„Polska moja miłość”– Jana Polkowskiego. Książka wzrusza czułą wrażliwością

Książka wzrusza czułą wrażliwością. Inspiruje głębią komentarzy. Autor wstrząsająco celnie formułuje diagnozy. Zachwyca precyzją opisów. Szokuje radykalizmem sądów . Jan Polkowski jest gotów oddać życie swoje, aby obronić UMIŁOWANĄ. Pragnie uchronić tajemnicę ŻYCIA, które ONA - POLSKA skrywa w sobie.

POLSKA z zadrą ZDRADY

„Zdrada” – to gorzkie (bo pełne goryczy) słowo, zdaje się przenikać każdą myśl o samotnej Polsce, umieszczonej przez los pomiędzy wschodnio morderczym ruskim nacjonalizmem i komunizmem a zachodnio wyrafinowanym i zbrodniczym niemieckim faszyzmem. Bezwzględność bandytów okraszona została tłustą zdradą Anglików i Amerykanów. Samotność Polski jest „(…) śmiertelnie ukryta w wojskowych rozkazach, politycznych manifestach, międzynarodowych traktatach, dyplomatycznych uprzejmościach, programach szkolnych, moralnych zaklęciach i religijnych modłach.” (…) Wojny nie mają zwycięzców. Zostawiają i zostawiły krwawe rany w ojcach naszych ojców, w naszych ojcach a w nas - igrają cienie zbrodniarzy i odblask łez ofiar zbrodni a także krzyk bohaterów budzących do walki - wydawałoby się beznadziejnej - o wolność, o honor, o MATKĘ.

Dlaczego potomkom komunistycznych bonzów, posadzonych na stołkach IV władzy przez rodziców uwikłanych w morderczy system, których dzieci nie miały sił i odwagi aby go zanegować (analogicznie jak większość potomków zbrodniarzy niemieckich), tak bardzo zależy, aby Polska nie była Polską? Aby Polski nie było? Jej kultury? Języka? Religii? To jest dopiero ZDRADA – krzyczy w rozpaczy Jan Polkowski, nawiązując do sposobów ochraniania zbrodniarzy niemieckich przez niemieckich prawników, twierdzących, że to co było legalne wcześniej (w czasie wojny), nie może być teraz osądzane jako nielegalne jQuery110207500374061055481_1420376214734?

ZYK POLSKI

A przecież POLSKA w swoim języku jest najpiękniejsza. Tylko w polskim języku znajdziemy słowa, które przybliżają nas do drgnień własnego serca. W dźwięcznym i pogodnym akordzie matczynej miłości odkryjemy intensywność i głębię swojego zachwytu, smutku, uwielbienia, namyślenia, modlitwy, kontemplacji. To po polsku jedynie można powiedzieć za Kochanowskim: „Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary (…)” . To dzięki Miłoszowi wzruszeni płaczemy, gdy czytamy:

TO jest jak kiedy syn króla wybiera się na miasto i widzi świat prawdziwy: nędzę, chorobę, starzenie się i śmierć.

TO może też być porównane do nieruchomej twarzy kogoś, kto pojął, że został opuszczony na zawsze. Albo do słów lekarza o nie dającym się odwrócić wyroku.

Ponieważ TO oznacza natkniecie się na kamienny mur, i zrozumienie, że ten mur nie ustąpi żadnym naszym błaganiom”

(fragment wiersza Cz.Miłosza pt. „TO”)

Jan Polkowski, będąc surowym komentatorem zdarzeń z historii niewolnictwa narodu polskiego, jest wyjątkowo łaskawy wobec Czesława Miłosza i temu poetyckiemu koryfeuszowi wybacza załamanie linii życiowej, gdy wielki poeta poszedł na kilkuletnią współpracę z komunistami. Miłosz przyznał się do grzechu, przeprosił i zadośćuczynił swoim zaangażowaniem w poszukiwaniu dostojnego piękna języka polskiego. Szanuje Tadeusza Różewicza, godząc się z jego postawą unikania zależności od komitetów partyjnych. Prześmiewa natomiast literatów – pieszczochów systemu. Naigrawa się m.in. z Iwaszkiewicza, Stryjkowskiego, Tadeusza Kubiaka, z jednoczesnym hołdem wobec osoby i twórczości brata Tadeusza – Zygmunta Kubiaka, poświęcając badaczowi greckiej i rzymskiej kultury jeden z esejów „Europa to bezdomność”, gdzie przeczytamy: „Prawdziwe życie skupia się przecież na przeszłości i przyszłości – mówiąc inaczej – na pamięci, odpowiedzialności i miłości”

Jan Polkowski jest wyczulony na każdy fałsz, każde kłamstwo. Odnoszę wrażenie, że gotuje się w sobie, kiedy dostrzega fałsz i fałszerzy. Wrzątkiem sprawiedliwości oblewa kłamców i przyznaje się, że traci nadzieję. Pisze: „Może to starość, może skłonność do niepotrzebnego cierpiętnictwa, ale ból samotności Polski w miarę upływu lat dopadał mnie coraz częściej. Łapię się również na tym, że coraz częściej patrzę w oczy mego zmarłego Ojca. Od lat wyczuwam, że nieliczni ludzie, z którymi się stykam, nie rozumieją mojej bezradnej wściekłości i melancholijnej chandry. A ona od jakiegoś czasu już nie opuszcza mnie nawet na chwilę, jakby chciała anektować bez reszty moją osobną, nie dzieloną z nikim samotność”.

Schylam głowę przed pisarzem, który nie kryjąc się w jakiejkolwiek konwencji literackiej, pisze serię artykułów o piekącym bólu miłości OJCZYZNY. Janowi Polkowskiemu należą się podziękowania w imieniu wielu czytelników, którzy wyczekują Jego przemyśleń w kolejnym numerze tygodnika „wSieci”. Dziękuję i gratuluję redaktorom wydawnictwa PRO PATRIA. Książka POLSKA MOJA MIŁOŚĆ może stanowi zaczyn PRZEBUDZENIA ze stanu hibernacji, który jest fizjologicznym stanem organizmu polegającym na spowolnieniu procesów życiowych o charakterze przystosowawczym a zwiększającym tolerancję organizmu wobec niesprzyjających warunków środowiskowych. Czas otworzyć szeroko oczy.

I jeszcze jedno – czytając POLSKA MOJA MIŁOŚĆ byłem wraz z gniewem Autora wobec morderców, z oburzeniem dla niesprawiedliwości i bezczelności systemów totalitarnych, z szokiem wobec idiotyzmu, perfidii oraz zachłanności a kiedy indziej ohydnej obojętności. Pomyślałem, że gdyby nie pisarstwo Jana Polkowskiego, trwałbym dalej w eleganckiej tolerancji i wyrozumiałości, zwłaszcza wobec komunistycznej przeszłości morderców z Gdyni, Gdańska, Szczecina i wielu miast Polski czasów PRL. Przecież jestem chrześcijaninem. Jestem katolikiem…

NIE! Nie wiedziałem dotychczas tak wyraziście, że jestem nieco starszym, przyrodnim bratem Jana Polkowskiego. O ileż mądrzejszy jest ten młodszy brat.

Jerzy Binkowski

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.