Mainstream zrobiony w konia. Komendant policji zaprzecza sam sobie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Paweł Supernak
fot. PAP/Paweł Supernak

W ostatnich dniach dziesiątki razy słyszeliśmy, że Przemysław Wipler zachował się niewłaściwie nie tylko dlatego, że był w miejscu publicznym pod wpływem alkoholu, ale dlatego, że zbliżył się do policjantów podczas wykonywanej przez nich interwencji.

Podobno niedopuszczalne jest zbliżanie się do interweniujących policjantów, zwracanie im uwagi czy jakakolwiek próba pomocy im podczas wykonywania przez nich obowiązków służbowych. Wiele razy słyszeliśmy, że jak obywatel jest w pobliżu policjantów podczas prowadzonej przez nich interwencji, powinien zachować duży dystans, a jeśli nie przestrzega tego wymogu, będzie mógł być zatrzymany, skuty kajdankami, spryskany gazem pieprzowym, powalony na ziemię, ciągnięty po ziemi i bity pałką.

Tak słyszeliśmy wiele razy i te twierdzenia stanowiły uzasadnienie do brutalnych działań policjantów wobec posła Przemysława Wiplera.

Minęło raptem kilka dni i okazało się, że jest to nieprawda, że jest to wierutna bzdura, coś wręcz niedorzecznego. Okazało się, że osoby postronne podchodząc do policjantów podczas dokonywanej przez nich interwencji, a nawet osoby współuczestniczące w przeprowadzaniu tej interwencji, zachowują się właściwie, zachowują się w sposób pożądany i godny pochwały.W konsekwencji okazało się, że tym wszystkim, którzy wcześniej krytykowali i potępiali posła Wiplera mówiąc, że nawet gdyby był trzeźwy, to nie byłoby mu wolno mieszać się do tego, co robi policja, pokazano zwykłego wała.

Po prostu wszystkich tych mądrali z mediów, wszystkich polityków reprezentujących różne partie polityczne, wszystkich członków rządu, którzy perorowali, że nie wolno cywilom mieszać się do działań policjantów, a jeśli to robią, to ci policjanci mogą, czy wręcz muszą, ich przed tym powstrzymywać poprzez psikanie w oczy gazem, poprzez powalenie na ziemie, poprzez skucie kajdankami, poprzez wielokrotne bicie pałką po całym ciele, odesłano do konta z łatką zwykłych oszołomów. I zrobił to nie poseł Wipler ani „Lichocka czy inne PiS-owskie śmiecie”, ale… Komendant Główny Policji, generał Marek Działoszyński. Zrobił to nie podczas „nielegalnie nagranej” rozmowy  w jakiejś Sowie czy w jakimś Amberze, ale w oficjalnym oświadczeniu przesłanym do mediów.

Cytuję generała Działoszyńskiego za portalem Wirtualna Polska:

Widząc bezprawne i nieracjonalne zachowanie pijanego, który nie słuchał poleceń policjantów i walczył z nimi na leżąco, do czasu pojawienia się wezwanych na pomoc innych funkcjonariuszy, kilku mężczyzn, którzy obserwowali zdarzenie, podeszło zbulwersowanych zachowaniem pana Wiplera i próbowało udzielić pomocy mundurowym. Czy gdyby wiarygodna była wersja posła Wiplera, postronni ludzie pomagaliby policjantom?” - pytał Działoszyński w oświadczeniu.

Czy teraz pan generał Działoszyński połknie swój własny język, albo zrobi coś, co wcześniej przećwiczył minister/marszałek Sikorski, to znaczy zaprzeczy sam sobie lub też, znów jak Sikorski, stwierdzi, że zdarzenie, o którym napisał w oświadczeniu, w ogóle nie miało miejsca?

Ciąg dalszy tych pytań, mam nadzieję, nastąpi.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych