Miasto ‘44” nie będzie polskim kandydatem do Oskara. W tym roku jest „Ida”. W przyszłym jeszcze nie wiadomo, ale na pewno nie film Jana Komasy. Producent i dystrybutor wykluczyli to przez wybór daty rozpowszechniania. Czy ktoś myśli o naszym interesie narodowym?
Rzecznik Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej wyjaśnił w e-majlu, że „Miasto ‘44” wprowadzili do kin producent AKSON Studio i dystrybutor KINO ŚWIAT 19 września tego roku. Film nie spełni w przyszłym roku wymogów Amerykańskiej Akademii Filmowej. Obraz ubiegający się o nominację dla „najlepszego filmu nieanglojęzycznego” musi być chociaż siedem dni w kinach nie wcześniej, niż od 1 października 2014 i nie później niż do 30 września 2015, dla Oskarów 2015. Czy nie można był poczekać z premierą do piątku 2 października zamiast 19 września? Byłby początek roku akademickiego, gdy studenci wrócili z wakacji. Młodzież szkolna i tak zdążyłaby do kin. Straciliśmy szansę propagowania naszego wysiłku wojennego, o którym świat nie wie. Jednak pamiętajmy zasługę Michała Kwiecińskiego. Szef Akson Studio jest inicjatorem filmu i zebrał dlań duże pieniądze, oczywiście niebezinteresownie, z tego żyje.
Casus „Casablanca”
Najpopularniejszy film Hollywood o II wojnie światowej „Casablanca” chodzi w telewizjach kablowych i zajmuje czoło rankingu ulubionych. Od premiery w 1942 r. obejrzało to dziesiątki a może setki milionów ludzi. I nie usłyszeli ani słowa o Polakach. Na pierwszym planie oglądamy wibracje paryskiego romansu Humpreya Bogarta i Ingrid Bergman. Na drugim jest przekaz o ruchu oporu w Europie. Przekaz uboczny został przykryty romansem pięknej pary, więc unika krytycznej oceny widza. Obraz układu sił w II wojnie działa pod progiem świadomości. W środku przekazu mieści się wielkie kłamstwo: Przywódcą ruchu oporu w podbitej Europie jest Czech, „Victor Laslo”. Jego żona Ingrid Bergman kocha Humpreya Bogarta. A ten odstępuje swą miłość synowi bohaterskiego narodu czeskiego. Ani słowa, że Czesi bez wystrzału poddali się III Rzeszy, a przez wojnę siedzieli niemal cicho. Co więcej, po zamachu na Reinharda Heydricha „kata Pragi”, w tejże Pradze setki tysięcy Czechów wzięło udział w przysiędze wierności dla III Rzeszy. Wiec poparcia dla partii i rządu odbył się 3 czerwca 1942 roku, akurat w trakcie zdjęć do „Casablanki”. Udział tych niezliczonych mas czeskich został wymuszony terrorem. Ale w Warszawie taki wiec nie odbył się. Gdyby miał miejsce, nie wypadłby imponująco.
Polacy są też dumni, że „nie wydali Quslinga” rozstrzelanego po wojnie za zdradę. Niemcy mianowali go Ministrem-Prezydentem Norwegii 1 lutego 1942 roku, czyli kilka miesięcy przed zdjęciami do filmu. Ale mówi się w nim o szerokiej norweskiej konspiracji. Tak oto Czesi i Norwegowie zostali bohaterami antynazistowskiego ruchu oporu. A co z Polakami? W filmie występuje pewien „Jan”. Jest Bułgarem. Scenariusz napisali bracia Julius i Philip Epstain.
Dlaczego Humprey Bogart nie odstąpił Ingrid Bergman pięknemu Polakowi, przywódcy europejskiego ruchu oporu? Wyjaśnia Mieczysław B. Biskupski profesor uniwersytetu stanu Connecticut, autor książki „Nieznana wojna Hollywood przeciwko Polsce 1939 – 1945”, w wywiadzie dla Tygodnika Powszechnego :
Wielu z nich (scenarzystów - KK) należało do kręgów radykalnej lewicy, w tym do Komunistycznej Partii Stanów Zjednoczonych. Dla nich Polska była poniekąd tradycyjnym wrogiem. Była postrzegana jako katolicka, reakcyjna, wroga systemowi sowieckiemu i zwycięska nad nim w ważnej wojnie 1919-21. Nawet przed II wojną Polska nie cieszyła się sympatią lewicy. Po niemieckiej inwazji na ZSRR w 1941 r. ludziom lewicy bardzo zależało na propagowaniu heroicznego obrazu ukochanej przez nich Rosji sowieckiej. Dyskredytowanie Polski obecnej, rządu polskiego na uchodźstwie, Polski przedwojennej, narodu polskiego - to wszystko były elementy tego lewicowego programu.
Polityczny kapitał cierpienia
Czechosłowacja straciła w II wojnie światowej 2,55 proc. ludności dzięki uległości Czechów. Norwegia, ponoć macierz europejskiej konspiracji tylko 0,32 proc. nie bez zasługi Quslinga minimalizującego straty kolaboracją. Niemcy straciły 10,47 proc. ; ZSRR 13,71; proc.; Polska 16,07 proc. ofiar śmiertelnych. Nasze straty są sporne. Mogą spaść do 4,5 miliona lub wzrosnąć do 8 milionów. Jakub Berman rozkazał ustalić liczbę ofiar niemieckiej wojny i okupacji na 6 milionów 28 tysiecy, by w tej liczbie ukryć pomordowanych przez ZSRR i zrównać polskie ofiary z żydowskimi. Żydzi nie mając wtedy własnego państwa stracili jedną trzecią stanu liczebnego. Polacy są na drugim miejscu. Powinniśmy to uświadomić światu oraz pokazać, że ukrywanie Żydów w Polsce wymagało wielkiego poświęcenia. Groziło śmiercią własną i rodziny.
Berman rozumiał, że propaganda cierpienia to kapitał polityczny. Żydom ułatwił stworzenie państwa. Ciągle służy do obrony polityki Izraela i osłonie pozycji w krajach Zachodu oraz walce o odszkodowania. Oni mają religię Holocaustu. My dopiero tworzymy religię Polski Walczącej. Co rozumiał Jakub Berman, nie rozumie środowisko filmowe. Albo nie chce włączyć się do rywalizacji o kapitał współczucia świata dla Polaków.
Zgłoszenie „Idy” do Oskara zdecydowała komisja: Filip Bajon, Katarzyna Adamik, Jacek Bławut, Michał Komar, Agnieszka Odorowicz, Anda Rottenberg, Janusz Zaorski oraz Marek Żydowicz. To całkiem dobry wybór. Film Pawlikowskiego jest warsztatowo wybitny. Wyważa moralne racje w konflikcie etnicznym. Rodziców Idy zamordowali polscy chłopi, lecz przechowały ją polskie zakonnice. Ciotka Idy – podobno inspirowana Heleną Wolińską-Brus – była zbrodniarką sądową za stalinizmu. Ida w finale odrzuca zakon poznawszy swe pochodzenie oraz seks z saksofonistą. Polsko-żydowski bilans moralny zostałby w filmie wyrównany, gdyby nie cień Zagłady. Zbrodnie Żydów na służbie stalinizmu nie wydają się tak ohydne, jak hitlerowskie, bo popełniane na fali „walki z faszyzmem”, lub tragicznie wymuszone przez sytuacje.
Czy istnieje film, który pokazuje nasze poświęcenie zobowiązując do wdzięczności? Polska zgłosiła do Oskara parę lat temu „W ciemności” Agnieszki Holland. Złodziej przechowuje Żydów za pieniądze a gdy się kończą, chroni za darmo. W zakończeniu jest dumny, że ich ocalił, aczkolwiek na nędznym poziomie moralnym. Rachunek jest wyrównany. Polak nie ma jednoznacznej zasługi. Bije w oczy jego chamstwo, ale został etycznie oświecony przez kontakt z ocalonymi. Nawet trafna intuicja, skoro im zawdzięczamy Dekalog i chrześcijaństwo.
Nie na tym polega polityka historyczna, by wzmacniać rywali do współczucia świata. Trzeba poprawiać własny wizerunek. A to trudne zadanie. Krzywdy od Polaków w czasie okupacji są straszne. Niezawodna w pedagogice wstydu Gazeta Wyborcza dała rozmowę z Baruchem Bergmanem „Ani jednego dobrego Polaka” 9.10.2014. Wymowne, że w tym samym dniu Rzeczpospolita podała rozmowę z prof. Antonim Kamińskim z Georgetown University w Waszyngtonie pracującym z uczonymi zagranicą nad poprawą wizerunku Polski w podręcznikach historii.
Za co mają nas podziwiać
Czy katolicka godność Polaka wydaje się tak nieznośna? Jedyny nasz film, gdzie twórcy oczekują od Żydów jednoznacznej wdzięczności to „Historia Kowalskich” Arkadiusza Gołębiewskiego i Macieja Pawlickiego. Chłopska rodzina ukryła sąsiadów i została za to spalona żywcem z dziećmi przez Niemców. Pomogli z ludzkiej dobroci wykształconej przez Kościół katolicki. Film był szlachetnym półproduktem ale bez winy realizatorów. Miał budżet 500 tysięcy złotych zamiast pięciu milionów. Normalnie kręci się 2 - 3 sceny dziennie, oni robili 12 – 15 dziennie, po 40 minut na scenę, tylko dwa duble, niemal bez prób i kontrplanów, bez różnych ustawień kamery. To wstrząsająca fabuła, choć miejscami inscenizacja wydaje się naiwna. Gdyby autorzy mieli więcej pieniędzy, zrobiliby lepszy film. Obrońcy interesu narodowego czasami pracują w Polsce w partyzanckich warunkach.
Za okupacji mieliśmy największy ruch oporu w Europie, państwo podziemne z Armią Krajową . Tego nie widać w „Casablance”. Humprey Bogart prowadzi kasyno, kiedy na tym samym terenie mjr Mieczysław Słowikowski stworzył aliantom siatkę 70 szpiegów. Dziś przypisuje się Anglikom sukcesy wywiadowcze w Afryce należące do Słowikowskiego. Dokument o tym „Powrót do Casablanki” nakręcili Małgosia Gago i Bolesław Sulik.
Natomiast Komasa nakręcił pierwszą fabułę o powstaniu od czasu „Kanału” Andrzeja Wajdy niemal 60 lat temu, która ma szansę zainteresować świat. Jest ważna dla polskiej polityki historycznej pokazując niezwykłą walkę Warszawy, o której Zachód nie słyszał. A jeżeli coś słyszał, myli z powstaniem w getcie. Ocean ruin w „Pianiście” Romana Polańskiego, gdzie ukrywał się Władysław Szpilman ani chybi musiał być skutkiem ogromnego żydowskiego zrywu, nieprawdaż?. „Gazeta Wyborcza” zaczęła lansować tezę, że w getcie było „pierwsze powstanie warszawskie”. A kto pierwszy, ten lepszy.
Niczego nie ujmując bohaterom getta powinniśmy zatroszczyć się również o etnicznie polskich. Tamci mają najlepszy PR globalny. My mamy oszczerstwa. Albo obrzydliwą prawdę. Lub przemilczenia. Dlatego „Miasto ‘44” powinno zostać polskim kandydatem do Oskara. Ma pewne słabości, które my widzimy. Za granicą przemówi okrucieństwo walk, rozmach i tragedia w inscenizacjach młodego mistrza.
Kino Świat wyjaśnia, że film miał wymagane 7 dni dystrybucji od 1.10. 2013 do 30.09.2014 potrzebne do Oskara 2014. To nie jest decyzja dystrybutora, że nie został zgłoszony. Tak samo broni się producent. Ale musieli wiedzieć, że „Idę” wybrano już 8 sierpnia br. Powinni przesunąć premierę na 2 października, 70 rocznicę kapitulacji miasta.
Powstanie Warszawskie po raz drugi przegrało Polaków nierówną walkę.
Artykuł ukazał się w Rzeczpospolitej 16 10 2014 pod tytułem od redakcji „Druga porażka powstania”. Tu bez poprawek redakcyjnych.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/218608-komu-przeszkadza-piekny-polak