Politycy i posłowie, którzy na gwałt postanowili nas uszczęśliwić konwencją UE o tzw. przemocy w rodzinie czy też przemocy domowej, jakby nie było odpowiednich praw, które ją ścigają, zajęli się nią dziwnie połowicznie i nieśmiało.
Jeśli już walczyć z przemocą, to odważniej, mając jednak jakieś rozpoznanie sytuacji i szerszy plan. Czemu więc tylko walka z przemocą w domu i w rodzinie, a nie na ulicy, w pracy, w życiu publicznym, czemu nie konwencja przeciw prostytucji i pornografii, przeciw molestowaniu kobiet do ciężkich prac przez feministki, przeciw rozmaitym ideologiom, które chcą zmieniać dowolnie tożsamość kobiet, zmuszając je do ról i zajęć, które nie odpowiadają ich naturze, tylko na zasadzie przymusu równości.
Czy to nie jest też przemoc i to odmieniająca całe społeczeństwo? A z drugiej strony, czy to nie przemoc, odstręczanie kobiet od macierzyństwa, odmawianie im naturalnych ról matki i żony (jest ich oczywiście więcej). Czy to nie jest praca i to bardziej odpowiedzialna od wielu prac zarobkowych lub karier zawodowych?
Czy nie jest przemocą wprowadzanie wojny miedzy kobietami i mężczyznami, dekretowanie ról społecznych i zawodowych, wymuszanie równości, a nawet identyczności, tam, gdzie jej nie może być? Czy nie jest przemocą, choćby nie bezpośrednią, a symboliczną, wprowadzanie jakichś niejasnej, nie dającej się prawnie zweryfikować ideologii „płci społeczno-kulturowej”, w odróżnieniu jednak od płci biologicznej, która ma oznaczać po prostu jakieś nowe, równościowe role społeczne dla kobiet. Po co mnożyć byty, prowadzi to tylko do chaosu, niepotrzebnych sporów i konfliktów, którymi musi się potem zajmować rozrastające się w nieskończoność prawodawstwo.
Cóż oznacza mityczna już przemoc w rodzinie, przecież nie tylko konkretne wypadki, które ściga już istniejące prawo i instytucje państwowe. Sugeruje się w tej konwencji, że już sama rodzina (dodaje się tu także tradycję kulturową i religię) jest źródłem przemocy. A to przecież nie rodzina sama w sobie (niech będzie tradycyjna) jest przyczyną przemocy, tą przyczyną jest coraz częstszybrak rodziny, jej nietrwałość, rozpad, łatwość rozwodów, konflikty o dzieci, alkoholizm czy narkomania, jej wewnętrzny rozkład pod wpływem przeciwnych zewnętrznych wzorców, brak trwałej hierarchii wartości. To w rozmaitych pseudorodzinach, konkubinatach, dowolnych związkach, aberracyjnych już rodzinach patchworkowych jest najwięcej przemocy nie tylko wobec kobiet, ale i dzieci, wobec odpowiedzialnego rodzicielstwa, a więc przemoc jako skutek rozbicia rodziny jako podstawowej komórki społecznej.
Politycy i posłowie chcą zwalczać przemoc wobec kobiet, a dlaczego nie przemoc wobec wszystkich obywateli. Czy to państwo, które reprezentują, nie powinno chronić przed przemocą wszystkich, a nie tylko wybranych, segregując, jak dawniej, klasowo, a dziś według płci. I czy to państwo, jak widać po 25 latach jego trwania, nie używa, albo przynajmniej nie toleruje przemocy wobec swych obywateli. Trzeba przypomnieć, że państwo nazywane III RP nie powstało jako nowe, suwerenne, zapewniające swych obywatelom podmiotowe prawa, lecz jako układ postkomunistyczny i tym samym było w dużym stopniu kontynuacją PRL.
Stało się z czasem postkomunistyczną oligarchią, obecnie również niesuwerenną wobec UE. Społeczeństwo polskie zaczęło zdobywać suwerenność w wyborach 4 czerwca 1989 roku, lecz wkrótce potem straciło ją na rzecz suwerenności władzy, która odtąd zajmowała się przede wszystkim jej zachowaniem. Nie zdobyło w pełni politycznej podmiotowości, pozostało „zasobami ludzkimi” do zagospodarowania, „materiałem ludzkim”, zobowiązanym do składania daniny w postaci podatków, ale nie mającym wpływu na ich racjonalne wydatkowanie, oraz prawo wyborcze co cztery lata, które zapewnia alibi zdobytej władzy.
To przecież nawet nie model państwa zachodniego, na który powołują się nasi politycy, gdzie obowiązują standardy władzy i istnieje odpowiedzialność funkcjonariuszy państwowych przed wyborcami. To oligarchia, nomenklatura jak w PRL, władzy państwa w istocie słabego wobec silniejszych i opresyjnego wobec słabych. To model państwa, w którym właśnie rodzi się przemoc, które będzie musiało dążyć do przemocy, by zachować ten stan posiadania.
Czy trzeba przypominać przykłady obywateli bezsilnych wobec machiny państwowej, trybów biurokracji, bezduszności wymiaru sprawiedliwości , przedsiębiorców zniszczonych przez urzędy skarbowe lub banki i sądy, właścicieli ograbionych nie przez jakichś oszustów, lecz w majestacie prawa przez państwowych komorników, przy obojętności i bezduszności tychże instytucji wobec piramid afer wokół władz, w samych instytucjach państwa. Czyż nie jest niesłychaną przemocą właśnie wobec kobiet czy, szerzej, wobec rodziców łatwość odbierania dzieci, tylko z powodów losowych lub z biedy?
Państwo i prawo, które mają regulować całe życie społeczne, nie może ulegać jakimś szczególnym ideologiom, które rozsadzają je od środka. Oficjalnie głosi neutralność światopoglądową, a wchodząc w podobnych konwencjach w spory w istocie światopoglądowe, samo tę neutralność narusza. Już wkracza w wiele sfer, gdzie nie powinno wchodzić. Czyż nie jest nadużyciem instytucji państwa wchodzenie w sferę praw rodziców, nie tylko w sprawach edukacji, ale i wychowania dzieci, czyli decydowania, kim będą, w jakim duchu zostaną ukształtowane? Skąd państwo przyznaje sobie takie prawo? Zwłaszcza, gdy okazuje się, że jest to wychowanie według jakiejś orientacji, na przykład wychowanie seksualne dzieci według wzorców szwedzkich lub niemieckich. Czy przedstawiciele władz państwowych i prawodawczych zdają sobie sprawę z przemocy, z jaką chcą brutalnie wkroczyć w świat niewinnego, kształtującego się dopiero i przecież jeszcze aseksualnego dziecka, gdy jacyś wychowawcy seksualni będą je „uświadamiać” przy pomocy masturbacji (powtarzam, model niemiecki). Czy politycy, prawodawcy, urzędnicy, lobbystyczni doradcy ideologiczni, wezmą na siebie taką odpowiedzialność?
Zatem inicjatywa taka, jak obecna „konwencja o przemocy”, to tylko szkodliwa w skutkach zabawa, igranie z ogniem, bo skutki prawne i szersze konsekwencje społeczne mogą być niewesołe.
Na pewno to rzecz zbędna, na którą szkoda czasu i zachodu, gdy są ważniejsze sprawy. Dobry temat dla publicystyki, ale nie dla polityków i prawodawców, chyba że dla poklasku wolą raczej publicystykę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/232819-przeciw-przemocy-tak-ale-jakiej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.