Liberalizm gospodarczy w wersji Henryki Bochniarz. Twierdzenie, że 1,5 tys. miesięcznie wystarcza na życie to przejaw arogancji

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
YT
YT

Mają pracę, ale są biedni. Ich szanse, by wyrwać się z ubóstwa, są znikome. Co dziesiąty Polak należy do „pracujących biednych ”. Coraz więcej jest wśród nich osób z wyższym wykształceniem. A szefowa Konfederacji „Lewiatan ” Henryka Bochniarz poucza: każda pensja wystarcza, by oszczędzać.

Jadąc warszawskim autobusem słyszałam kobietę rozmawiającą prze telefon komórkowy. Stała obok mnie i gdybym nawet nie chciała, to i tak nic mogło mi umknąć

Kawkę o piątej wypiję i jadę do pracy. Wszyscy się do mnie uśmiechają, chwalą, że się staram, nawet ściany umyłam. Tak że bardzo zadowolona jestem

— opowiadała.

Brzmiało to trochę jak dialog z filmu, teoretycznie komedii, ale dość smutnej. Nie wiem, ile zajmował tej kobiecie dojazd do pracy, ale wracała do domu wczesnym wieczorem. Zapewne była to praca poprzez agencję pracy tymczasowej, bez żadnej gwarancji, że zostanie przedłużona.

Sprzątaczka nigdy nie jest zawodem popłatnym, ale świadomość, że ktoś jest pokornie wdzięczny iż w ogóle ma niskopłatną pracę, przygnębia.

Z badań Instytutu Badań Społecznych UW wynika, że 11 procent Polaków zarabia mniej niż 1355 złotych na rękę, co po prostu oznacza ubóstwo. Takie są kryteria. jeśli zarabia się mniej, nie można mówić o zaspokojeniu podstawowych potrzeb. Wśród „pracujących biednych” są też ludzie z wyższym wykształceniem, którzy często pracują poniżej kwalifikacji.

Dziesięć lat temu absolwenci wyższych uczelni zgłaszali się na rozmowy kwalifikacyjne z listem motywacyjnym „jestem człowiekiem, którego szukacie ” i wygórowanymi oczekiwaniami.

Teraz oczekiwania są znacznie mniejsze, a i tak często młodzi ludzie wiedzą, że być może będą musieli z nich zrezygnować.

Przez pól roku będę szukał pracy w swoim zawodzie, tyle czasu moi rodzice mogą mnie utrzymywać. Jeśli nie znajdę, muszę przyjąć każdą pracę, na przykład magazyniera w Biedronce

— opowiadał mi czytelnik „wSieci” student ostatniego roku Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu renomowanej uczelni z tradycjami.

Mieszkanie przy rodzicach lub w wynajętym przez kilka osób mieszkaniu, brak szans na własne mieszkanie, brak szans na etat i stałą pracę. To powoli staje się polskim standardem.

Etatów nie będzie

— wieści Henryka Bochniarz, szefowa reprezentującej pracodawców Konfederacji „Lewiatan ” w wywiadzie dla GW.

Etatów ma już raczej w ogóle nie być, wyginą jak dinozaury,  bo nie są w interesie pracodawców. A - jak wynika ze słów Bochniarz - najważniejsze, by chronić interesy pracodawców. Na tym chyba ma polegać liberalizm gospodarczy, w wersji szefowej „Lewiatana”.

Myślę, że zawsze można coś odkładać

— mówi Bochniarz, zapytana o ulubioną pensję pracodawców, 1600 złotych na rękę.

1600 złotych dla Henryki Bochniarz to kwota, jaką wydaje „na waciki ” albo rachunek w restauracji. Twierdzenie, że są to pieniądze aż nadto wystarczające na życie i można wręcz oszczędzać pobierając takie apanaże to z jej strony przejaw arogancji. Przesłanie jest jasne: wszystko, co zechce się zaoferować pracownikowi to i tak zawsze dużo i powinien być zadowolony.

Wizja jak z dickensowskiej Anglii, tylko sto kilkadziesiąt lat później.

Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że Henryka Bochniarz kreuje się na guru biznesu i chętnie opowiada o ryzyku, jakie ponosi przedsiębiorca. Tymczasem sama - jak już zauważyli niektórzy - z rządu Jana Krzysztofa Bieleckiego gładko przeszła do doradzania przy prywatyzacji a potem zasiadła w radach nadzorczych. Nie musiała rywalizować, walczyć, dostosowywać się do zmieniających się warunków.

Szła po rozłożonym przed nią czerwonym dywanie, a nie żeglowała po wzburzonych wodach biznesu. Jej kariera jest wręcz zaprzeczeniem tezy, którą głosi i mówi dużo o polskiej rzeczywistości.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych