Znamienne było wczorajsze wystąpienie w Polsacie prof. Moniki Płatek. Przypomnijmy, że to ona właśnie miała podobno zastąpić prof. Michała Królikowskiego na stanowisku wiceministra sprawiedliwości, który stracił stanowisko m.in. przez przywiązanie do katolickich wartości. Prof. Płatek jak przystało na prawdziwą rewolucjonistkę dowiodła, że rewolucja w pół drogi zatrzymywać się nie będzie. A Polacy muszą nauczyć się jak mają nie tylko postępować, ale nawet myśleć i… odczuwać.
Program z udziałem również Andrzeja Dery dotyczył głównie miejsca homoseksualistów w Kościele. Temat wszelkie możliwe sposoby jest roztrząsany po ostatnich doniesieniach z watykańskiego synodu. Stanowisko części biskupów mówiące, że należy zmienić narracje wobec środowisk homoseksualnych spotkało się z oporem, tych którzy obawiają się jednoczesnej zmiany nauki na temat grzechu homoseksualizmu. Nie będę w tym miejscu w ten spór wchodził. Zaznaczę jedynie, że jako absolutny entuzjasta wizerunkowej zmiany dokonanej przez papieża Franciszka oraz osoba uważająca, że to Benedykt XVI jest najwybitniejszym teologiem XX wieku wierzę głęboko, że Kościół znów znajdzie satysfakcjonujące rozwiązanie w tej kwestii.
Wróćmy do sedna tekstu. Programy z udziałem prof. Płatek, prof. Środy czy Kazimiery Szczuki i czy bardziej feministycznego od Kazi Kazimierza Kutza rzadko bywają ciekawe. Nie są to występy przewrotnych kabareciarzy jak prof. Hartman, które wywołują szczery uśmiech na twarzy. Na dodatek, gdy naprzeciw nich nie ma JKM czy choćby Wojciecha Cejrowskiego, programy takie są idealnym środkiem nasennym nawet dla entuzjastów energetycznych napojów. Warto było jednak obejrzeć występ prof. Płatek dla dwóch jej wynurzeń.
Prof. Płatek próbowała udowodnić, że Kościół katolicki dyskryminuje homoseksualistów. Nihil novi - ktoś powie. Przecież środowiska lewackie oskarżają Kościół nie tylko o prześladowanie gejów, ale również rozwój AIDS i pewnie sprowadzanie dźwiękiem dzwonów na ziemię meteorytów. Płatek natomiast poszła dalej w realizowaniu hasła mówiącego, że nie ma tolerancji dla przeciwników tolerancji. Otóż najpierw odniosła się do traktowania przez Kościół homoseksualizmu jako grzechu. Według Płatek **w demokratycznym kraju nie wolno traktować jednej z orientacji seksualnych ( spokojnie Panie Hartman, nie mówimy o miłości siostry do brata) jako grzechu. NIE WOLNO!
Proste?** Oczywiste wręcz dla kapłanów laickiej i wolnej od „kleru” demokracji.
**Nawet komuniści nie ingerowali w wewnętrzne nauczanie Kościoła i zwalczali duchownych głównie za ich zaangażowanie w kwestie polityczne. Nowocześni lewicowcy są jednak już spadkobiercami architektów Rewolucji Francuskiej, która w pewnym etapie zmieniła nawet nazwy dni i miesięcy by zerwać z chrześcijańskich charakterem kraju. W idealnym świecie lewackich totaniaków nie istnieje bowiem zasada, że prywatne instytucje mają prawo wprowadzać sobie własne zasady współżycia ich członków. W świecie nowoczesnej lewicy reguły ustalone są przez tęczowego Wielkiego Brata.
Prof. Płatek mocno również oburzyły słowa zawarte w Katechizmie Kościoła Katolickiego.
Powinno się traktować je te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji.
— czytamy w KKK.
Trudno o bardziej dobitny przykład na to, że Kościół mimo biblijnej nauki o grzechu homoseksualizmu pochyla się nad osobami o tej preferencji seksualnej w wielką troską. Tej troski nie dostrzega jednak prof. Płatek, która zwróciła w programie uwagę, że dyskryminacją jest pisanie o WSPÓŁCZUCIU dla homoseksualistów. Współczucie oznacza bowiem, że homoseksualiści zasługują na takie odczucie bo są w jakiś sposób „wybrakowani”. A tego już sugerować NIE WOLNO! Cóż, wolno oczywiście robić z homoseksualistów ofiary homofobii. Wtedy zasługują oni na współczucie, jednak gdy współczujemy im tylko z powodu bycia homoseksualistami, to policja myśli ma już prawo zrobić z nami porządek.
Wystąpienie prof. Płatek pokazuje, że Orwellowski świat, gdzie policja myśli kontroluje łamanie poprawności politycznej w naszych odczuciach w jakimś stopniu się ziszcza. To, że lewaccy harcownicy wtrącają się w wewnętrzne nauczanie Kościoła nie jest niczym nowym. To powrót do czasów, gdy „wolność, równość, braterstwo” wykuwało się na ostrzu gilotyny i polach Wandei. Jednak protestowanie przeciwko prawu katolików do współczucia homoseksualistom jest kolejnym krokiem w lewackiej pierekowce dusz. Bardzo znamiennym choć wciąż wyrażanym tylko werbalnie. Przykład szaleńczej inżynierii społecznej w Skandynawii czy Holandii pokazuje jednak, że wiele oszołomskich pomysłów oderwanych od rzeczywistości lewicowców miało ostatecznie swoje odbicie w prawodawstwie. Czy i tym razem zawiśnie nad nami tęczowa gilotyna?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/218285-policja-mysli-coraz-blizej-rzeczywistosci-wspolczucie-homoseksualistom-jest-dyskryminacja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.