droga przestaje istnieć. Następne pokolenie, które przez geopolityczne uwarunkowania zostanie na niej postawione, będzie musiało przecierać ją od nowa. Inni będą wysubtelniać swoje zdobycze, a my będziemy dalej brnąć odrzucając kłody narzucone przez własną niewiedzę.


Super oferta dla czytelników tygodnika „wSieci”! Zamów roczną prenumeratę naszego pisma a oszczędzisz nie tylko czas, ale i pieniądze! Tylko dla prenumeratorów ceny niższe niż w kiosku nawet o 47%!

Więcej informacji o warunkach prenumeraty na http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych