W te dni widać doskonale, jak bardzo ateiści przeżywają Boże Narodzenie. Jak bardzo dla nich jest to święto...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/EPA
PAP/EPA

Przykro jest patrzeć jak ci, którzy odeszli od Boga usiłują zawłaszczyć nam, ludziom wierzącym dzień Narodzenia Pańskiego. Rokrocznie ten sam rytuał. W sklepach coraz więcej kartek „neutralnych światopoglądowo” bez Chrystusa, Maryi i słów „Boże Narodzenie”. Empik w tym roku uraczył nas wyjątkowo taktowną reklamą w wykonaniu, mającej bardzo poważne kłopoty emocjonalne Marii Czubaszek i niejakiego Nergala, którego przedstawiać nie muszę.

To, że stracili ze 100 tys. klientów nikogo pewnie jakoś specjalnie z zarządu firmy nie martwi, bo przecież antyreligijny przekaz jest najważniejszy. Szał zakupów w supermarketach i galeriach trwa już od połowy listopada, a niekiedy pojawia się już tuż po tym, jak gasną na grobach znicze. Przy dźwiękach anglosaskich piosenek świątecznych, z których najbardziej irytuje mnie „Jingle bells”, kręcą się przebrane w czerwone kaftany hostessy i bezrobotni, którzy za 50 złotych dziennie wciskają odwiedzającym produkty. I ten obłęd w oczach kupujących, połączony ze staniem w ulewnym deszczu godzinami w korkach do podziemnych parkingów, robi na mnie przygnebiające wrażenie.

W te dni widać doskonale jak bardzo ateiści przeżywają Boże Narodzenie, a właściwie to, że nie jest to dla nich Boże Narodzenie. W tej wewnętrznej szarpaninie nie mogą się odnaleźć, wymyślając co i rusz nowe nazwy. Ponieważ Dzień Narodzenia Pańskiego nie jest w stanie przejść im przez gardło, to próbują zastąpić go jakimś Dniem Obrony Wolności Słowa, Dniem Przyszłości, Dniem Darwina, Dniem Praw Człowieka (cytując za portalem „racjonalista.pl”). Nie wiem czy to już żenujące, ale na pewno śmieszne, by nie stwierdzić idiotyczne. Odnoszę wrażenie, że oni po prostu nam zazdroszczą. Może nie większość z nich, która żyje z brakiem łaski wiary mniej lub bardziej szczęśliwie, czasem prosząc o nawrócenie, bo wtedy świat być może stanie się ciekawszy. Jest jednak wśród nich grupa aktywistów, która nie może pogodzić się z tym, że inni wierzą, a oni nie. Zachowują się więc niczym pies ogrodnika, który sam nie zje i innemu nie da. Wypychają ze świadomości na siłę istotę tych Świąt, czyli religię z Jezusem Chrystusem i Maryją na czele, zastępując ich przebierańcami w czerwonych kubrakach oraz jakimiś bełkotliwymi stwierdzeniami typu „magia świąt” czy wspomniany wyżej Dzień Darwina. Ciekaw jestem kiedy padnie propozycja zastąpienia Gwiazdy Betlejemskiej na bożonarodzeniowej choince małym, pluszowym szympansem… Jednym słowem modelowa kolacja wigilijna (nie wieczerza) nowego typu, czyli bez tzw. otoczki religijnej powinna wyglądać tak. Od 2 listopada nakręcamy się w galeriach handlowych i supermarketach przy anglosaskich piosenkach świątecznych, wydając jak najwięcej pieniędzy na prezenty (często zaciągając pożyczki gotówkowe tzw. „chwilówki”). Wchłaniamy pełną piersią nadchodzącą „magię świąt” napawając się widokiem stojących w strugach ulewnego, jesiennego deszczu hostess i bezrobotnych przebranych w czerwone kubraki. Oglądając mainstreamowe media nie dziwimy się, że na każdym kanale słuchamy antyrodzinnych wywodów niejakiej Marii Czubaszek, ani temu, że kiedy Krzysztof Krawczyk życzył wszystkim Polakom błogosławieństwa Bożego z okazji Świąt Narodzenia Pańskiego w studiu zapanowała nerwowa atmosfera i został zagłuszony przez prowadzących. Potem siądziemy w rodzinnym gronie (polecane rodziny tzw.patchworkowe) przy stole obok choinki, na której dyndają małpki i zabierzemy się za schabowego, popijając wódeczką. Przedtem tylko musimy nie zapomnieć, żeby podzielić się opłatkiem. Oczywiście bez Boga. Tematem przewodnim rodzinnych dysput w tym „Dniu Przyszłości” może być „jak PiS podpala Polskę”, albo „męczeństwo księdza Lemańskiego”. Równie zajmującym tematem może być „legalizacja związków partnerskich dwu i jednopłciowych”. Ja osobiście za taką imprezę dziękuję i jedyne co mogę zrobić, to takim ateistom współczuć. Różnica pomiędzy ludźmi wierzącymi, a niewierzącymi polega między innymi na tym, że ci pierwsi łatwiej potrafią zrozumieć tych drugich, ale nie odwrotnie.

Dlatego apeluję: nie zabierajcie nam Świąt Bożego Narodzenia tylko zróbcie sobie swoje jasełka w innym terminie. A my się za was i tak pomodlimy. Tymczasem wszystkim życzę błogosławionych Świąt Narodzenia Pańskiego, „Bóg się rodzi, moc truchleje”.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych