Amerykańscy żołnierze spotkali się z mieszkańcami Białegostoku. ZOBACZ ZDJĘCIA

Fot. PAP/Artur Reszko
Fot. PAP/Artur Reszko

Kilkuset mieszkańców witało we wtorek w centrum Białegostoku amerykańskich żołnierzy, którzy z ćwiczeń w krajach bałtyckich wracają przez Polskę do swojej bazy w Niemczech. Do pokonania mają ok. 2 tys. kilometrów.

Do Białegostoku przyjechała pierwsza kolumna z konwoju amerykańskich żołnierzy. Na Rynku Kościuszki, głównym placu w mieście, zaparkowały Strykery, czyli kołowe wozy opancerzone. Mimo porannych godzin, na placu zebrał się tłum mieszkańców - rodzin z dziećmi, uczniów z klas mundurowych, a także starszych osób. Wszyscy chętnie fotografowali się z żołnierzami, pozdrawiali ich. Można było też wejść do pojazdu.

Jak mówił zastępca prezydenta Białegostoku Rafał Rudnicki, obecność amerykańskich żołnierzy w Białymstoku pokazuje, że Pakt Północno-Atlantycki, nie jest „paktem papierowym”.

To, że dla Paktu istotne jest to, co dzieje się na jego wschodnich krańcach, istotne jest to, by zapewnić bezpieczeństwo państwom znajdującym się na wschodzie, w krajach bałtyckich i w Polsce (…). Sojusz pilnuje tego, co dzieje się na wschodzie Europy

— powiedział.

Kapitan Russell Moore z 3. szwadronu 2. Pułku Kawalerii mówił, że są w Białymstoku w drodze powrotnej do swojej bazy w Niemczech.

Wracamy z naszego pobytu w Estonii, przejechaliśmy przez Litwę, Łotwę i jesteśmy w Polsce

— powiedział.

Moore dodał, że ćwiczenia, w których brali udział, mają pokazać przygotowanie Sojuszu w tych regionach.

Powiedział też, że Białystok to pierwsze miejsce postoju tego konwoju w Polsce, będzie ich jeszcze kilka. Jeszcze we wtorek żołnierze udadzą się do Lublina, zatrzymają się też w Rzeszowie i w Krakowie. Kapitan mówił, że do przejechania mają ok. 2 tys. kilometrów.

W Białymstoku żołnierzami zajmował się 18. Pułk Rozpoznawczy. Jak mówił dowódca pułku płk Wiesław Podlecki, do ich zadań należało zapewnienie zakwaterowania, noclegu i wyżywienia, a także udostępnienia miejsca, gdzie żołnierze mogliby dokonać drobnych napraw pojazdów.

Żołnierze 3. szwadronu 2. Pułku Kawalerii wracają do koszar w bawarskim Vilseck po trwających trzy miesiące ćwiczeniach. Ich miejsce na poligonach, w tym w Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Drawsku Pomorskim, zajęli już pancerniacy z 1. Pancernej Brygadowej Grupy Bojowej 3. Dywizji Piechoty, przybyli z koszar Fort Stewart w Georgii.

Po wymianie amerykańskich pododdziałów dwustronne i wielostronne treningi będą kontynuowane, a ich kulminacją będą połączone ćwiczenia wielonarodowe, planowane na maj i czerwiec.

Rotacja wojsk amerykańskich odbywa się zgodnie z planem ogłoszonym w sierpniu ubiegłego roku po spotkaniu dowódcy generalnego rodzajów sił zbrojnych gen. broni pil. Lecha Majewskiego z dowódcą amerykańskich wojsk lądowych w Europie gen. broni Donaldem Campbellem.

Wojsko ocenia, że konwój rotujących kawalerzystów z Vilseck jest okazją, by demonstrować sojuszniczą wiarygodność, sprawdzić umiejętności przywódcze, pokazać swobodę manewru, czyli wykonywania dalekich, kilkudniowych, transgranicznych marszów na kołach, po nieznanych im dotąd trasach, jest też sposobnością do weryfikacji systemu dowodzenia.

Przejazd przez Polskę i Czechy ma też być okazją do spotkań z mieszkańcami miejscowości na trasie konwojów. Dla wielu amerykańskich żołnierzy to pierwsze tego typu zadanie w ich karierze. Zostało ono nazwane operacją „Rajd Dragonów” (Operation Dragoon Ride). Zaplanowany na 10 dni przejazd konwojów jest kontrolowany ze stanowiska dowodzenia w Połączonym Centrum Szkolenia Wielonarodowego w Grafenwoehr w Bawarii.

Wsparcie rozpoznawcze konwojom zapewniają jadącym kolumnom śmigłowce z 12. Brygady Lotnictwa Bojowego amerykańskich sił lądowych, stacjonujące w Mirosławcu (woj. zachodniopomorskie). Łącznie w dziewięciu kolumnach przejedzie blisko 90 kołowych transporterów opancerzonymi Stryker i wozów wsparcia. Eskortę zapewniają żołnierze Żandarmerii Wojskowej.

bzm/PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych