Na szczęście amierikanskoje barachło (jak się zawistnie mawiało w Sowietach o zachodnich produktach), święto zmarłych Halloween z trudem toruje sobie drogę przez polską mentalność i polskie tradycje. Nie mniej jednak jest tego coraz więcej, a to nie tylko dzięki wsparciu głównych mediów i lewactwa, upatrującego w tym cyrku przebierańców z dynią zamiast głowy, jeszcze jednego argumentu w walce z kościołem katolickim.
To barachło czyli rupieć kulturowy ma napędzać kasę producentom tandety, a jednocześnie ma odciągnąć młode pokolenie od tradycji czczenia dnia Wszystkich Świętych i Zaduszek, kiedy to na wszystkich grobach palą się znicze, a Polacy tłumnie odwiedzają cmentarze, modląc się za dusze swoich bliskich. Jesteśmy jedynym w Europie, a może i na świecie narodem czczącym swoich zmarłych w taki sposób, co wzbudza podziw i szacunek cudzoziemców. I niech tak zostanie.
Nie miejmy złudzeń, nie wszystko co pochodzi z bogatego świata godne jest naśladowania. Amerykańska tandeta atakuje nas amerykańskim żarciem śmieciowym, lalką Barbie i stylem życia, w tym stylem ubierania się, koszmarem ze złego snu europejskiego dyktatora mody. Amerykanie obchodzą święto zmarłych jak obchodzi się promocję w supermarkecie. Ludzie tłoczą się wokół stoisk z maskami, kościotrupami i dyniami, kupują tony tanich cukierków i innych słodkości, umilających życie i tycie.
Do repertuaru Halloween należy straszenie się nawzajem, niekontrolowany przepływ ludzi, który sprzyja napadom rabunkowym, kradzieżom i jeszcze gorszym przestępstwom, bo zabawa odbywa się w nocy, a w nocy jest” ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie co to będzie” - jak w „Dziadach” Adama Mickiewicza. Uczestnicząc w Halloween cofamy się do epoki przedchrześcijańskiej, do obrządków pochodzących z kultury celtyckiej, które weszły do repertuaru anglo - saksońskiej kultury amerykańskich elit i rozprzestrzeniły na cały kraj. Z Anglii na kontynent amerykański przeniesione zostały obyczaje i tradycje z ich wadami i zaletami. Nie znaczy to wcale, że mamy małpować to co głupie, powinniśmy przy tym pamiętać, że na tę zabawę pracują wielkie koncerny, zarabiające miliardy na kostiumach czarownic oraz zombie, na słodyczach rozdawanych obowiązkowo „przejętym grozą” dzieciakom.
Nie ma w tym „święcie” miejsca na szacunek dla zmarłych, przeciwnie, zmarli to istoty śmieszne, nieludzkie zarazem i obce żyjącym tu i teraz, którzy żyć będą wiecznie na planecie dobrobytu i radochy.
Nie ma miejsca na refleksję nad przemijaniem, nad kruchością życia i życiem po życiu. I nad samym sobą. Czy wydrążona, a więc pusta dynia ma odzwierciedlać stan naszych dusz i umysłów? Jeśli tak, to pora wracać na drzewo. Stany Zjednoczone, kraj ogromnych osiągnięć naukowych i technicznych, szanujący wolność jednostki i demokrację, może, a nawet powinien być wzorem do naśladowania. Można to czynić bez burzenia własnych tradycji religijnych, pamiętając, że choć zachodnie to „nie wszystko złoto co się świeci”. Zwłaszcza w rozdziawionej gębie dyni.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/220401-amierikanskoje-barachlo-czy-wydrazona-a-wiec-pusta-dynia-ma-odzwierciedlac-stan-naszych-dusz-i-umyslow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.