Dziennikarze jak małpki nakręcane na kluczyk, czyli rżnięcie głupa dla niezdecydowanych

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Jakub Kamiński
fot. PAP/Jakub Kamiński

Im bliżej wyborów, tym szybciej spadają maski z twarzyczek ludzi bez twarzy i tym większe klapki ludzie ci próbują nałożyć na oczy tym, którzy – tradycyjnie już – „jeszcze nie zdecydowali, na kogo zagłosują”, bo się polityką nie interesują, a na wybory, mimo wszystko, chętnie by poszli. Jak do kolektury Lotto – by potem przez kilka minut śledzić w napięciu, czy ich „kupon” wygrał, przegrał czy zremisował.

To o nich właśnie, w mojej opinii, toczy się dziś, i przed każdymi wyborami, najbardziej zaciekła, zażarta walka partii i komitetów wyborczych. Tzw. twarde elektoraty zdecydowały już dawno. Ale to właśnie owo nieformalne ugrupowanie „niezdecydowanych”, o ile wybrałoby dla siebie jedną tylko partię czy jeden komitet w skali kraju, tworzyłoby w Polsce trzecią siłę polityczną. Owszem, na razie mamy w Polsce wybory samorządowe, upartyjnione najmniej, ale wiem ja, i wiecie Państwo, że to - bardzo poważna, ale jednak - przygrywka do wielkich batalii w przyszłym roku.

O głosy więc właśnie niezdecydowanych toczą się dziś wszystkie polityczno-medialne bitwy w Polsce. To z myślą o nich dziennikarze mainstreamu, przede wszystkim TVN, TVN24, TVP i „Gazety Wyborczej” rżną gałąź, na której siedzi dziś polskie społeczeństwo (nazwijmy tę gałąź roboczo „głupem”) i udają, że wierzą w polityczną bezstronność Radosława Sikorskiego. A ten zasypuje opinię publiczną wymiętolonymi jak jego wizerunek kwitami z Sejmu, które mają „pomóc” dziennikarzom odpowiedzieć na palące pytania: kto z polskich posłów, kiedy, gdzie i za ile jeździł zagranicę.

Siadają więc ci biedni dziennikarze („Czemuś biedny? Boś…”) i przeczesują owe kwity, co chwilę informując na Twitterze czy żółtym pasku, że coś tam niezwykłego znaleźli. Np., że poseł Halicki z PO był w dwóch miejscach jednocześnie, a poseł Iwiński zaliczył pół świata w trzy godziny lub odwrotnie. Wszystko po to, by wykazać, że „cała klasa polityczna” jest umoczona w lewe delegacje i zaliczki. Pardon, wróć – by wykazać, że chciało się wykazać, iż „cała klasa polityczna” jest umoczona w lewe delegacji i zaliczki. A tu, jak się okazuje, się nie da. No, nie da się i już. Furda Amber Gold, furda afera hazardowa, furda informatyczna, nawet zegarmistrz światła Platformy – Sławek Nowak. Oto największa afera III RP - Hofman, Rogacki i Kamiński kręcili, a reszta – czysta jak łza. Bo Halicki ma papiery w porządku, bo wszyscy już dawno się rozliczyli itp. itd.

Hm, pomyślmy zatem wspólnie - czy marszałek Sikorski mógłby dać dziennikarzom dokumenty, z których mogłoby wynikać, że Halicki papiery ma nie w porządku? Czy Sikorski mógłby pokazać dziennikarzom papiery, z których by wynikało, że ministrowie rządu PO-PSL spożywali na prywatnych spotkaniach drogie alkohole na koszt Skarbu Państwa, dajmy na to – winko za 80 złotych? Zdaniem dziennikarzy mainstreamu – tak, jak najbardziej.

A gdyby komuś owego misz-maszu cynizmu, bezczelności i prorządowego umoczenia było mało, może sobie pooglądać TVN24, która nawet wystąpienie prezesa PiS na placu zabaw próbuje obrócić w „wizerunkową porażkę”, bo… w tle biegały małe dzieci. Kto wie, czy to nie większa nawet afera niż „madrycka”? Czy nie wróci postulat Trybunału Stanu?

Bo przecież nie ma już dla goryli władzy takich luster, w które mogłyby one jeszcze kiedykolwiek spojrzeć bez wstydu. Kamienica państwa Waltzów? To historia jeszcze z lat 40. – przekonuje kolejny gwiazdor TVN24. Wszak wciąż nie o prawdę chodzi, a o głosy niezdecydowanych.

Niedobrze się robi, i nie wiem już nawet, na czyj widok bardziej – pana „uczciwego” i „apolitycznego” marszałka Watahy, czy tych, którzy na pstryknięcie jego i kolegów wciąż są w stanie zrobić z siebie małpę. Ślepą, głuchą i na kluczyk.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych