Nikt w miasteczku nie chce mówić głośno, kto zabił licealistkę. Mijają lata, ale w pięciotysięcznym Szczucinie strach wciąż zamyka ludziom usta

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Nikt w miasteczku nie chce mówić głośno, kto zabił licealistkę. Mijają lata, ale w pięciotysięcznym Szczucinie strach wciąż zamyka ludziom usta. Ten, kto chciał mówić, utonął w rzece. Sprawcy są bezkarni. Tak wygląda Twin Peaks po polsku.

Przeglądając przez Nowym Rokiem kontakty w telefonie komórkowym uświadomiłam sobie, że powinnam usunąć telefon zapisany jako „Czesława Cygan”. Matka Iwony, pięknej licealistki zamordowanej przez nieznanych sprawców, zmarła nagle parę miesięcy temu, Upadła na podłogę i już się nie podniosła. Kiedyś powiedziano by, że pękło jej serce. Może nie jest to medyczna diagnoza, ale w tym wypadku wydaje się zbliżona do prawdy. Pani Czesława nie doczekała ukarania winnych. Walczyła o sprawiedliwość od 1998 roku, gdy jej siedemnastoletnią córkę znaleziono na wale przeciwpowodziowym nad Wisłą. Leżała twarzą do ziemi, miała związane sznurkiem ręce, zaciśnięty na szyi kolczasty drut.

To nie było trudne śledztwo, na samym początku, gdy ślady nie były zatarte.. Trudniejsze sprawy policja potrafi rozwiązać dość szybko

— mówił mi oficer krakowskiego Archiwum X, policyjnej jednostki, która zajmuje się wyjaśnianiem zbrodni sprzed lat.

W najlepszym wypadku można mówić o nieudolności i zaniedbaniach miejscowej policji i prokuratury, która nie przeprowadziła wielu czynności dowodowych. Ale można też przyjąć gorszy wariant — że zbrodnię tuszowano. A właśnie w to wierzyła Czesława Cygan. Jej życie było koszmarem. Nie mogę zapomnieć, jak opowiadała mi, że cały czas towarzyszy jej świadomość, że w miasteczku ociera się o winnych śmierci swojej córki. Spotykała ich na ulicy, z rozpędu mówili nawet „dzień dobry ”. W kościele bała się, by przypadkiem nie podać im ręki, gdy ksiądz powie „przekażcie sobie znak pokoju ”. Kilka razy odebrała telefon z miejscowego posterunku policji, że powinna się schować w domu, zamknąć dobrze drzwi nie wychodzić na ulicę. Bo X, czyli mężczyzna, który był podejrzewany o udział w zbrodni, jest wściekły, że ma kłopoty. I grozi, że ich wszystkich, czyli panią Czesławę i jej rodzinę pozabija. Jeśli myślą państwo. że były to groźby karalne i policja nie powinna doradzać barykadowania się, ale zając się tym, który grozi, to dobrze państwo myślą. Zapewne myślą państwo też, że kiedy z małym zaangażowaniem — określmy to elegancko — lokalne organy ścigania podchodzą do wykrycia sprawców przestępstwa, chodzi o sprawy stosunkowo błahe, Powiedzmy miejscowy notabl jechał po pijanemu i skasował zaparkowany samochód, syn notabla pobił kogoś. W najgorszym wypadku— tuszuje się molestowanie i przestępstwa obyczajowe. Ale przecież nigdy, przenigdy nie bagatelizuje się czy wręcz tuszuje morderstwa. To absolutnie nie do pomyślenia. No dobrze, wróćmy do tego konkretnego przypadku.

W Szczucinie znalazł się ktoś, kto chciał ujawnić sprawców zbrodni. Za informację o zabójstwie Iwony Cygan wyznaczono nagrodę. Tadeusz D. pochwalił się w miejscowej knajpie, że tę nagrodę zgarnie, bo wie, do jakiego samochodu wsiadła Iwona. Wyszedł z restauracji i ślad po nim zaginął. Aż do czasu, gdy jego ciało wyłowiono z Wisły. Nigdy nie próbowano nawet powiązać tej śmierci z zamordowaniem Iwony. Nic dziwnego, że tajemnica morderstwa licealistki stała się mrocznym sekretem Szczucina.

Tarnowska prokuratura kilkakrotnie umarzała postępowanie w sprawie tej zbrodni. Po stronie rodziny Iwony Cygan walczył znany między innymi ze sprawy Olewnika mecenas Ireneusz Wilk. Zaangażował się w sprawę pro bono i gdyby nie jego determinacja, sprawa dawno już zostałaby pogrzebana.

I wreszcie zdarzyło się coś, co daje nadzieję. Zażalenie mecenasa Wilka na umorzenie postępowanie przeczytała sędzia Sądu Okręgowego w Tarnowie, Barbara Polańska — Seremet.

Warto zapamiętać to nazwisko, bo uzasadnienie, w którym pani sędzia nakazała wznowienie postępowania, jest absolutnym majstersztykiem. Właściwie przeprowadziła własne śledztwo. Udało się jej dotrzeć do dowodów, do których nie potrafiła przez kilkanaście lat dotrzeć prokuratura, i inteligentnie powiązać różne wątki.

To trochę paradoks, że w ten sposób obnażyła słabość podwładnych swego męża, czyli Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta. Czesława Cygan zdążyła dożyć wznowienia postępowania. Zmarła kilka dni później.

Czy winni śmierci jej córki staną w końcu przed sądem? Chciałabym wierzyć, że rozpoczynający się rok 2015 będzie w tej kwestii przełomowy.

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych